Wszytskim zainteresowanym wątkiem ekshumacji, polecam książkę Katarzyny Kobylarczyk "Strup.Hiszpania rozdrapuje rany". Bardzo mocno wyczerpuje temat.
Poniżej przeklejam moją trecenzję książki z LubimyCzytać
"Moja wiedza o hiszpańskiej wojnie domowej, na pewno była większa nż przeciętnego Polaka. Z racji zainteresowań historycznych, obejrzałem kilka dokumentów nt. temat, kilka wykładów (głównie prof. Wielomskiego - którego sympatia jest po stronie Frankistów) , postudiowałem mapy z wojny etc. Plus obejrzane kilka filmów fabularnych osadzonych w realiach wojny. Znana mi była Guernika, Belchite, zdjęcie młodej anarchistki z Barcelony, legion Condor, Dąbrowszczacy czy "doradcy" NKWD.
Wiedziałem z grubsza o ilościach ofiar - gdzie stosunek liczby ofiar reżimu frankistów i lewicy wynosiła średnio 3:2. Nie wiedziałem o charakterze tych zbrodni. 100.000 ofiar jak mawiał klasyk Józef to statystyka - jednak gdy czyta się o 15 zamordowanych z jednej wioski, 10 z drugiej, 200 w zbiorowej mogile. I wszyscy nie zginęli na "wojnie" tylko w ramach crimenes de retaguardia - czyli zbrodni na tyłach. Nie ważne, czy byłeś dobrym księdzem, dobrym nauczycielem, lewicującym robotnikiem najemnym, zaangażowanym urzędnikiem, bogatszym chłopem. Jeśli diabelskiego lata 1936 znalazłeś się po złej stronie frontu i na odpowiedniej liście proskrypcyjnej - czekała Cię śmierć. I teraz najciekawsze. Jeśli zginąłeś z rąk rojos (czerwonych) miałeś po wojnie tablicę, pomnik, pamięć lokalnej społeczności. Jeśli jednak strzelali do Ciebie członkowie Falangi - twoje zapomniane zwłoki rozpadały się w bezimiennych mogiłach.
To jest największy szok, jak ta sprawa była przez wiele lat w Hiszpanii przemilczana. Echa wojny domowej widocznie podskórnie dudnią w Hiszpanii do dziś, i prędzej czy później mogą wrócić ze zdwojoną mocą. Wynik wyborczy VOXu - postfrankistów i separatyzm kataloński - mogą być tego sygnałami.
Bardzo ciekawa książka, polecam wszytskim fanom Hiszpanii i historii XX wieku.
PS. Polecam po lekturze przesłuchać zarówno piosenkę "Ay Carmela" jak i "Cara as Sol"- hymny republikanów i falangistów. I w ramach refleksji pomyśleć o tych pięknych pieśniach zrodzonych w okrutnym czasie"
Podobnie to wygląda u nas - podziemie antykomunistyczne po 1945 r. i stosunek do sytuacji politycznej zaraz po wojnie, gdzie też nic nie było czarno białe i po żadnej ze stron nie było samych dobrych ani samych złych ludzi, a Polak strzelał do drugiego Polaka za to, że opowiedział się po jednej z tych stron. Jedni w całej swojej zbiorowości mieli za PRL pomniki i byli bohaterami ci drudzy w całej swojej zbiorowości zostali uznani za bandytów, pochowani w bezimiennych mogiłach i skazani na zapomnienie.
Ano właśnie! Dobry kontrapunkt. Polskie powojenne pokolenia nasze szkoły wychowały w kulcie hiszpańskiej wojny domowej - Brygady Międzynarodowe, generał Walter, tragiczna Guernica, Hemingway - to wszystko byli nasi bohaterowie - nasza sympatia była zawsze po ich stronie. Tak nas poprawnie nauczono. Bo po drugiej była przecież okrutna falanga i niemieccy faszyści. A kto by się przejmował tysiącami zamordowanych zakonnic i księży, choćby w skomunizowanej Barcelonie? Nikt - bo nawet nikt o nich nie wiedział. Więc sympatia do komunistów hiszpańskich nam do dziś pozostała - jak widać...