Po przeczytaniu komentarzy mam wrażenie,że większość rozczarowanych widzów czekała na film akcji o super bohaterce i jak wielce się rozczarowała widząc ludzką,normalną twarz genialnego umysłu... Bo tak właśnie wygląda praca naukowca-nie ma fajerwerków i efektów specjalnych,są za to lata żmudnej pracy i poświęcenia,troska o byt swój i dzieci,a po godzinach życie rodzinne i uczuciowe. Całkowicie nie rozumiem jak ktoś może odbierać ten film jako "obrazę Skłodowskiej". To miał być film o niej,jako człowieku przede wszystkim. Wątek romansu zajmuje nie więcej niż 1/3 filmu i odbieranie go jako główny punkt filmu jest infantylne. A wystarczy chociaż trochę się wysilić żeby zauważyć jak bardzo,wtedy jeszcze całkowicie męski świat,przy każdej możliwej okazji podważał jej autorytet i zdolności,a opinię publiczną bardziej interesowały plotki o romansie niż fakt,że została pierwszym człowiekiem z dwoma Noblami... Einstein zostawił żonę(która btw była świetnym matematykiem,pracowała razem z mężem nad jego pracami i ani razu nie została przez niego wspominana jako współautorka prac) i syna,ale czy wspominanie o tym jest "obrazą Einsteina",bo jednocześnie był geniuszem?