Film zapowiadał się ciekawie, ale w/g mnie to bardzo cienki horror. Kiedyś w kinie grozy chodziło o poruszającą muzykę, budowanie klimatu napięcia, o mroczne tajemnice jakie odkrywał zwykle koniec filmu. Tu jest krwawo i na początku trochę tajemniczo, do chwili gdy ginie jedna z bohaterek (Lucie). Później to już tylko wytłumaczenie szalonych naukowców (jeśli można tak nazwać bandę chorych zwyrodnialców) o poszukiwaniu wiedzy, poprzez znęcanie się nad innymi ludźmi. I zupełnie nie wiem gdzie ma być ta ciekawa muzyka, napięcie kina grozy, te emocje, oryginalne zakończenie. Kolejny film który obrzydzi, zniechęci, ale nie zaciekawi, nie da do myślenia. Ostatnio taśmowo powstają horrory, w których autorzy prześcigają się w pokazywaniu okrucieństw na ekranie. Czy kontrowersje krążące wokół filmów mają być krypto-reklamą, która napędza promocję tych produkcji? Być może. Znajdą się na pewno pseudo znawcy kina którzy będą zawzięcie bronić "Martyrs" i stawiać wysokie noty porównując do klasyków gatunku.