Hitchcock mawiał, że dobry film powinien zacząć się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno wzrastać... Nie wiem, co mnie przeraziło bardziej: sam film, jego "przesłanie" czy fakt, że ktoś coś takiego w ogóle wymyślił i zrealizował. Czuję się totalnie zdruzgotana. Odeszła mi ochota na jakiekolwiek horrory. Daję "Skazanym..." 8/10, ale tego filmu tak naprawdę w ogóle nie powinno się oceniać. Chcecie pornografii zła? PRAWDZIWEGO przerażenia i odrazy? Jeśli jesteście na etapie długowłosych dziewczynek łażących po ścianach, mutantów-kanibali, zombie lub idiotów odrąbujących sobie nogi, to TEN film wam stanowczo ODRADZAM. Bliżej mu do dramatu niż horroru i do Passoliniego niż Bousmana.
Mogę się tylko z Tobą zgodzić. Dałem temu filmowi -1/10 ze względu na to, że jest z gruntu chory (nie oceniałem strony warsztatowej).
Po obejrzeniu poczułem się jakbym przylazł do rzymskiego cyrku obejrzeć chrześcijan rozrywanych przez lwy (z tym, że chrześcijanie ginęli za wiarę, a w tym filmie ludzie cierpią i giną, bo ktogoś nurtuje pytanie egzystencjalne).
Powziąłem więc decyzję, że takiego "piłopodobnego" gówna więcej nie obejrzę.
To jest naprawdę pornograficzny film, a zło szerzy się w świecie również dlatego, że się je pokazuje i się o nim mówi.