Oglądając film nie mogłem odeprzeć wrażenia, że jest on łudząco podobny do dzieł
Alejandro Gonzaleza Inarritu. Historia 3 przeplatanych wątków, które finalnie się łączą.
Ponadto scena rodzenia przez Naomi Watts jest jakby skopiowana z 21 gramów. Dlatego
właściwie się nie zdziwiłem, gdy na napisach końcowych meksykański reżyser figurował
jako producent wykonawczy.