Przyznaję, że byłem dość uprzedzony do filmu przed jego obejrzeniem. Po kilku krytycznych
recenzjach, nie byłem pewien, czy go oglądać, czy też dać sobie spokój. Jednak po
włączeniu zostałem mile zaskoczony. Reżyser umiejętnie połączył szorstkie sceny przemocy
z delikatnym dźwiękiem i dialogami. To była symfonia gwałtu na emocjach, zagrana na
wiosennej, ukwieconej łące. Obrazy chorób psychicznych i poniżenia, są bardzo
autentyczne, a ujęcie mistycyzmu związanego z męczeństwem w ramy stalowych prętów i
kadzi z płynem balsamicznym to prawdziwe mistrzostwo. Jedyne, czego mi brakowało, to
szerszej scenerii, wychodzącej poza klaustrofobiczne pomieszczenia, na zewnątrz i większej
ilości scen maltretowania (bym mógł uwierzyć z całą pewnością, w przeistoczenie
dziewczęcia w męczennicę). Film zrobił na mnie wrażenie i kiedyś wrócę do niego na
pewno powtórnie. Jeśli się wahacie, czy go obejrzeć, to wam odpowiem, że z całą
pewnością warto!