Wczoraj obejrzałem film "Marsjanin" w Multikinie Targówek w Warszawie. Gdybym mógł dać 100 gwiazdek to dałbym bez wahania. Dlaczego?
Film "Marsjanin" jest adresowany do grona ludzi którzy posiadają minimum wiedzy o lotach kosmicznych. Jeśli ktoś nie interesuje się astronautyką to wiele zdarzeń są dla nich naciągane, zmyślone czy śmieszne.
Jako krótkofalowiec przyznaję, że NASA odwaliła kawał dobrej roboty. W filmie pojawiła się też ESA której wiele osób nie zna. Poznacie ją gdy odszukacie sobie w internecie Samanthę Cristoforetti, pierwszą włoszkę która na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS zabrała express do kawy.
Właśnie podczas seansu w momencie użycia expresu do kawy pojawił się na sali śmiech. Kochani - polecam wam artykuł o nazwie: "Historyczne espresso na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej" to zrozumiecie, że firma Lavazza zrobiła specjalny express do użytku na ISS-ie i można pić w kosmosie kawę!
Szeroko komentowano produkcję prądu, wody czy sadzenie ziemniaków. Dla wielu było to śmieszne ale gdy astronauta zostaje sam to chcąc przeżyć musi walczyć o swój byt.
Osobną kwestią na filmie jest muzyka. Lecąc w kosmos zabiera się ulubione swojemu sercu rzeczy więc nie dziwię się wykorzystanie muzyki lat 80-tych. Każdy ma inny gust a o gustach się nie dyskutuje.
Bombą dla mnie jest wykorzystanie ASCII oraz telemetrii do kontaktu. I tu znowu pojawiają się pojęcia dla wielu osób zbyt trudne. Dlaczego ASCII? Ponieważ przy opóźnieniu czasowemu w przesyłaniu wiadomości, czasem trzeba szukać rozwiązań które pozwolą przesłać tekst szybciej niż standardowo.
A telemetria? No tu się kłania krótkofalarstwo ponieważ telemetria to dziedzina telekomunikacji zajmująca się technikami przesyłu wartości pomiarowych na odległość. I nie ma tu nic śmiesznego ponieważ krótkofalowcy na ziemi bardzo często odbierają dane telemetryczne z satelity FUNcube-1 który jest na wysokości 630 km więc można przesyłać dane na dalekie odległości zawierające parametry typu napięcie, moc, liczba resetów itp.
Również decyzje związane z ratowaniem Damona są z życia wzięte. To, że życie kilku członków było ważniejsze niż 1 to było do przewidzenia, że Szef NASA tak się zachowa. Po pierwsze - tu działają emocje a po drugie to jest pewna odpowiedzialność którą się bierze na siebie w przypadku niepowodzenia.
Może śmieszy wielu całkowite zjednanie całego świata celem ratowania jednego człowieka na Marsie ale powiedzcie sobie szczerze - czy bylibyście totalnie na NIE gdyby jakiś Polak utknął w kosmosie? Wątpię.
Do filmu nie mogę się przyczepić z żadnej strony - wszystko było pokazane tak, jak jest. NASA nie firmuje swojego loga tak dla jaj. Jeśli szukacie więcej informacji na temat tego filmu to polecam na smartfony aplikację NASA gdzie znajdziecie sporo informacji o produkcji filmu.
Wiem, że wiele osób będzie mnie krytykować za tą opinię i pisać, że zapewne jest to sponsorowany wpis ale ja zamiast narzekać wolę rzetelnie opisać film tak, by zainteresować zarówno tych, którzy coś wiedzą o kosmosie oraz tych którzy nie wiedzą a chcieliby się dowiedzieć więcej.
POLECAM!!
Z tego co przedstawia historia Sumeru, to w Mars prawie co uderzyła olbrzymia kometa wielkości sporawej planety. Przeleciała jednak wystarczająco blisko, że zniszczyła całą atmosferę na Marsie i całe życie. Zamiast jednak w Mars, to ta olbrzymia kometa uderzyła (według wiedzy z Sumeru) w inną planetę, znajdującą się tuż obok planety Mars i co ciekawe dziś akurat tam jest prze olbrzymie gruzowisko, którego pochodzenie NASA określa jako pozostałości jakieś starej planety. No jest to ciekawe, że takie rzeczy wiedzieli prymitywni ludzie Sumeru, a znali cały układ słoneczny jak i jego historie.
https://www.youtube.com/watch?v=BYeh4gzlzKQ
Tutaj filmik może trochę nie do końca związany z planetą Mars, ale jego autor twierdzi, że wiedza z sumeru jest potwierdzona w naszym DNA, że można udowodnić te manipulacje, o której piszą tabliczki.
Cóż oczywiście zawsze można rozważać, że ludzie sumery mieli bujną fantazje, ale ta ich fantazja lepiej tłumaczy, tzn. sensowniej całe pochodzenie człowieka, niż to co znamy obecnie. A już wiara w Boga i te wierzenie w 7 stworzenia, to już totalna magia, w którą jednak wierzy wielu ludzi.
To ciekawe muszę zerknać.
A ja wierzę w teorię superstrun i w dziesiaty wymiar hehe, w pewnym sensie w naukowym aspekcie oczywiście. Według tej teorii stworzenie świata czyli wielki wybuch a następnie rozszerzanie się wszechświata nastapiło błyskawicznie.
To samo można powiedzieć o konstelacji oriona, czemu tyle cywilizacji starożytnych nawiazywało do niej, a może obcy badź nasi przodkowie z tamtad przybyli z obawy przed supernowa betelgeza, która choć jeszcze tego u nas nie widać być może już eksplodowała i stała się supernowa.
Można wiele rozważać na temat tego czy wymysł Boga od zarania dziejów był potrzeba psychologiczna człowieka czy bogowie byli zaawansowanymi cywilizacjami czy też Bóg istnieje a w koncu coś od czegoś musiało mieć swój poczatek.:)
A może byś tak troszkę czasu poświęcił na tropienie i tuszowanie swoich błędów składniowych i ortograficznych. Z pewnością ułatwiłoby to przyszłym pokoleniom zrozumienie twoich wypocin.
OK, przyjąłem do wiadomości. Wybacz jednak, ale czytając Twoje komentarze, to sam nie jawisz mi się jako wybitny polonista (a gdy komuś coś wytykasz, to wypadałoby chociaż samemu prezentować dobry poziom w tej kwestii).
Istotnym faktem jest natomiast to, że tu na filmwebie właściwie większość osób wcale, a wcale nie stosuje się do Twoich wytycznych, Panie polonisto. Tak więc nie wmówisz mi, że odpisałeś na mój post tylko dlatego, aby łaskawie zachęcić mnie do poprawy pisowni. Znacznie bardziej prawdopodobne jest, że to raczej w taki dziecinny sposób chciałeś jedynie skierować uwagę ludzi na mało istotne szczegóły, aby tylko zdyskredytować pewne ciekawostki (ale też FAKTY), o których pisałem. W dodatku sam ton w jakim mi odpisałeś sugeruje pewną zawiść charakteru, a ja z takimi ludzmi nie chce długo dyskutować. Wybacz więc, ale to będzie mój pierwszy i ostatni post do Ciebie.
O widzisz. Od razu lepiej. Poprzedniego postu po prostu nie dało się czytać. Był nie zrozumiały. Nie chodzi o bycie polonistą, ale o choćby podstawową staranność umożliwiająca innym bez wysiłku zrozumienie treści.
Stary, zlituj się :D. Po cholerę pisać przy tym filmie o fantazjach formatu Danikena? Nikt rozsądny i minimum jakiejś wiedzy tych interpretacji z sumeryjskich pieczęci, czy innych obrazków nie traktuje poważnie. Robią to różnego rodzaju fantaści na blogach lub serwisy o dość charakterystycznych nazwach (np. niewiarygodne.pl), żerujące na ludziach głodnych tego typu treści o zerowej wartości naukowej. To jest jak z teoriami spiskowymi.
Lubię bajki Danikena, ale nie zmienia to faktu, że pozostają bajkami. Podobnie jest tutaj. Wiedza Sumerów o astronomii była niewielka, a znali tylko te ciała niebieskie, które i dziś możemy dostrzec gołym okiem (od Merkurego do bodajże Saturna plus Słońce i Księżyc). Pewnie w to wszystko wpisują się jeszcze te pierdoły o planecie Nibiru hehehe.
To dla ciebie mogą być bajki, ale mnie to wszystko znacznie bardziej przekonuje, niż jakakolwiek inna hipoteza powstania ludzkosci. Wszystko pasuje do siebie w przeciwienstwie do oficjalnej wersji historii, gdzie jest dosłownie absurd na absurdzie i wiara w cuda.
Absurd na absurdzie to właśnie doskonałe określenie owych pierdów o Sumerach ;-). A historia nie opiera się na jakiejś wierze w cuda, tylko na nauce - odkryciach i teoriach. Polecam również zapoznanie się z definicją teorii, bo to nie jest synonim pomysłu wziętego z tzw. dupy.
Słowa bajki też nie użyłem bez powodu, bo nikt szanowany w naukowym świecie nie udowodnił kompletnie niczego, o czym przebąkuje paru wyznawców wierzących w pozaziemskie pochodzenie Sumerów - w sumie ludzie wierzą w różne bzdury, więc ja Ci tego w żadnym wypadku nie bronię, ale niech to pozostanie w sferze wiary, a nie nauki, bo z nauką niestety nie ma nic wspólnego.
Dużo ciekawych dyskusji na ten temat znajdziesz na portalach historycznych, np. historycy.org albo pewnie nawet na racjonalista.pl. Dyskutują tam często ludzie o bardzo dużej wiedzy, więc poczytanie ich może być bardzo pouczające.
Oceniasz to po prostu przez pryzmat swojej edukacji. Takie zaprogramowane opinie wyniosłeś ze szkoły i jedynie naiwnie wierzysz sobie w to, że opierasz się na faktach. Ja już wcześniej dokonałem jednak rzeczy, które przez ludzi nauki były sklasyfikowane jako właśnie bajki (gdyż zaprzeczały "faktom"). Później natomiast pomimo tych "faktów" i tak dokonałem swojego (przekonując się tym samym, że mój osąd faktów był lepszy, niż milionów naukowców, którzy wcześniej nie poradzili sobie z tym samym problemem). Wybacz więc mój dystans do "faktów", na które ty się powołujesz i co do których masz takie zaufanie.
https://www.youtube.com/watch?v=BYeh4gzlzKQ
Jest tu doskonały wykład Lyod Pye. Absolutnie przekonuje mnie jego argumentacja. Tak więc już sama genetyka jest dla wyraźnie sygnałem na to, że historia człowieka została naprawdopodobniej zakłamana. Zbiegiem okoliczności właśnie wiedza Sumery dokładnie o czymś takim mówi, a skoro odrębne rzeczy (elementy układanki) pasują do siebie, to ja konkluduje z tego oczywisty wniosek.
Widziałem też różne przykłady budowli na świecie i nie jestem w stanie zaakceptować wytłumaczenia, że prymitywni ludzie byli wstanie wykuć sobie bloki skalne po 12 tys ton, a później podnieść je i wnosić na góry oddalone o setki km. Nawet dziś jeden dźwig nie podniósł by takiego ciężaru (widziałem o tym program na discovery, gdzie sami budowniczy dziwili się jak ktoś mógł wykonać i przenieść taki blok skalny), a co dopiero bez takiej technologii. Nie jestem w stanie zaakceptować również faktu, że ludzie już tysiące lat temu znali wszystkie planety (i nie tylko Sumerowie), włącznie z czasem doby na tej planecie (jak np. aztekowie, którzy zapisali, że takie dane otrzymali na uniwersytetach prowadzonych przez ludzi z nieba/kosmosu). Zabawne jest to, że niektóre planety obecna nauka "odkryła" stosunkowo niedawno, a przy niedoskonałości ludzkiego oka i przyrządów w przeszłości nie jest możliwe, aby ci prymitywni ludzie znali aż takie szczegóły tysiące lat temu. Ci "prymitywni" ludzie wiedzieli nawet o rzeczach w naszym układzie słonecznym, które zaistniały setki tysięcy lat przed jakąkolwiek cywilizacją na ziemi (wiedzieli doskonale pochodzenie gruzowiska pomiędzy planetą mars i jowisz).
https://www.youtube.com/watch?v=_ngvIP0Za9M
Dopełnieniem jest powyższy wywiad z tak wysoko odznaczonym wojskowym, który mówi właśnie też o zakłamaniu faktów dotyczących naszej historii. Te zdjęcia statków kosmicznych które przedstawił ten major wcale nie są dla mnie zaskakujące, bo najbardziej naiwne jest właśnie założenie, że jedynie na naszej planecie doszło do niemożliwego zbiegu okoliczności, jakim jest życie. W tej perspektywie warto też zainteresować się wywiadami z ludźmi u szczytu NASA, też podkreślali to co owy major, całe zakłamanie i ukrywanie faktów i tuszowanie zdjęć. Sam widziałem też osobiście dowód na tuszowanie takich zdjęć, na przykładzie map księżyca. Na określonych współrzędnych były ewidentne obiekty (w żadnym razie nie defekty graficzne), i nie zostały one wymazane. Gdy ludzie masowo zaczęli dostrzegać te obiekty, to NASA zatuszowywała już je kompletnie później, ewidentna manipulacja.
Ja nie zamierzam tego wszystkiego ignorować i tłumaczyć sobie, że wszystko to jest dziełem przypadku. Oczywiście dopóki sam nie zobaczyłbym "aliena" na własne oczy, to 100% procentowej pewności mieć nie będę, ale zakładam teraz na podstawie znanych mi informacji, że najprawdopodobniej cały wszechświat wypełniony jest inteligentnym życiem, i to znacznie bardziej rozwiniętym, niż to co mamy tu na ziemi.
Można wiedzieć jakiej rzeczy dokonałeś? Tej którą inni uważają za bajkę. Pytam z czystej ciekawości. Reszta komentarza spoko.
Np. sprawa zdrowotna, tak poważna jak wzrok. Zapytaj jakiegokolwiek oftalmologa, to powie Ci że to nie możliwe naprawić wzrok. Taki oftalmolog poda Ci zaraz szereg naukowych faktów itd., więc faktycznie będziesz myślał, że ten człowiek ma racje. Jak jednak wyglądają prawdziwe fakty, a nie zakłamane badania (sponsorowane przez chory świat medycyny) to ludzie zobaczą sobie już niedługo dzięki mojej pracy.
Tak olbrzymia skala zakłamania faktów w medycynie pokazała mi jednak, że w dzisiejszym świecie fakty to najczęściej sprytne oszustwa, których zwykły człowiek (nie interesujący się tematem) nawet nie dostrzega. Ja np. zwróciłem jednak uwagę, że wiele osób tzn. głoszących różne wyśmiewane teorie spiskowe, to tak naprawdę często absolutni eksperci w swojej dziedzinie. Niestety, ale w dzisiejszym świecie rządzonym przez chore elity, to tylko taka osoba jest w stanie dostrzec, gdzie zostały zakłamane fakty. Większość ludzi, to jednak co najwyżej osoby po studiach, które uczą się samych teorii, ale których pokrycia w rzeczywistości już najczęściej nawet nie sprawdzają. Taka osoba ma tak głęboką wiarę w to co wyniosła ze swoich lat nauki, a "fakty" które wynieśli stają się dla nich jak jak religia. Później tak zaprogramowana osoba nawet nie chce słyszeć, że mogła spędzić lata nad nauką zafałszowanych teorii. Pojawia się więc u takich ludzi gniew (dobrym przykładem jest użytkownik "Chryssalid"), i obrażanie ludzi, którzy mają czelność mieć inną opinię od ich samych. Ja jednak jestem takim człowiekiem, który wpierw oczywiście zapozna się z "oficjalnie zaakceptowaną wersją" przez społeczeństwo, ale później nie traktuje tego jak religii, więc jeśli np. czytam o faktach archeologicznych z książek, a później spotykam sławnego archeologa, który np. powie mi pewne nowe ciekawe rzeczy, to sukcesywnie modeluje swoje zdanie o danej sprawie nie bojąc się wyjścia poza zaakceptowane ramy myślowe, które narzuca społeczeństwo. Swoją drogą od wieków ludzie dostrzegający różne prawdy wpierw byli wyśmiewani przez większość ludzi :), a dopiero z biegiem czasu docierało do wiary, że ta wyśmiana osoba miała jednak rację. Widocznie jednak tak musi być.
Możesz polecić strony/fora dyskusyjne z których można dowiedzieć się więcej na temat Marsa, UFO i początkach życia na Ziemi w nawiązaniu do wiedzy Sumerów i Azteków?
Dzięki :)
"skąd wiesz jak jest na Marsie skoro ludzie jeszcze na nim nie byli?" A skąd wiesz, że Mars w ogóle istnieje ? Może to jakiś globalny spisek...
USManiac - chciałem napisać dokładnie to samo! Nic mnie tak nie drażni, jak ci wszyscy "astrofizycy" którzy już wychodząc z kina komentują, że to czy tamto nie mogłoby się wydarzyć, bo..... i dokładnie tak samo było z "Grawitacją", która jest prawdziwym dziełem sztuki pod każdym względem. Gdy przeczytałem komentarz, że "jak mogła dostać Oscara za muzykę, skoro tam nie było muzyki" to straciłem wiarę w ludzi... :/ muzyka tak wspaniała, że aż dreszcze przechodzi. I to jest jeden z wielu przykładów. Nie chodźcie do kina na takie filmy, jeżeli nie rozumiecie pojęcia SF!!!
nie no... niech ludzie chodzą, przecież filmy muszą zarabiać. Po prostu nie czytaj wszystkich rzeczy jakie pisze się w internecie, dla własnego dobra i tyle ;)
"skąd wiesz jak jest na marsie"
LOL
nie byłem byłem w oceanie, ale wiem, że jest tam mokro. Skąd? Czary? :)
Na Marsie mamy łaziki i satelity. Od wielu lat obserwujemy powierzchnię Marsa. Oto cytat z Wikipedii.
"Jednym ze zjawisk zachodzących w marsjańskiej atmosferze, których efekty są widoczne z Ziemi nawet przez teleskopy amatorskie, są sezonowe burze piaskowe. Zdarzają się one najczęściej, gdy Mars znajduje się najbliżej Słońca (w peryhelium) i wykazują tendencję do podnoszenia temperatury powierzchni. Ich zasięg zmienia się od zjawisk lokalnych, do obejmujących całą planetę, kiedy przez teleskopy nie są widoczne niemal żadne szczegóły powierzchni. Potrafią one być także zjawiskami długotrwałymi – burza obserwowana przez sondę Mariner 9 trwała miesiąc."
Nie musimy być na planecie by wiedzieć o niej dużo.
Film "Marsjanin" jest fikcją a upieranie się, że atmosfera na Marsie jest zbyt rozrzedzona (ok 0,8 kPa na Marsie, ok 100 kPa na Ziemi) w przypadku osoby chwalącej się wiedzą:
@taksidrajwer:
"ja niestety posiadam trochę więcej niż minimum wiedzy o lotach kosmicznych."
..jest przykładem, że osoba wykształcona nie rozumie, iż film science fiction to gatunek filmowy, który używa motywów niekoniecznie opierających się bezpośrednio na dorobku głównego nurtu nauki, lecz często rozwijający go w kierunkach nieortodoksyjnych.
Pisanie więc,
"Nie musimy być na planecie by wiedzieć o niej dużo."
przez @fish235, nie może prowadzić do tego, że skoro na Marsie atmosfera jest na poziomie 0,8 kPa to w filmie "Marsjanin" też tak musi być.
Film "Marsjanin" nie jest na faktach.. Zrozumcie to wreszcie!
ps.
Jak pamiętam "Grawitację" też komentowano a jednak astronauci wypowiadali się o niej wzorowo.
W swojej recenzji chwalisz "Marsjanina" za to że stara się być wiarygodny z naukowego punktu widzenia natomiast w komentarzach chwalisz go, że się jednak nie do końca stara.
Można by to nazwać niekonsekwencją, ale fachowo to się chyba nazywa "wtórną racjonalizacją pierwotnych odczuć".
Podobał Ci się no i fajnie.
@USManiac - nie zlapales mojej wypowiedzi. Ja nie napisałem że film jest zgodny z rzeczywistością. Ja nawet filmu nie widziałem. Choć mogbym się uczepic nieścisłości w Twojej (choć zgadzam się z nią) że Samantha przewiozła ISSpresso. Nie do końca tak było. Ale poza tym wszystko u Ciebie w wypowiedzi ma sens i zgadza się z moimi poglądami na świat.
Ja napisalem że wiemy na bazie naukowych dowodow, że na Marsie występują burze piaskowe. Była to wypowiedź dotyczaca wypowiedzi napisanej przez @taksidriwer. Ponadto uzasadnionej, że nie trzeba być na Marsie by to wiedzieć.
Pozwól, że coś Ci wytłumaczę. Gatunek science-fiction wg definicji opiera się na na hipotetycznym rozwoju nauki i techniki. Występują w nim zjawiska i artefakty, bądź wynalazki obecnie nie istniejące, ale hipotetycznie niewykluczone. Opisywanie tych elementów jest istotą gatunku s-f. Nie jest natomiast jego istotą przechodzenie do porządku dziennego nad zwykłymi błędami i uproszczeniami realizatorów filmu.
Zwykle fabularne filmy obyczajowe i sensacyjne roją się od nieścisłości i błędów. Pewne miejsca udają inne, pewne przedmioty czasowo nie pasują do przedstawianych sytuacji itd. To normalne i z s-f nie ma nic wspólnego.
Dlatego uwagi dotyczące grawitacji i burzy nie możesz wyjaśnić tym, że to gatunek s-f. Tak samo jak nie możesz przypisać do gatunku s-f (ani fantasy) filmu "Ogniem i mieczem" tylko dlatego, że klasztor w Tyńcu udaje tam zamek Bar.
A tak po za tym, jeśli mielibyśmy ściśle analizować przynależność gatunkową to "Marsjanin", podobnie jak "Grawitacja" nie jest filmem s-f, bo technika w nim przedstawiona istnieje, a lot na Marsa to tylko kwestia pieniędzy. A jeżeli nawet w szczegółach można się do czegoś doczepić,... to przecież "McGyver" to nie s-f tylko po prostu fikcja. FIKCJA i nic więcej.
Osobiście nie rozumiem po co aż tak wnikać czy to jest prawdziwe/możliwe czy nie.. Dla mnie to film s-f, ma być rozrywką. Oglądam co się dzieję i nie zastanawiam się pół filmu czy to możliwe czy nie, po prostu oglądam. Później mogę przemyśleć sprawę i uznać że to czy tamto jest niemożliwe, ale co z tego, przecież to film, tam wszystko jest możliwe ;p Jakbym tak każdy film analizował to żadnej rozrywki w oglądaniu by nie było ;p
"Osobiście nie rozumiem po co aż tak wnikać czy to jest prawdziwe/możliwe czy nie.. (...)"
Chodzi o to aby nie tracić za bardzo kontaktu z rzeczywistością. Również traktuję oglądanie filmów jako sposób na oderwanie się od rzeczywistości, ale staram się z tym nie przesadzać.
Poza tym gatunek si-fi jest na tyle specyficznym gatunkiem, że, przynajmniej ja, nie potrafię podejść do niego jak np. do fantasy i nastawić się tylko na fan i emocje, ale dociekliwość zmusza mnie do sprawdzenia co jest w tym filmie nauką a co fikcją. Takie oddzielanie nauki od fikcji to też może być niezły fan, polecam.
Ja nie wnikam, ale jeśli odbieram to jako totalne bzdury to ma wpływ na odbiór filmu. Oczywiście mała jest szansa, żeby stworzyć film całkowicie naukowy, ale trzeba jednak się na nauce i rozsądku nieco oprzeć, żeby nie tworzyć takich bzdur jak w Age of tomorrow czy Armiach Marsa.
O to chodzi. Trzeba się dobrze bawić po ciężkim tygodniu pracy. A nie myśleć czy wychodował by kartofla na marsie na swojej kupce :)
Mnie najbardziej uderzyło zakrywanie otworu do namiotu płachtą o powierzchni jakieś 4 metry kwadratowe, zaklejanie wszystkiego taśmą klejącą i następnie wpuszczanie do namiotu ciśnienia 1 atmosfery. 1 atm = 101325 Pa, czyli na płachtę działałaby siła 4x101325 niutonów czyli około 40000 ziemskich kilogramów. Taśma klejąca wytrzymująca 4 tony! Świetne! Gdzie taką można dostać? American Duct Tape. Probably the best tape ever! :D
Hollywood w ogóle ma problem ze zrozumieniem czym jest ciśnienie. Już kiedyś się wkurzałem na wysysanie obcego ("Alien: Resurrection") przez dziurkę w szybie 2x2cm. To jest 10000 razy mniejsza powierzchnia niż tej płachty z "Marsjanina" Czyli akurat tutaj działa siła raptem 4 kilogramów i taką dziurkę można by zatkać policzkiem i zrobić sobie malinkę.
"Obcemu" można wybaczyć, ale "Marsjanin" pretenduje do bycia jak najbardziej zgodnym z nauką.
Wstyd scenarzyści! Wstyd konsultanci naukowi! (A może i wstyd autorze książki! - tego nie wiem, bo nie czytałem.) :P
w 100% popieram!
zastanawia mnie jeszcze jak radzili sobie oni z promieniowaniem kosmicznym, bo w filmie nie było o tym żadnej wzmianki.
Akurat w książce z tego co pamiętam to tą dziurę łatał materiałem zapasowym z którego zrobiony był Hab. I sklejał to jakimś tam super klejem, o taśmie nie było mowy także to raczej wymysł filmowców.
Zgadzam się choć na marsie jest rzadka atmosfera dochodząca do 1100 Pa. Natomiast niewytłumaczalna jest chyba jedna z ostatniej scen z przedziurowaniem skafandra w otwartej przestrzeni i jeszcze sterowanie dzięki temu swoim lotem.
Ta scena jest tylko filmie. Pewnie miała dodać dramaturgii, bohaterstwa i czaderskości. W książce pomysł "na Ironmana" był podany raczej w kategorii żartu i nie został zrealizowany.
Aaaaaactually... :P
3M oferuje obecnie taśmy, które wytrzymują siłę 44 N/cm (3M VHB 4950), więc żeby utrzymać płachtę, na którą działa siła 40 ton, należałoby zastosować zaledwie 92 metry, czyli wg. ich katalogu mniej niż jedną rolkę.
A to jest taka tam taśma, którą może sobie każdy zamówić z katalogu, jak ma potrzebę. Droższa niż te dostępne w sklepie, ale wcale nie do specjalistycznych zastosowań w astronautyce.
A, fakt, źle odczytałem specyfikację, ale to w sumie niewiele zmienia.
Przyczepność to 970 kPa, więc do utrzymania 405,3 kN (40 ton) potrzebujesz 417 m^2 taśmy.
Wg. katalogu standardowa rolka tej taśmy powyżej 12mm to 131,7 metra, czyli jeśli zamówimy sobie rolkę o szerokości 5cm to w rolce masz 65,8 metra kwadratowego.
Czyli fakt, zamiast mniej niż jednej rolki potrzebowałby sześciu...zakładając, że NASA zamawia taśmy klejące na Marsa z komercyjnego katalogu 3M :P
Jeśli chodzi o odporność na rozrywanie, to np. kapton wytrzymuje już ponad 200 megapaskali, więc wychodzi że w sumie musiałbyś mieć przekrój 20 cm^2 żeby utrzymać te 40 ton. Jeśli taśma jest z kaptonu, ma 5cm szerokości i 0.1mm grubości, to musiałby użyć 8000 odcinków, żeby utrzymać płachtę. Sporo? Niby tak, ale wystarczy kleić...bokiem, tak jak w filmie, a potem kłaść odcinki na krzyż dla wzmocnienia.
Przy czym kapton wcale nie jest najmocniejszy - Kevlar na ten przykład wytrzymuje TRZY TYSIĄCE megapaskali.
Można też zakotwiczyć płachtę do ziemi, żeby zmniejszyć obciążenia samej taśmy i zmniejszyć ciśnienie w habie - przecież nie musi być dokładnie te 101 kPa, byle ciśnienie częściowe tlenu było prawidłowe. Jeśli zmniejszy sobie ciśnienie o 20%.
Ba, lepiej: najwyższy stale zamieszkany punkt na Ziemi to miasto La Rinconada, na wysokości 5100m npm. Żyje tam spokojnie 30 tysięcy ludzi przy ciśnieniu 53 kPa, przy czym nie mają żadnego systemu kontroli środowiska, więc ciśnienie częściowe tlenu jest tam odpowiednio niższe.
Kto wie, może to możliwe, ale na pewno nie tak jak w filmie: przykleja płachtę kilkoma kawałkami taśmy i wpuszcza, co widać w filmie na manometrze 1 atmosferę. Ta marna konstrukcja wytrzymuje 40 ton.
(Tak przy okazji. W moim poprzednim poście przez pomyłkę napisałem 4 tony)
Oczywiście, że mógł wpuścić mniejsze ciśnienie. Byle ciśnienie parcjalne tlenu i dwutlenku węgla było odpowiednie, to ziemniaki rosłyby normalnie. Można np. wpuścić atmosferę tlenową, bez azotu, wtedy wystarczy 1/5 ciśnienia atmosferycznego - ciśnienie parcjalne tlenu pozostanie takie samo jak normalne. Ale wtedy łatwo o pożary (NASA się o tym przekonała testując Apollo 1). Oczywiście można zejść jeszcze niżej z ciśnieniem uzyskując górskie warunki, o których pisałeś - czyli 1/10 atmosfery z 100% tlenem.
Jak kupię sobie DVD, to się tej konstrukcji przyjrzę dokładniej :D
Jeśli chodzi o Apollo, to FUN FACT: Apollo aż do samego końca stosował atmosferę tlenową pod ciśnieniem jakichś 344 paskali.
Wiele to upraszczało i oszczędzało mnóstwo wagi, a ryzyko pożaru wcale nie było szczególnie wysokie, bo ciśnienie częściowe tlenu było plus minus takie samo, jak na Ziemi.
W Apollo 1 spierdzielili inną sprawę: w trakcie tekstu statycznego chcieli sprawdzić szczelność modułu dowodzenia, więc zwiększyli ciśnienie w kabinie do 1,3 atmosfery (żeby zasymulować różnicę ciśnień, jaka występowałaby w trakcie lotu w próżni)...1.3 atmosfery z czystego tlenu.
No...a wtedy to już wiadomo - nawet zwykły rzep zmienia się w bombę :)
Z powodu tego, jak funkcjonował układ kontroli środowiska w Apollo misja ASTP miała spory problem - Sojuzy od początku latały na atmosferze azotowo-tlenowej pod ciśnieniem jednej atmosfery.
Czyli o szybkości spalania decyduje ciśnienie parcjalne. Warto wiedzieć. Dzięki :) Myślałem, że jednak te cząsteczki azotu jakoś przeszkadzają, ale widać nie ma to większego wpływu.
Cóż, dla bezpieczeństwa również ostro przeprojektowali całą kabinę, powymieniali materiały, usunęli wszelkie ostre krawędzie, które mogły przecierać kable, etc.
Wcześniejsze generacje kapsuł - Mercury i Gemini - również używały czystego tlenu i również pod wysokimi ciśnieniami przy starcie, większymi niż 1 atmosfera - i żadna się nie spaliła, więc tak w sumie to zasadniczy problem leżał w projekcie kapsuły.
nie chodzi o przeliczenie powierzchni w metrach kwadratowych, ktoś musiałby tę taśmę chyba jakimś imadłem przykręcić do ściany, klej taśmy może mieć ułamek takiej wytrzymałości
Przyczepność kleju skaluje się wraz z powierzchnią do której przylega taśma - w taśmie 3M to 970 kPa, więc wcale nie tak znowu mało.
Czy chcesz powiedzieć, że wytrzymałość taśmy czyli siły działającej prostopadle na jej powierzchnię, jest tym samym co siła kleju? czyli siła zrywająca?? hehehehe :):):)
Na kolejnej stronie tego tematu kolega @zbyhu1 opisał jak mniej więcej wyglądają te marsjańskie "burze piaskowe".