Żałuję że nie miałem okazji obejrzeć tego filmu będąc dzieciakiem, ponieważ wtedy oceniłbym go z całkiem innej strony. W tym wypadku, starałem się zwracać uwagę na wszystko "z przymrużeniem oka", czego niestety nie dawałem rady zrobić.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to cholernie kiepskie aktorstwo, marne dialogi (których generalnie i tak za wiele nie było) i dość kretyńskie zachowania bohaterów. Te mankamenty zaczęły za bardzo rzucać mi się w oczy, i przeszkadzały w oglądaniu - tak jak w pierwszej lepszej komedii romantycznej, tudzież telenoweli ;-). Bardzo fajnie natomiast pokazano krwawe sceny - było tego ostro, dużo i bez zahamowań. Z tym że ja osobiście nie lubię, gdy ilość nad jakością bierze górę. Dobra też w sumie była realizacja i efekty - proste, tandetne, ale dawały radę ;-)
Przez pryzmat czasu, oraz tego że film generalnie nie rozbawił mnie w ogóle, ciężko mi go pozytywnie ocenić. Początek zapowiadał się obiecująco, ale potem było kiepsko, a same zakończenie uważam za żenujące. Jak bardzo uwielbiam "Evil Dead", które urzekło mnie rewelacyjnym klimatem, kiczem, efektami i bohaterami, tak w "Braindead" nic nie zaskoczyło mnie pozytywnie. Wątpię bym do tego filmu jeszcze kiedykolwiek powrócił.
ps. Scena z budyniem - miałem wrażenie, że coś mi się przewróciło w żołądku ;-)
Troszkę sam sobie przeczysz . Uwielbiasz Evil Dead,a na Martwicę narzekasz ? Przepraszam,a w Evil Dead aktorstwo było lepsze niż w tymże filmie ? Klimat? Oczywiście,że Evil Dead takowy miał,ale nie dam powiedzieć,że martwica jest bez klimatu...
Wydaje mi się,że po prostu taki rodzaj kina nie jest dla Ciebie (z całym szacunkiem dla twej osoby) .
Przerzuć się na coś innego,zmień klimat :)
Pozdrawiam
Sam się sobie dziwię, że narzekam na "Brain Dead" a wielbię "Evil Dead".
Aktorstwo w "Evil Dead" również pozostawiało wiele do życzenia, jednakże nie rzucało się to w oczy, głównie ze względu na fakt, że w "Martwym Złu" niemalże cały czas obserwujemy samego głównego bohatera - który przez Campbella został zagrany rewelacyjnie. Bohater "Martwicy Mózgu" w ogóle nie wzbudził mojej sympatii, przy czym aktorstwo Balme'a pozostawiło wiele do życzenia.
"Martwica Mózgu" nie jest oczywiście bez klimatu. Mnie chodziło o to, że beznadziejność w scenariuszu i w aktorstwie kompletnie psuła ten klimat. Nawet ta tandetność w efektach przestała robić na mnie większe wrażenie, a sam film w połowie już miałem ochotę wyłączyć.
Czy ja wiem czy to nie mój rodzaj kina? Uwierz mi, ja uwielbiam kino grozy z lat '80, tylko po prostu ten film mi nie podszedł. To się chyba zdarza ;-) Również pozdrawiam.
Ja uważam że takie aktorstwo, dialogi i rzekome niedociągnięcia scenariusza były wynikiem gry rezysera z widzem, celowym zagraniem kiczem i schematycznością. O ile w takiej np., Fabryce krwi" zagrania fabularne były po prostu żałosną kalką gatunku, jakim jest horror (takich przykładów mozna mnożyć;) , o tyle w ,,Martwicy" po prostu wyczuwa się, że to wszystko jest dokładnie zamierzone, iż dokładnie takie mialo być. Reżyser w każdej sekundzie wiedział co robi. Dla mnie każda scena miała swoje uzasadnione miejsce, będąc zamierzoną parodią, ironią; wszystko było po prostu celowe.
Nie uważasz że Jackson nakręcił film mając pełną, konsekwentną wizję? Bo ja oglądając ,,Martwicę" mialem od samego początku takie wrażenie; każda scena wyglądała tak, a nie inaczej, bo takie właśnie miało być jej przeznaczenie i dokładnie tak widział to reżyser. Nie może byc więc mowy o błędach scenariusza. To była doskonale zrealizowana wizja artysty, która właśnie tak miała wyglądać. Ale to tylko moje osobiste zdanie;). Też uwielbiam horrory, znam ,,Martwe zło" i uważam że ,,Martwica" jest jednym z licznych, naprawdę oryginalnych powiewów świeżości w kinie;)