Chciałbym się dowiedzieć co wam, miłośnikom tego filmu, się w nim podobało?
Widzę, że wysoka nota na filmwebie, nagrody, nominacje, a dla mnie ten film był lichy. Nic nie wprowadził, nie był ciekawy, było pare fajnych sentencji, ale to za mało, żeby tak wysoko go oceniać.
Co was w tym filmie urzekło? Co w ogóle było sensem tego filmu i co miał przekazać?
Bohater. Postać Allena. W tym filmie był ujmujący. Nie aż tak ironiczny jak zazwyczaj. Jakiś taki bardziej szlachetny. Lubię typowe wcielenia Woody'ego, ale to szczera postać Isaaca wzmacnia ten film . I ta młoda dziewczyna. Fajna.
Czarno-białe zdjęcia. Spokojny nastrój wsparty nastrojową muzyką. Typowy dla Allena humor. Nie jest to może mój film numer jeden, ale jak tylko jest możliwość, to z miłą chęcią do niego wracam.
Zacząłbym od klimatu filmu. Jest wyjątkowo ciepły i pozytywny. Jeżeli kocha się własne miasto tak jak Allen kocha NY i jego Manhattan to również z uczuciem patrzy się na jego mieszkańców. W całym filmie mimo róznych perypetii, jak w każdym życiu, to Manhattan i jego lokatorzy są balsamem, który pozwala funkcjonawać nawet w trudnych momentach i znieść je ze spokojem, np wątek z byłą żoną i jej książką. Kolejna sprawa też jest indywidualna tzn zdjęcia, pięknie, czarno-biało fotografowany NY. Dalej, tak ujęty urok miasta daje bohaterom impuls niepoddawania się i pozytywnego patrzenia w przyszłość, Wątek D.Keaton, scena końcowego rozstania. Film ma bardzo pozytywny wydźwięk. Bohaterowie dokonują wielu wyborów, czasami ryzykownych, ale z "uśmiechem na ustach". Żyją, a nie egzystują.
Czy ciepły i pozytywny?
Jeśli chodzi o wczesne filmy Woody Allena, to szanuję ludzi którzy przyznają się, ze ich nie rozumieją. Pytają, co też inni tak wspaniałego w nich widzą, bo oni nie widzą tu nic.
A nie widzą, bo film jest hermetyczny, przeintelektualizowany. Mówi do nas językiem nowojorskiej bohemy. Podejrzewam, ze tu jest mnóstwo cytatów z literatury, telewizji, sztuki, które są w pełni czytelne dla mocno wykształconych osób. Taki jest wczesny Allen.
Jego późniejsze filmy są łatwe w odbiorze. A przynajmniej łatwiejsze dla mainstreamowego widzów , do których należę i ja. I przyznaję się bez bicia, że nie rozumiem rozterek bohaterów. Ciągłego dzielenia włosa na czworo. Wiecznego analizowania, by nie rzec psychoanalizowania, swoich czynów, pragnień. Tego odwoływania się do mądrych książek, psychoanalityków, wystaw. A w ostatecznym rozrachunku chodzi o seks. A i ten bohaterom Allena zdaje się przynosić więcej frustracji, niż przyjemności.
Mistrzowski, neurotyczny humor Allena z NY w tle - albo się to lubi, albo nie. Jeśli nie lubisz próżno tłumaczyć :)
Akurat neurotycznych motywów w tym filmie nie było ;P Dla porównania w Zagraj to jeszcze raz, Sam postać grana przez Allena była bardzo neurotyczna. W Manhattanie Allen był pewny siebie, był nawet kobieciarzem co sam w pewnym momencie powiedział, często wychodził z domu, był towarzyski - przeciwieństwo neurotycznego Allena.
Proponuję zapoznać się z pojęciem neurotyczny, obejrzeć film Zagraj to jeszcze raz, sam i wtedy porównać oba rodzaje zachowań. W Manhattanie nie ma niczego neurotycznego w zachowaniu głównego bohatera i to są fakty.
Dobre pytanie :) Mi podobało się że w bardzo zwięzły, dowcipny sposób zostały w nim zawarte i przedstawione skomplikowane życiowe problemy - przede wszystkim przy tworzeniu i dojrzewaniu związków. Podobała mi się też bardzo gra aktorów ujęcia i dialogi / teksty Woody Allena typu ,, valium szkodzi na żołądek, to moja prywatna teoria ale chyba się sprawdza''. Milczący Nowy Jork w tle. Mam wrażenie że widać w tym filmie fascynację i że dużo czerpie ze starego kina.
Sam nie wiem od czego zacząć. Chyba najważniejsze jest to, jak znakomicie wykreowane są postacie w tym filmie - Allen perfekcyjnie dostrzega i ukazuje motywy kierujące ludzkim postępowaniem, nieporadne zmaganie ducha z ciałem, tym co racjonalne a tym co instynktowne i spychane do podświadomości. Co ważne, nie popada przy tym w pretensjonalność (o co nie trudno przy tego rodzaju tematyce). Generalnie zresztą swego rodzaju psychoanaliza jest głównym elementem jego filmów i jeżeli kogoś nie interesuje kontemplacja nad naturą ludzką, nie polubi jego twórczości. Wracając jednak do Manhattanu - doskonała gra aktorska, świetne dialogi, atmosfera i znakomite zakończenie są dopełnieniem tego genialnego, przepięknego filmu.
Znakomity film Woody'ego Allena. Allenowski humor, inteligentne dialogi, świetnie nakreślone postaci, aktorstwo na bardzo wysokim poziomie (boska Meryl Streep, szkoda że postać drugoplanowa) i czarno-białe zdjęcia Nowego Jorku nadają genialnego klimatu całej produkcji.
Mnie też nie ujął, jak dla mnie nudny i rozwlekły w sumie o niczym. Na pochwałę zasługują zdjęcia, piękne panoramy Manhattanu
To co zwykle u Alena: intligentmy humor, świetnie przedstawiona ludzka mentalność, neurotyczna osobowość. Do tego niesamowite zdjęcia NY, świetnie pokazana intemność potęgowana przez gre czerni i bieli. Bardzo mi sie podobało jak widziałam tylko ledwie zarysowne twarze, intymność, iskrzenie... No i oczywiście muzyka, jak zwykle wspaniale dobrana. Ale cóż Alena można albo kochać albo nienawidzić.
Ja wolalabym troche lepiej widziec postacie...ale moze to kwestia kiepskiej kopii online. Jednak film byl magiczny i faktycznie pelny ciepla, urzekający. Klimat i szybkie zwroty akcji, relacje miedzyludzkie i jak zawsze swietne dialogi. Uwielbiam Allena!
Swoją drogą Alen też nie lubi tego filmu, nawet chciał stworzyć kolejny za darmo żeby tylko wytwórnia go nie emitowała więc może rzeczywiście jest go za co nie lubić :p
"było pare fajnych sentencji, ale to za mało" - dokładnie, jak po obejrzeniu wykasuje ten film, choć tych parę sentencji sobie wytnę.