Jak na ponad 2 godziny to seans mija dość szybko. Co mi się podobało to poświęcenie dużo miejsca kwestiom nauki i techniki. Film jest bardzo techniczny i rzeczowy, podobnie jak książka, której fragment czytałem. Sporo tu hollywoodzkich wstawek (Chińczycy, wszystko, co się dzieje poza scenami z Mattem, sztampowe zakończenie), ale to jest nic w porównaniu z innymi filmami z tego gatunku. Bardzo dobrze ukazana walka człowieka o przetrwanie w kompletnie obcym świecie, miliony kilometrów od domu. Sporo tu humoru, przez co wiele osób może odebrać ten film jako komedię. Moim zdaniem to dobra konwencja - główny bohater przecież nie miał już i tak nic do stracenia, był skazany na śmierć. Nie było sensu nawet płakać.
"Marsjanin" jest wiarygodny i uzmysławia nam, że gdy człowiek znajdzie się w przestrzeni kosmicznej, nie może liczyć na to, że kosmos będzie z nim współpracował, zaś śmiałkowie, którzy zgłosili się do planowanych misji na Marsa, muszą się zastanowić, czy posiadają odpowiednią wiedzę, umiejętności i determinację, by poradzić sobie w kryzysowej sytuacji podobnie jak główny bohater. To nie jest wycieczka turystyczna, tylko misja okraszona olbrzymim ryzykiem, parafrazując słowa z jednej ze scen. "Marsjanin" pokazuje kosmos lepiej niż "Prometeusz" czy "Interstellar". Wydaje mi się też bardziej techniczny od spłyconej "Grawitacji". Dobra i pouczająca rozrywka dla wszystkich.