Spodziewałam się czegoś więcej a tu wszystko takie płaskie, nijakie jakby po łebkach. Robione pod tezę, że miłość i bogactwo nie stoją ze sobą w parze. Związek Lucy i Henry'ego tak się fajnie zapowiadał (szczera rozmowa przy stole w restauracji) a potem zero jakiegoś większego rozwinięcia. Są filmy o których myślimy jeszcze długo po seansie a tu niestety bez emocji.
Zgadzam się że zmarnowali ten film, bo początek był na wysokim poziomie a potem wszystko się rozjeżdża (uwaga spoilery dalej) ... Dakota i Pedro zero intrygującej relacji, wiadomo że zwiastun to nie film ale spodziewałam się czegoś innego, większej stawki emocjonalnej, że to faktycznie będzie jakiś milosny, nie koniecznie seksualny, ale trójkąt jednak. A tutaj jakieś marne dialogi, zero iskry, nic. Jedyne fajne momenty filmu to tak naprawdę te wywiady z klientami i klientkami biura matrymonialnego. I ten format też się tu sprawdził naprawdę dobrze, jest to warte oglądania. Natomiast relacje z facetami Dakoty to nuda i nędza. A co najbardziej mnie w tym filmie zawiodło to nie ironiczna narracja rodem z komedii romantycznych z lat 90, że jedyne szczęśliwe zakończenie to ślub i bycie w związku ( rozmowa Lucy z Sophie przy stole w jej domu) - no szlag mnie trafia - atrakcyjna, inteligentna kobieta, ma własną kasę i mówi że umrze w samotności - girl.. to nie jest średniowiecze. Co to za przestarzały sposób myślenia?? XD (winię scenariusz). Nie wiem czy inni się tu ze mną zgodzą ale wg mnie to było słabe, takie podsumowanie życia singla. Gdzie badania mówią wyraźnie że single women są szczęśliwe i odnoszą personalnie więcej sukcesów i mają bogate życie. Sama jestem w związku ale mam przyjaciółkę która robi kurs lotniczy w tej chwili i nie podoba mi się że ktoś by do niej mówił z ekranu takie bzdury że jej czegoś w życiu brakuje bo nie ma męża. Xd
Pewnie umrze w samotności, ma 39 lat, zegar biologiczny tyka, już niemal stanął, ale to przecież były jej wybory i nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, niech sobie robi kursy lotnicze, albo coś i wyciąga z tego życia, które ma, ile może. To nie średniowiecze.
Rozlane mleko sugeruje że coś się zepsuło , jest strata . Nie każdemu jest pisane rodzinne życie i jak mantrę można powtarzać że to nic złego ale i tak społeczeństwo chce ci wmówić, że jesteś obywatelem drugiej kategorii .
Nie chodzi o to czy się ktoś z Tobą zgadza czy nie. Po prostu mylisz się, właśnie badania mówią coś zupełnie innego. To kobiety z dziećmi, mężem lepiej zarabiają i są szczęśliwsze.
Ale bzdury. Jak niby więcej mają zarabiać, jak chodzą na macierzyńskie i wychowawcze. Znam wiele nieszczęśliwych i umęczonych matek - Polek - ostatnio jedna jęczała na lekcji pływania, że ja to postępy robię, a ona biedna, tylko raz w tygodniu może na basen, bo dzieci. Odpowiedziałam jej: "to trzeba nie mieć dzieci", to się zamknęła z tym jęczeniem.
Ale zobacz kto ten film zrobił jakaś koreańska która praktycznie nic nie zrobiła a jak ktoś debiutuje w czymś to są jego początki i nie zawsze od razu hit wychodzi. Trochę dziwne że dość znani aktorzy zdecydowali się zagrać w tym czymś, predzej bym się spodziewał nieznanych twarzy. Ale wtedy pewnie mniej osób byn przyciągną i do tego grali to w kinach gdzie czasem dużo lepsze produkcję trafiały tylko do vod.
Ta jakaś Koreanka ma nominacje do nagród za reżyserie i scenariusz na najważniejszych festiwalach.
I co z tego ze cos tam dostala co nie znaczy od razu ze wiele potrafi , jej dorobek filmowy jest maly. To ze cos komus sie raz uda nie znaczy ze kolejne filmy beda tez super.
Są ludzie, którzy chcą związku i tacy co go nie potrzebują. Jeśli bohaterka (Sophie) była tak zdesperowana, że zatrudniła swatkę to znaczy, że jej zależy. I nie była w stanie być szczęśliwa sama z sobą i swoimi osiągnięciami - takie kobiety wciąż istnieją ... To jednak komedia romantyczna z głównym przesłaniem, że miłość jest najważniejsza, a samo małżeństwo to transakcja handlowa (co w moim odczuciu dość "wyśmiewa" sam koncept małżeństwa dla faktu posiadania małżonka). Fakt, mogli wrzucić choć jedną bohaterkę, dla której bycie singlem nie jest końcem świata i potrafi się tym cieszyć, np. rozwinąć postać którejś ze swatek - zwłaszcza, że film nie jest przesadnie długi i dodatkowe kilka minut raczej by nikogo nie zabiło XD
Ten film miał niezły pomysł i kilka spoko scen, ale dla mnie jakoś tak nieskładnie wyszło jako całość. Lucy powinna najpierw przejść terapię, bo ma ewidentnie nierozwiązane problemy związane ze swoim dzieciństwem i rodziną, dopiero wtedy powinna myśleć o jakimkolwiek związku. Jakoś lepiej odebrałam Harry'ego i Johna, może dlatego, że mieli mniej czasu na ekranie i nie zdążyli mi (scenarzyści) zepsuć odbioru postaci. Harry wiedział czego chce i do tego dążył, od początku stawiając sprawę jasno. John rozumiał kim jest i że nie jest w stanie zadowolić Lucy będąc sobą. O wiele bardziej bym uwierzyła w przemianę głównej bohaterki, gdybyśmy dostali montaż jej chodzenia na terapię, informację typu "rok później" i ponowne spotkanie z Johnem.
Potrzeba miłości i przynależności to jedna z podstawowych potrzeb zaraz po potrzebach fizjologicznych i bezpieczeństwa na piramidzie potrzeb Maslowa. Dlatego większość kobiet i mężczyzn chce z kimś być. Niezaspokojona potrzeba narasta. Oczywiście można ją zagłuszyć, szczególnie w obecnym świecie jest co robić. Zawsze możemy się zająć karierą, zabawą. Zazwyczaj takie osoby nie dają tego po sobie poznać. Tylko że to zagłuszanie i często w chwili szczerości z samym sobą się to z nich wylewa, czują, że ich życie nie jest pełne. To naturalny mechanizm, który ciężko wyłączyć. Szczególnie gdy już się sporo osiągnęło tak jak bohaterki filmu, one już mają szczęśliwe życie, ale wciąż czegoś im brakuje. Jak w piosence Urszuli „Rysa na szkle” - Czego wciąż mi brak? Przecież wszystko mam, Nie zrozumie nigdy mnie, Ten, kto nie jest sam. Więc jest to jak najbardziej realistyczny element w filmie o którym mało się mówi w mediach. Zazwyczaj jest to temat pomijany, a który może być przyczyną różnych depresji i zaburzeń w cale nie tak rzadkich we współczesnym świecie.
Moja prababcia, babcia i mam miały mężów. Żadna z nich nie była z nimi szczęśliwa. Związek to nie recepta na szczęcie.
Skąd pomysł, że OP by wybrała Harry'ego. Napisała tylko, że związek został w filmie słabo rozwinięty XD