Troma z budżetem? No, może bez przesady, choć i tak "Troma's War" może zaskoczyć, albowiem poziomem wykonania nie odbiega od przeciętnej produkcji klasy C. Mamy więc oto grupę przeciętnych (no dobra, nie do końca...) Amerykanów, którzy uchodzą z życiem z katastrofy samolotu, by stoczyć zaciętą walkę z zamieszkującymi "bezludną" wyspę terrorystami.
Humor durny, efekty tandetne, teksty czerstwe, a aktorstwo kiepskie - czyli wypisz wymaluj, dziełko z wytwórni Lloyda Kaufmana. Choć przyznam, że jak na produkcję Tromy, owa pozycja nie jest jakoś szczególnie zakręcona. Owszem, pomysł wyjściowy jest absurdalny, mamy dziwaczne postaci i niepoprawne żarty, ale większość czasu ekranowego zajmuje rasowa rozwałka. Trochę tak, jakby panowie Kaufman i Herz wymarzyli sobie nakręcić produkcję z Chuckiem Norrisem, tylko bez Chucka i na własnych zasadach. Niby pastisz, ale - poza paroma wyjątkami - wielkich powodów do uciechy nie ma. Obejrzeć można, bo zdecydowanie lepsze to od wielu pozycji z katalogu wytwórni, ale szaleństwa Toxiego tutaj nie uświadczymy.