O ile sam film, scenariusz i reżyseria a nawet zdjęcia - dają piękne widowisko, popis autorów, o tyle
aktorstwo leży. A najgorzej wypada Idris Elba jako Nelson Mandela. Ja wiem, że taką osobowość
niełatwo zagrać, dlatego też należałoby powierzyć to rolę aktorowi z dużo większym warsztatem (np
Morgan Freeman, ale on już grał tą rolę w 2010 i nawet dostał nominację do Oscara). Niestety to
właśnie przez głównego aktora ledwo dotrwałem do końca nudząc się w trakcie seansu. Dlatego
tylko 4/10
Też widzę tutaj Freemana (nawet nazwisko pasuje), ale on już jest staruszek, mógłby grać Mandelę wychodzącego z więzienia, ale ciężko byłoby go ucharakteryzować na Mandelę "terrorystę" (przed aresztowaniem).
W tym wypadku mogło zagrać go dwóch aktorów. Skoro Winnie Mandela się mogła się nie postarzeć więcej niż +/- 5 lat to "impossible is nothing" ;)