PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10054963}

Materialiści

Materialists
2025
6,1 12 tys. ocen
6,1 10 1 12385
6,0 52 krytyków
Materialiści
powrót do forum filmu Materialiści

po obejrzeniu The Materialists oficjalnie muszę dodać Celine Song do grona moich ulubionych reżyserek i scenarzystek.

The Materialists to romcom, ale boleśnie realistyczny, szczery i życiowy. to film, który nie ucieka w cukierkowe iluzje. wręcz przeciwnie – z chirurgiczną precyzją rozkłada na czynniki pierwsze współczesne randkowanie i całą toksyczną ideologię, która często kryje się za romantycznymi marzeniami.

gatunek romcomu ma to do siebie, że cechuje go cukierkowatość, sporo deus ex machina i budowanie wybitnie nierealistycznych oczekiwań – wobec partnerów, relacji, życia. osobiście lubię romcomy, zwłaszcza te z lat 80. i 90., które uważam za absolutnie ikoniczne (Notting Hill, My Best Friend’s Wedding, Pretty Woman, When Harry Met Sally), mam do nich ogromny sentyment i to one ukształtowały moją miłość do gatunku. wśród nowszych bardzo cenię Rye Lane i Always Be My Maybe, ale The Materialists to pierwszy współczesny romcom, który zachwycił mnie tak bardzo i trafił w serce równie mocno, jak te klasyki.

The Materialists korzysta z konwencji gatunku komedii romantycznej aby ujawnić ponurą i szczerą analizę współczesnych randek, przerażającą nieprzewidywalność autentycznej więzi i strach, jaki wszyscy odczuwamy przed uznaniem nas za bezwartościowych w coraz bardziej płytkim społeczeństwie.

Song dokonuje w punkt wnikliwej analizy na randkowanie we współczesnych czasach: desperackie próby znalezienia „tej właściwej” osoby, wygórowane i powierzchowne oczekiwania, a także wobec kobiet: ageizm , body shaming, nieustanny strach przed przemocą ze strony mężczyzn. z kolei mężczyźni poddawani są ogromnej presji do tego stopnia, że uciekają się do bolesnych zabiegów chirurgicznych, by dodać sobie kilka centymetrów wzrostu, aby zyskać większą wartość rynkową.

z reguły nie cierpię protagonistek w romcomach – często infantylne, oderwane od rzeczywistości – ale Lucy jest wyjątkiem. jej chłodny, materialistyczny stosunek do miłości nie wynika z cynizmu, tylko z doświadczenia: życia w niezamożnej rodzinie i obserwacji rozpadu małżeństwa swoich rodziców. otwarcie mówi, że głównym kryterium u potencjalnego partnera są dla niej wysokie zarobki – i jest to głęboko zniuansowane, absolutnie zrozumiałe.

w komediach romantycznych często pojawia się oklepany motyw odkrycia pasji – protagonistka rzuca nudną pracę i nagle odnajduje powołanie. w The Materialists podoba mi się, że Lucy na końcu rezygnuje z awansu i planuje odejść z pracy w matchmakingu, mimo że ma do tego smykałkę. historia zostaje zawieszona w momencie, gdy w ogóle nie ma pojęcia , w jakim kierunku chce rozwijać się zawodowo gdy na dobre rezygnuje z pracy w której wykorzystywała swój talent jako swatka. i to jest w porządku. w klasycznych romcomach dostajemy domknięcie zawodowe jeszcze przed napisami końcowymi, a tutaj ten aspekt toczy się już offscreen.

film podkreśla, że małżeństwo to często czysty biznes: chłodna kalkulacja, ściśle określone powierzchowne kryteria, desperacki wyścig z czasem. związek niekoniecznie oparty jest na głębokiej miłości – częściej na potrzebie potwierdzenia własnej wartości i poczucia bezpieczeństwa. Lucy przez cały film podkreśla, że jej priorytetem jest finansowa stabilność – coś, czego zawsze jej brakowało. a jednak na końcu wybiera Johna, który już bardziej nie mógłby spełnić to najbardziej dla niej kryterium. Lucy nie obiecuje, że nie będzie źle i że będzie z nią łatwo. ale podejmuje to ryzyko. bo małżeństwo z miłości to krok w przepaść, ale też coś, czego pragnęła dla swoich klientów – by znaleźli kogoś, kto będzie z nimi „buddy to the grave”.

uśmiechnęłam się szeroko, gdy odkryłam, że Celine Song to fellow Virgo. wszystko nabrało sensu. jej twórczość jest niesamowicie wnikliwa, analityczna. emocjonalny realizm jest esencją jej stylu: mistrzowsko balansuje między uczuciowością a surową prawdą. postacie Song czują głęboko, ale nie są melodramatyczne – ich emocje są złożone, często sprzeczne. nie boi się pokazać niejednoznaczności relacji, tęsknot, niespełnionych potencjałów i trudnych decyzji.

--Past Lives to cicha, medytacyjna opowieść o alternatywnych ścieżkach życia i pytaniu „co by było, gdyby”.
-- The Materialists to zderzenie pragnienia miłości z brutalnymi realiami społeczno-ekonomicznymi i polityką ciała.

podstawą twórczości Song jest autentyczność i codzienność jako fundament dramatu. zamiast wielkich zwrotów akcji – drobne gesty, spojrzenia, niedopowiedzenia. interesuje ją to, co dzieje się „pomiędzy” – nie dramaty, tylko małe momenty prawdy.

kobiece postacie w jej filmach są głęboko osadzone w społecznych realiach. ich wybory – zarówno romantyczne, jak i zawodowe – komentowane są przez pryzmat systemowych uwarunkowań: patriarchatu, klasowości, ageizmu, body shamingu. Song nie przedstawia kobiet jako „sympatycznych bohaterek”, ale jako złożone, czasem trudne osoby, których decyzje są ukształtowane przez realia, nie bajki.

w The Materialists widać to świetnie: główna bohaterka nie musi się „poprawić” ani zmiękczyć, żeby zasłużyć na miłość. jej chłód i materializm nie są wadami – to mechanizmy przetrwania.

Song subtelnie odwraca gatunkowe schematy – nie wywraca romcomu do góry nogami, ale wsącza w jego strukturę prawdę, której zwykle tam nie ma. jej romcom nie kończy się „i żyli długo i szczęśliwie”, a dramat nie potrzebuje tragedii, by złamać serce.

Celine Song robi to wszystko przez pryzmat ciszy, smutku i uczciwości wobec realiów. jestem absolutnie zachwycona The Materialists i samą Celine Song. nie mogę się doczekać jej kolejnych filmów.