Nie wiem, co przyświecało twórcom tego filmu, wiem natomiast, że sprowokował on u mnie znacznie, znacznie głębsze refleksje, niż u większości uczestników tej dyskusji. Nasuwa się oczywiście pytanie o sens pokazywania tak koszmarnego okrucieństwa. Dziwię się, że tylu widzów go nie dostrzega, skoro sens ten jest przecież wyraźnie w filmie wyartykułowany. I to jest, moim zdaniem, najważniejszy przekaz filmu. Wystarczy ofiarę odczłowieczyć, co bardzo skutecznie udaje się oprawcom, aby dalej można było robić wszystko z precyzją zupełnie pozbawioną emocji, bo przecież mamy do czynienia z królikiem doświadczalnym, przedmiotem eksperymentu, którego cierpienia nie można brać pod uwagę. Doświadczenia na zwierzętach prowadzone przez koncerny farmaceutyczne zadają zwierzętom koszmarne cierpienia, ale przecież usprawiedliwia to cel tych działań. I to są zwierzęta, a nie ludzie. Można zabijać tysiące fok i obdzierać je, bardzo często jeszcze żyjące, ze skóry, bo przecież to nie są ludzie. Shoah było możliwe również dlatego, że Żydzi, w opinii naukowców niemieckich, to też nie byli ludzie. Zwróćcie uwagę na najważniejszy argument zwolenników aborcji - płód to nie jest człowiek. A więc o tym, co wolno zrobić z drugim człowiekiem decyduje etykieta, jaką przyczepimy do ofiary. Etykieta pozwoliła nazistom na nie mniej okrutne eksperymenty niż ten, który obserwujemy na filmie. Z owoców ich doświadczeń ochoczo korzystał świat nauki po zakończeniu wojny. Co się dziś dzieje w Chinach chyba się nawet nie domyślamy. O tym właśnie krzyczy do mnie Martyrs. Należy chronić nie człowieka, ale życie, a im bardziej słabe i bezbronne, tym bardziej zasługuje na ochronę. Gdybyśmy sobie uświadomili sens ochrony każdego życia, a nie tylko tego, co ma etykietę "człowiek", wówczas żaden, najwyższy nawet cel, nie usprawiedliwiałby eksperymentu, którego jesteśmy świadkami w Martyrs, nie usprawiedliwiałby makabrycznych eksperymentów na zwierzętach i wreszcie zakończyłaby się bezsensowna dyskusja na temat aborcji. Ale to zbyt trudne, bo wówczas trzeba by się zastanowić nad tym, co dzieje się w ubojniach zwierząt na całym świecie... A przecież cel przyświecający "badaczom" w dyskutowanym filmie zasługuje na najwyższe uznanie.
Dobrze napisane. Właśnie skończyłem oglądać film. Był to jeden z filmów, z największą dozą okrucieństwa jaki oglądałem. Trzeba przyznać, że skłania do refleksji, mnie zastanawia do jakiego stopnia trzeba upaść, żeby tak się znęcać nad człowiekiem, a nawet ludźmi, by dojść do swojego celu, którym tutaj było zrobienie na siłę męczennika z Bogu ducha winnej kobiety. Myślę, że choćby człowiek doznał nie wiadomo jak ogromnego cierpienia to i tak nie oddzieli ciała od duszy. Może mieć zwidy, halucynacje ale nie dostrzeże tego co będzie po śmierci. Film oceniam 7/10. Trochę niezrozumiały jest dla mnie początek (SPOILER!!!) Dziewczyna uciekła, a policja nie potrafi znaleźć oprawców, następnie w okolicy o dziwo nie słychać żadnych strzałów, zakończenie też nie pozostawiło tego czegoś, co by mogło wpłynąć bardzo pozytywnie na końcową ocenę, ale i tak film polecam. Raz go oglądnąć można.
Ja sens tego filmu odebrałem nieco inaczej. Przede wszystkim problemem jest, jak słusznie zauważyłeś zresztą, totalne uprzedmiotowienie człowieka. Które ma służyć celom rzekomo transgresyjnym - przełamaniu bariery ludzkiej skończoności, ograniczoności. Dokonuje tego konspiracyjna organizacja uformowana na wzór sekty religijnej. To fanatycy przeświadczeni, że mają rację, bo poświęcają jakieś istoty w imię wyższej racji, być może dla całej ludzkości. Zobacz, ta blondwłosa kobieta karmiąca ofiarę pokazuje normalne ludzkie uczucia - płacz, załamanie, litość, a jednak robi dalej swoje. A ta rodzina zamordowana przy śniadaniu? Zwykli mieszczanie! Klasa średnia! Zdrowy model rodziny, szczęśliwy dom. A pod podłogą holocaust. Tacy sami byli naziści podczas wojny, mieli normalne, ciepłe rodziny, byli czułymi ojcami, mimo że ich domy często nawet sąsiadowały z obozowymi drutami. Umieli to doskonale łączyć, do tego stopnia mieli przytłumioną własną ludzką refleksję. Tak postępują ludzie całkowicie podporządkowani IDEI. Utopijnej idei. I o tym był ten film. Jego przesłanie jest cholernie poważne i niestety został źle stargetowany. Zamiast trafiać do ludzi szukających tanich wrażeń w stylu filmów a la Hostel, ten film powinien trafić na festiwal w Cannes. Najbliższe skojarzenia mam z twórczością Michaela Haneke - np. "Funny games".
W każdym razie gratuluję Ci stary, że nie jesteś totalnym idiotą jak większość osób na tym forum. Średnia ocena tego filmu jest skandaliczna.