Skoro Neo jest już tym całym Guru i nic ze świata Matrixa nie może go ruszyć, to po co te wszystkie niekończące się sceny walk??? Przecież sama świadomość załatwiłaby całą sprawę. A najlepszy jest sprawdzian Serafina: Prawdziwego wybrańca poznajemy po tym jak się bije??? A nie przypadkiem po tym że stanąłby nietykalny i powiedział: "Przestań skakać drogi chłopcze, nim zrobisz sobie krzywdę bo mi nie jesteś w stanie"??? Pewnie że nie, bo aby w obecnych czasach film osiągnął sukces - dobry scenariusz i niezła obsada to jeszcze za mało - oprócz tego film musi być kompletnym łajnem.
Zgodzę się z mniej więcej połową Twojej wypowiedzi. Oczywiście można argumentować, że to czy tamto jest przenośnią albo jest uzasadnione technicznie lub informatycznie. Ale oczywiste jest, że tu chodziło o stworzenie widowiskowego filmu z mnóstwem fajerwerków.
A jeśli chodzi o sukces, to nie jestem przekonany, czy "M" dwójka i trójka odniosły wielki sukces jako takie. Wg mnie po prostu odcięły swoje kuponiki z sukcesu jedynki. I na pewno o to chodziło. I wszyscy o tym wiedzą.
Pozdrawiam