6,3 33 tys. ocen
6,3 10 1 33015
6,8 16 krytyków
Martyrs. Skazani na strach
powrót do forum filmu Martyrs. Skazani na strach
ulrika_2

Rozwiń myśl.

ocenił(a) film na 6
sza_wu

Film inspirowany ideą ekstazy jako depersonalizacji-komunikacji Bataille'a. Pierwsze, bodajże ze zdjęć gdy anna odkrywa ukryte pomieszczenie daje już nieco do myślenia - Foto z prywatnej kolekcji Bataille'a przedstawiające chińską torturę rozczłonkowania (lingchi) na którego punkcie Bataille miał zajoba. Oczywiście to nie żadna "Młoda kobieta" tylko niejaki Fou Tchou-Li potraktowany tak za zabójstwo mongolskiego księcia w 1905.
Dalej mamy - w momencie gdy anna osiąga ekstazę - Błękit nieba i zaraz potem Czarne słońce wypalające wzrok, a wszystko to po wjeździe kamery do wewnątrz OKA .
Wszystko niestety kończy się kupą - czyli nasza bohaterka zamiast w ZEWNĘTRZE trafia do Bozi, skąd przywozi Mademoiselle dobrą nowinę.

ulrika_2

To ma niewątpliwie sens:
1) Anna, która od pierwszego wejrzenia pała ogromną sympatią do prześladowców, momentalnie opowiada co się działo jak była z wizytą u "Bozi", bo w głębi ducha wie, jakie to dla nich ważne i nie chce aby biedaków męczyła niepewność.
2) "Bozia" zapewnia Annę, że wprost kocha morderczych psychopatów i ma dla nich rezerwację na ekskluzywnej chmurce (ta "Bozia" to chyba bogini Kali, tudzież inne bóstwo znane z nieskończonej dobrotliwości?)
3) Po takim zapewnieniu Mademoiselle dziurawi sobie łepetynę ołowiem, bo śpieszno jej zakosztować chmurzastych luksusów. Co prawda robi to bez jakiegoś szczególnego entuzjazmu, ale to pewnie tymczasowy szok wywołany wspaniałą nowiną nie pozwala uzewnętrznić błogostanu jaki nią zapewne owładnął.
4) A ponieważ nie lubi tłoku na autostradzie do nieba, więc zataja newsa przed kamratami, żeby w spokoju sobie najfajniejszą chmurkę wybrać. A reszta niech dalej obdziera ze skóry przypadkowe pospólstwo płci żeńskiej i cierpliwie czeka w kolejce po niebiańskiego nobla w dziedzinie sadyzmu zwyrodniałego.

Doprawdy to ma sens

ocenił(a) film na 6
orion_2

No i pięknie wyliczyłeś główne bzdurności filmu.

A tu parę linków dla ukojenia twojego słodkiego niedowiarstwa:
http://www.criticalprolapse.com/2010/08/transgressive-cinema-2-martyrs-2008.html
http://www.lemonde.fr/cinema/article/2008/09/02/martyrs-rude-expression-d-un-cin easte-en-colere_1090590_3476.html
http://www.redbubble.com/people/polygonist/art/5140472-1-ecce-homo-92-martyrs-te ars-of-eros

PS
I jeszcze co do bozi to spieszę wyjaśnić że była to metafora tezy przedstawionej w filmie, że po drugiej stronie JEST jakaś forma OBECNOSCI a na dodatek obecności KOMUNIKOWALNEJ.

ulrika_2

Pięknie wyliczyłbym główne bzdurności filmu, gdybym sądził, iż w filmie jest przedstawiona teza "że po drugiej stronie JEST jakaś forma OBECNOŚCI a na dodatek obecności KOMUNIKOWALNEJ". Moim zdaniem taka teza tam nie występuje.
1) Założenie, że do kontaktu z komunikowalną "formą obecności" musowo trzeba delikwenta obedrzeć ze skóry trąci maksymalnym absurdem. "Forma obecności" z definicji jest wszechmocna, więc nie wymaga specjalnych warunków, aby sobie z delikwentem uciąć pogawędkę. Skoro zatem nie jest to potrzebne "formie obecności" tzn. że potrzebne jest to człowiekowi. To z kolei każe przypuszczać, że człowiek poddany ekstremalnym cierpieniom po prostu ma halucynacje stworzone przez umęczony mózg, a nie komunikację z "formą obecności".
2) Anna mogła snuć opowieść w kilku wariantach. Zastanówmy się jaki wariant pasuje do późniejszego zachowania Mademoiselle? Moim zdaniem żaden.
- wariant pierwszy - po śmierci nie ma niczego - efekt: Mademoiselle nie popełnia samobójstwa, tylko cieszy się życiem, póki jeszcze ono trwa.
- wariant drugi - po drugiej stronie jest komunikowalna "forma obecności" - efekt: komunikowalne "formy obecności" po drugiej stronie mają to do siebie, że dają łupnia złym ludziom, więc Mademoiselle nie zabija się, bo się boi.
- wariant trzeci - Załóżmy jednak, że ta forma obecności jest tolerancyjna i sympatyzuje z psychopatami - efekt: Mademoiselle pijana z radości dzieli się "dobrą nowiną" z pokrewnymi duszami i w doborowym towarzystwie dąży do bliskiego kontaktu trzeciego stopnia z "formą obecności". Problem w tym, że nasza Mademoiselle wcale szczęśliwa nie była. Była raczej zobojętniała, jakby okazało się, że szlag trafił jej piękny plan. Efekt - jeśli czegoś się dowiedziała, to najprędzej tego, że po drugiej stronie niczego nie ma. Żadnej formy obecności. I rozczarowana, rozgoryczona dziurawi sobie łeb.
Mało to prawdopodobne (patrz: efekt w wariancie pierwszym), ale inne tłumaczenia jeszcze słabiej pasują.

Natomiast moja teza jest dużo prostsza - film jest o psychopatach tego świata. I o tym, że jak sobie coś ubzdurają, to za tą mrzonką pójdą po trupach. I tychże psychopatów należy się wystrzegać. Generalnie skojarzenia miałem z hitlerowskim obozem śmierci, w którym robiono eksperymenty na ludziach, aby opracować nowe medykamenty ratujące "nadludzi". Tutaj też jest grupa "nadludzi" którzy korzystając z władzy, chcą kosztem innych ludzi wiedzieć, co jest po drugiej stronie. Jeśli przyjmiemy tę tezę, to końcówka filmu nie ma znaczenia, bo reżyser wcale nie chciał odpowiedzieć na pytanie co jest po drugiej stronie. Chciał pokazać do czego są zdolni psychopaci i jak poronione pomysły mogą im przyświecać.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem