Matrix Rewolucje

The Matrix Revolutions
2003
7,1 222 tys. ocen
7,1 10 1 222089
5,2 36 krytyków
Matrix Rewolucje
powrót do forum filmu Matrix Rewolucje

Nie czytajcie...

użytkownik usunięty

Nie czytajcie jak nie chcecie. Napisałam to tylko po to by się wygadać, bo nie mam z kim porozmawiać o tym filmie.
Rewolucje podobały mi się jak całość, jednak na miejscu braci Wachowskich nie uśmiercałabym Neo i Trin. Wolałabym żraczejeby zginął Morfeusz, ponieważ uważam, że jego przeznaczeniem powinno być odnalezienie , wyszkolenie i przygotowanie Wybrańca do walki a potem powinien spektakularnie umrzeć. Bo w końcu czym Trin zasłużyła na śmierć bardziej niż ktokolwiek inny? A w chwili kiedy wyzionęła ducha już było wiadomo, że Neuś też musi zejść z tego padołu, bo przecież nie będzie żył samotnie.
Tak jak w recenzji Reaktywacji pisałam, że rola Moniśki (Persefona) była "ograniczona", tak przy Rewolucjach powstrzymam się od komentarza.
Za to Smitek według mnie pobija wszystkich i wszystko. Jest tak zły, wredny i zarozumiały, że aż staje się nieodparcie pociągający. Gdzybym mogła "pobawić się" scenariuszem, to normalnie bym go w kimś zakochała np. w Persefonie, (bo w tym filmie raczej w kobietach przebierać nie można) i wtedy przestałby być taki niezniszczalny hojrak ( ale i tak go kocham)
fajny był też Dzieciak i Meroving, tylko ta Wyrocznia w każdej cześci mówi właściwie to samo tyle tylko, że innymi słowami.
Podsumowując, Rewolucje bardzo mi się podobały, ale najchętniej wycięłabym 2 fragmenty: śmierć Trin i Neo.
No, wreszcie skończyłam.

to kwestia wyboru
<<<<<< Bo w końcu czym Trin zasłużyła na śmierć bardziej niż ktokolwiek inny? A w chwili kiedy wyzionęła ducha już było wiadomo, że Neuś też musi zejść z tego padołu, bo przecież nie będzie żył samotnie. >>>>>>

:)))

Na pocieszenie pozostaje Ci chyba fakt, że Trinity WYBRAŁA swój los. Pamiętasz scenę u Merowinga? Spytał jej wprost, czy jest gotowa umrzeć za Neo - i nie zawahała się, podjęła decyzję.
Poza tym, taki był los Neo od samego początku. Musiał się poświęcić, a co najważniejsze - musiał sam WYBRAĆ swoje poświęcenie ponad cokolwiek innego. Przez całą trylogię Wyrocznia (i nie tylko ona...) umiejętnie uczyła go dokonywania wyborów - które pozwoliły mu na osiągnięcie prawdziwej wolności.

Jak tak teraz o tym myślę, cała ta historia robi się coraz bardziej...piękna i niesamowita...

użytkownik usunięty
vainamoinen

Dzięki
Rzeczywiście, masz rację, Trin wybrała swoje przeznaczenie już wcześniej, podobnie jak Neo, oboje byli gotowi oddać życie za siebie wzajemnie. Ale nie ukrywam, że dopuki Trin nie umarła ,do końca myślałam, że Neuś zrobi jej reset, a tu niestety nie. No cóż, tak musiało być.
Powiedz mi co Ci się podobało i nie podobało w Rewolucjach lub w Reaktywacji i kogo lubisz a kogo nie.
PS. Czytałeś może "Wybierz czerwoną pigułkę. Nauka, filozofia i religia w Matrix"? Pytam bo nie qwiem czy ta kasiażka jest godna zakupu.
Wielkie dzięki za słowa pocieszenia. Odezwij się jeszcze.###

o preferencjach...
Co do tej książki - od początku odnosiłem się do niej z niechęcią - ale tylko dlatego, że ukazała się ona, po prostu, o rok, półtora, za późno. Zbiór esejów interpretacyjnych dotyczących filmu "Matrix" jako całości (przede wszystkim, bo do kontynuacji też się tam nawiązuje) nie powinien ukazywać się DOPIERO w momencie, gdy filmu "Matrix" nie można już traktować jako całości...gdy stał się on jedynie początkiem opowieści, a nie opowieścią samą w sobie. Co do samych esejów, czytałem bodajże trzy pozytywne opinie na ich temat - i nie spotkałem się z negatywną oceną tej książki, w ogóle. Podejrzewam więc, że książka jest warta uwagi, jednak moment jej wydania jest podyktowany pobudkami czysto marketingowymi... No więc, odpowiadając w końcu na pytanie...kup ją, jeżeli tylko kosztuje mniej niż 30 zł, a Ty nie odmówisz sobie niczego wydając te pieniądze. ;))

[ Dodam, że sam chętnie przeczytałbym tę książkę, ale jako przygotowanie merytoryczne ;) przed Reloaded - teraz zwyczajnie nie mam ochoty... ]

Co mi się podobało / nie podobało w Reloaded/Revolutions...postaram się jak najbardziej skrótowo, bo nie chcę Cię zanudzać...

Przede wszystkim, do obydwu filmów miałem, zaraz po pierwszym obejrzeniu, identyczny stosunek: CO TO MA DO DIABŁA BYĆ???... W przypadku Reloaded stan furii trwał jedynie niecałą dobę, w przypadku Revolutions - dwa dni. W każdym z przypadków, uświadamiałem sobie jakiś szczegół, który umknął mojej uwadze, zaczynała się w moim umyśle lawina kolejnych...i zmieniałem zdanie.

--------------

RELOADED
Jako film sam w sobie, uważam za najlepszy z trzech. Jest perfekcyjny w każdym calu, doskonały, piękny, intrygujący, mądry, szalenie wciągający i wywołujący chyba najbardziej pozytywne emocje... Jedyne trzy rzeczy, jakie psują mi wrażenie, to: a) dredy Bliźniaków, które wyglądają tak, jakby miały im się zaraz odkleić i odpaść; b) scena, w której Smith mówi: "everything is happening exactly like before", bo to JEDYNA rzecz, której w tej całej cholernej trylogii nie rozumiem - skąd Smith może o tym wiedzieć?...; c) Rada Zionu - ble, fe, okropność, zalatuje Gwiezdnymi Wojnami, i do tego traktuje swojego dowódcę (Locka) jak śmiecia, rozstawiając go po kątach, i niszcząc jego autorytet na forum...Wachowscy chyba nigdy nie byli w wojsku... ;)

Odnoszę się oczywiście z sympatią do wszystkich głównych bohaterów (chociaż Morfeusz robił na mnie zawsze największe wrażenie ;), ale tu pojawili się wspaniali Merowing i Persefona oraz Serafin. Trafił do mnie Link ze swoją spontanicznością, chociaż miałem wrażenie, że Wachowscy zbyt często rozluźniają nim napięcie w końcowych partiach filmu...

A najbardziej ze wszystkiego, uwielbiam podkład muzyczny, a szczególnie utwór Fluke (z imprezy w Zionie) oraz 'Mona Lisa Overdrive' (z autostrady), które powodują intensywne wydzielanie hormonów szczęścia w moim mózgu... ;)

-----------------
REVOLUTIONS
Sam film jednak mnie nie przekonuje. Nie potrafię jeszcze wypunktować dokładnie czego mu zabrakło, ale jest zdecydowanie...nudniejszy od Reloaded. Myślę, że głównym tego powodem jest fakt, że kompletnie nie trafiła do mnie - pod kątem czysto rozrywkowym - scena bitwy o Zion. Strasznie się na niej wynudziłem...
Druga rzecz natomiast, na której się zawiodłem, to brak jakichkolwiek wyjaśnień na temat przeszłości (natury?) Serafina, Merowinga i Persefony. To wszystko się wyjaśni w przyszłości (komiksy, kolejne gry?...), ale pomimo wszystko, szkoda, że nie teraz. Rozumiem jednak, że nie wolno było odchodzić od głównego wątku - Rewolucje nie są filmem o samym Matrix (Reloaded spełniało tę rolę), tylko o tym co dzieje się wokół niego...o Neo, Wyroczni i Zionie...

Wspaniały w Rewolucjach był Bane; kibicowałem do końca Linkowi i Zee, aby mogli znów się zobaczyć...; i jedyną rzeczą jakiej mi zabrakło, to Niobe, Ghost i Sparks - czyli załoga Logosa...grając w Enter the Matrix, zdążyłem się do nich naprawdę przyzwyczaić, szczególnie do Ghosta (tak przy okazji, był bliskim przyjacielem Trinity, w dodatku kochał ją niespełnioną miłością... :). Naprawdę liczyłem na to, że trochę więcej wniosą do fabuły...tym bardziej, że Sparks (operator Logosa) jest jajcarzem z krwi i kości - byłem pewien, że zostanie w Rewolucjach skonfrontowany z Linkiem, ale cóż...

Jeżeli zaś chodzi o całą resztę, czyli aspekt fabularno-intelektualny, jestem usatysfakcjonowany absolutnie... :)

Żałuję tylko, że tak mało osób potrafi sięgnąć umysłem w troszkę inny wymiar, otworzyć się na pewne rzeczy, bo to powoduje, że film ten - czy raczej trylogia - pozostaje po prostu kompletnie niezrozumiana...a raczej albo odrzucona, albo przeinterpretowana. ;)

Pozdrawiam!

użytkownik usunięty
vainamoinen

to znowu ja
Hej, to znowu ja.
Zmieściłeś się w limicie, książka kosztuje 29 złociszy, to aż o
1 złocisz mniej od 30 złociszy.
Mówisz , że po pierwszym obejrzeniu nie wiedziałeś z czym to się je, ale bez obaw ja też tak miałam, tylko że u mnie to jeszcze czasem powraca (coraz rzadziej na szczęście).

Zgadzam się z Tobą, że Reaktywacja jest najlepsza z całej trylogii. W 1-ce mieli za mało kasy na efekty, więc idealnie rozwinęli fabułę, skupili się na głębi i filozofii. W 3-ce za to mieli już za dużo kasy i cała filozofia została zepchnięta na dalszy (daleki) plan na rzecz efektów (swoją drogą bardzo udanych). Za to w 2-ce myślę że wszystko zostało wypośrodkowane, jest i przesłanie i fajowe efekty. Tak jak na Reaktywację chciałam isć jeszcze raz, tak na Rewolucje nie mam siły. Nie chcę znów patrzeć na ich śmierć (sorki, że ja znowu o tym, ąle nie mogę się pogodzić z tym, że nie mieli happy endu). Ale coż

A Smitek mówi, że "wszystko dzieje się dokładnie tak jak przedtem", bo Neuś jest 6-tą anomalią (Wybrańcem) i to wszystko powtarza się dokładnie 6-ty raz i Smitek jest 6-ty raz wysyłany przez system by zlikwidować Wybrańca (chyba o to chodzi).

Nie wiesz czego Ci brakuje w Rewolucjach? Mi brakuje...matrixa. Brakuje klimatu i rozbudowanej fabuły, w której wszystkie wątki byłyby płynnie połączone i wynikające bezpośrednio z siebie i z rozumowania widza. Najgorsze są filmy, które można opowiedzieć w 2-óch zdaniach, a Rewolucje niestety można: przez godzinę lecą do Zionu, a przez kolejną godzinę bronią go przed maszynami... i to wszystko. Na szczęście 1-ki i 2-ki nie można tak szybko streścić.

Muzyka rzeczywiście jesy super, ale z 2-ki podobają mi się chyba 4 czy 5 utworów, łącznie z tym na balandze w Zionie 9nie znam tytułu), ale za to w 3-ce podoba mi się większość (lubię takie wyjce, coś na wzór gregorianów i muzyki kościelnej)

Powiedz mi (jeśli wiesz) kim tak naprawdę była ta dziewczynka - Sati i jakie znaczenie miało jej pojawienia się, bo akurat tego nie wiem

A co do odrzucenia lub przeinterpretowania tego filmu, to wolę zdecydowanie to dugie. Przynajmniej ktoś próbując interpretować wysili swoje komórki zamiast od razu stwierdzić, że film jest nic nie wart.

PS Nie przejmuj się, że mnie zanudzisz, w końcu to ja pytam o Twoją opinię, a nie Ty mi ją narzucasz.
NARAZIE

obejrzałem właśnie po raz drugi...... :I
............i mam megamętlik w łepetynie.

Mogę brzmieć trochę jak pijany, wybacz proszę... :)

Rzeczywiście, już teraz rozumiem, masz rację - w Rewolucjach po prostu brakuje Matrix... Od momentu, gdy Neo zabija Bane'a i na serio rusza akcja w Zion, film jest dla mnie nie do oglądania... Pierwsza godzina jest niesamowita - oglądana na chłodno, bez rozbuchanych oczekiwań po Reloaded, które towarzyszyły Pierwszemu Oglądaniu... ;) Potem jest po prostu nudno, dlatego że WSZYSTKO TO JUŻ BYŁO...bez względu na to, czy wygląda jak nic innego wcześniej - bo pierwiastek ludzki jest nijaki, no i wydarzenia żadne ciekawe... W każdym razie, te 20-25 minut otępia, zobojętnia, na to co dzieje się później. No nic. Przebrnąłem. Skoro używam jednak takiego słowa, znaczy że nie trafia to wszystko do mnie... Uważam więc jednak Rewolucje za słaby film.

Mówisz, że <<<<<<<< Smitek mówi, że "wszystko dzieje się dokładnie tak jak przedtem", bo Neuś jest 6-tą anomalią (Wybrańcem) i to wszystko powtarza się dokładnie 6-ty raz i Smitek jest 6-ty raz wysyłany przez system by zlikwidować Wybrańca (chyba o to chodzi). >>>>>>>> Problem polega na tym, że właśnie NIE WIADOMO DO KOŃCA, jaką wiedzę na temat systemu mają agenci. Jest taka scena w Reloaded, tuż przed tym nieszczęsnym tekstem Smitha, kiedy Agenci wyważają drzwi i komentują obecność Neo: "To on. Anomalia. Kontynuujemy? Tak. To wciąż tylko człowiek.", po czym zaczynają walkę. Wygląda więc na to, że zdają sobie sprawę, kim jest (zresztą widzą to przecież, jako programy i jako agenci systemu), ale nie wiedzą DLACZEGO i PO CO ta anomalia występuje. A że wydaje się ona zagrożeniem, próbują je zlikwidować. Zresztą są przez system upgrade'owani w miarę jak rosną umiejętności Wybrańca. Tyle że system nie może mieć w zamiarze zlikwidowania Wybrańca - który jest przecież potrzebny do restartu... Poza tym, z punktu widzenia systemu, niebezpieczne byłoby, gdyby jakiekolwiek programy operujące w Matrix posiadały taką wiedzę, gdyż może ona trafić w ręce ludzi, a to grozi katastrofą i zaburzeniem cyklu (zabawne zdanie :)... Z kolei Merowing wie, ale on zwykłym programem nie jest, ale czy na przykład wiedzą o tym wszystkim jego mięśniaki?... Uff... :I
OK, więc jeżeli agenci nie wiedzą (wolę takie rozwiązanie), to znaczyłoby, że Smith wiedzę tę zdobył po prostu na drodze swego objawienia - transcendując system poznał wszystkie tajniki jego działania. Czyli w sumie jasne.
A jeżeli agenci o wszystkim wiedzą...to po prostu Smith wie, i tyle. Ale nie podoba mi się takie wyjaśnienie.
Bardzo ważnym jest, żeby pamiętać, że Smith NIE JEST częścią cyklu. Jest zjawiskiem nowym, dla systemu nieprzewidzianym. Jest drugim, po miłości, elementem zaimplementowanym do szóstego cyklu przez Wyrocznię...

Co do Sati...nikt nic nie wie. :I
No bo skąd?... Może ona pasuje do interpretacji 'hinduistycznej', w której jest brakującym elementem trójki Brahma-Kali-Vishnu?... Ale ja nie lubię takich interpretacji i wolę trzymać się faktów. Jej historia przedstawia się następująco:
Jej rodziców znasz. Są programami, a Sati, ich dziecko, jest programem, które nie ma swojego CELU. Jest po prostu piękna. Jest owocem miłości... Jej rodzice sprzedali shell termination code (kod powłoki, czyli powiedzmy, 'sposób na likwidację' :) Wyroczni Merowingowi, w zamian za przeszmuglowanie jej z powrotem do Matrix (nie ma celu, więc jest przeznaczona do kasacji). Dlatego Smith nazywa ją ostatnim wygnańcem. Poza tym, jednocześnie, Rama uzyskuje obietnicę zaopiekowania się Sati przez Wyrocznię. To ten wybór, o którym mówi Wyrocznia na początku Rewolucji...zgodziła się na to, wiedząc jednocześnie, że Merowing ją zabije...znalazła sobie jednak inną powłokę, czy też po prostu nie zlikwidowano jej całej, poza tym Oczu Wyroczni nie można zabrać siłą..............jest za późno na tego typu dywagacje... :))

A tak w ogóle to jest jeszcze jedna rzecz, której nie rozumiem - i baardzo mnie to martwi. Pod sam koniec Wyrocznia odpowiada Sati na pytanie, czy kiedykolwiek zobaczą jeszcze Neo: "I suspect so. Someday..." Jak bym nie patrzył, jak bym nie interpretował, jak bym nie rozumiał całego sensu tego wszystkiego - POWINIEN NASTĄPIĆ KONIEC CYKLU W JEGO OBECNEJ FORMIE... Nie powinno już być więcej anomalii........ I co to ma znaczyć?...

Dobranoc.. :I


użytkownik usunięty
vainamoinen

Ach ten Smitek
Hej, soski, że tak długo, ale trochę myślałam nad tym filmem i doszłam do wniosku, że im więcej razy się go (je) ogląda tym mniej się rozumie. Jeszcze niedawno myślałam, że ten film jest trochę prostszy, ale teraz to już nic nie wiem. Zaszyłeś mnie tym Smitkiem. Teraz kolej na moje przemyślenia. Popraw mnie jeśli napisałam gdzieś ewidentną bzdurę.
Prześledźmy wszystko po kolei

W 1-ce Smitek był Agentem Systemu, potem Neo mu coś tam nadpisał i Smitek przestał być Agentem Systemu, stał się niby wolny ale uwięziony w Matrixie. Teraz jako wolny "człowiek" nie musiał już wykonywać poleceń tylko myślał logicznie, dlatego też zawsze wyprzedzał Neo i czekał już na niego, (spodziewał się go), podczas gdy Agenci Systemu zawsze byli o krok do tyłu (dziwny ten System). Teraz Smitek chciał ukatrupić Neo, by ten nie dotarł do Architekta i nie doprowadził do restartu programu, gdyż wtedy Smith by zginął. (Wnioskuję z tego wszystkiego, że Smitek nie był aż tak potężny przy poprzednich "wybrańcach"). Kiedy Smith uwolnił się z Systemu to już nie tylko "musiał" coś wykonać ale też "czuł" co ma robić.
Agenci Systemu zostali wysłani, by dokopać Smitkowi, ale coż mogli zrobić, gdy ten potrafił się już klonować i zamieniać wszystkich w siebie. Taka akcja była podczas walki Neo z setką Smitków. Agent Systemu (nie wiem jak się naywa- ten z podłużną głową) zamienił jakąś babę w siebie i wyszedł z bramy, wtedy Smith go zatrzymał, Agent spojrzał na niego zdziwiony i mówi:"To ty!", a Smith: "Tak ja"... i włożył mu łapę w klatę.
Tylko faktycznie nie wiadomo po co System wysyłał Agentów , by zabili Neo.
A może System restartował się z przymusu, tzn każdy wybraniec docierał do Architekta wybierał ratunek dla Zionu i w tym momencie ginął, a System automatycznie się restartował i wszystko szło od nowa. A gdyby Agenci zatłukli Neo ( i pewnie każdego innego wybrańca), czyli usunęli anomalię to System działałby bez zakłóceń i nie potrzebowałby żadnych restartów. To tak samo jak kupisz grę na bazarze i nagle podczas grania ni z tego ni z owego coś się zawiesi lub wręcz wyłączy i trzeba zaczynać od nowa. Architekt tworząć Matrix skrzanił program i wyszedł mu Wybraniec (anomalia), którą należało unieszkodliwić, bo doprowadzała do zawieszania i restartu programu. Dopiero za 6-ym razem udało mu się napisać Neo, który wybrał inną drogę niż poprzednicy ,nie popełnił tego błędu co oni i wtedy program ruszył dalej. Wszystko działało dobrze, aż doszło do samoistnego rozładowania anomalii (Neo) poprzez zyczajną śmierć i System został uwolniony.........oczywiście do momentu aż Architekt znów czegoś nie zrąbie, a wtedy możemy się spodziewać MATRIX 4 - ZMARTWYCHWSTANIE NEO
Koniec. No i jak? Może to trochę przrkąbinowane, ale jak się posłucha opinii innych to czasem można się czegoś ciekawego (lub nie) doweidzieć. Co myślisz o tych wypocinach? PA

o rany...
-------------
jak się posłucha opinii innych to czasem można się czegoś ciekawego (lub nie) doweidzieć.
-------------

Święte słowa, oczekuję tego samego - słuchać jak najwięcej, bo może mi gdzieś coś umyka. ;)

W mojej głowie więc to wszystko przedstawia się trochę inaczej... ;)

------------
W 1-ce Smitek był Agentem Systemu, potem Neo mu coś tam nadpisał i Smitek przestał być Agentem Systemu, stał się niby wolny ale uwięziony w Matrixie. Teraz jako wolny "człowiek" nie musiał już wykonywać poleceń tylko myślał logicznie, dlatego też zawsze wyprzedzał Neo i czekał już na niego, (spodziewał się go), podczas gdy Agenci Systemu zawsze byli o krok do tyłu (dziwny ten System).
----------------

Świetna uwaga z wyprzedzaniem Neo, masz rację... :)

Wydaje mi się jednak, że Smith nie stał się 'niby' wolny, tylko rzeczywiście wolny i na pewno nie uwięziony w Matrix - cała historia z Bane'em pokazuje, że Smith w swojej nowej formie nie ma ograniczeń i jest w stanie dokonywać rzeczy niemożliwych dla innych programów - dosłownie transcendować Matrix (tak jak Neo, tyle że w drugą stronę).

---------------
Agent spojrzał na niego zdziwiony i mówi:"To ty!", a Smith: "Tak ja"... i włożył mu łapę w klatę.
---------------

Poznał Smitha jako Agenta, był po prostu zaskoczony; wtedy jeszcze system nie wiedział, co się z nim stało, bądź 'myślał', że został zlikwidowany (przez Neo, w finale pierwszej części).

---------------
Tylko faktycznie nie wiadomo po co System wysyłał Agentów , by zabili Neo.
A może System restartował się z przymusu, tzn każdy wybraniec docierał do Architekta wybierał ratunek dla Zionu i w tym momencie ginął, a System automatycznie się restartował i wszystko szło od nowa. A gdyby Agenci zatłukli Neo ( i pewnie każdego innego wybrańca), czyli usunęli anomalię to System działałby bez zakłóceń i nie potrzebowałby żadnych restartów.
----------------

Nie wiemy, co by się stało, gdyby Neo zginął tak sobie po prostu. Szczerze mówiąc, nigdy o tym nie myślałem, i to całkowicie nowa uwaga... :)
Wydaje mi się, podkreślam, WYDAJE ;) - że, jeżeli w ogóle miałoby to być możliwe (tzn. śmierć Wybrańca w Matrix), nie stałoby się nic, a prawie natychmiast urodziłby się w Matrix nowy Wybraniec. Przez śmierć Wybrańca równanie nie zostałoby zrównoważone, a to dlatego, że aby tak się stało, kod Wybrańca (czyli matematyczna anomalia niejako w nim obecna) musi zostać rozproszony w Źródle - to dopiero równoważy równanie, Matrix się reaktywuje, cykl rozpoczyna się od nowa.

------------
Architekt tworząć Matrix skrzanił program i wyszedł mu Wybraniec (anomalia), którą należało unieszkodliwić, bo doprowadzała do zawieszania i restartu programu. Dopiero za 6-ym razem udało mu się napisać Neo, który wybrał inną drogę niż poprzednicy ,nie popełnił tego błędu co oni i wtedy program ruszył dalej. Wszystko działało dobrze, aż doszło do samoistnego rozładowania anomalii (Neo) poprzez zyczajną śmierć i System został uwolniony...
--------------

Bardzo fajna teoria, i przede wszystkim bardzo oryginalna, gdyby tylko nie wynikała z jednej błędnej przesłanki - to nie Architekt stworzył Wybrańca, tylko Wyrocznia. Pierwsze dwa matrixy, które stworzył Architekt nie działały poprawnie, dlatego że człowiek nie miał w nich WYBORU. Światy te były mu narzucone, a on czuł, że nie jest w nich wolny. Do tego sprowadza się cała 'filozofia' katastrofy pierwszych dwóch matrixów... Gdy okazało się, że Matrix nr 2 też nie działa, 'na rozwiązanie natrafił kto inny, program intuicyjny, stworzony w celu badania pewnych aspektów ludzkiej psychiki'. Po Rewolucjach wiemy na pewno, że jest to Wyrocznia. Zrozumiała, że Matrix będzie w ogóle DZIAŁAŁ jedynie wtedy, gdy każda osoba do niego podłączona będzie najpierw postawiona przed wyborem - akceptuję ten świat czy nie (wszystko to na poziomie podświadomości)?
99% wybiera Matrix, 1% nie, i ten jeden procent to wszyscy ludzie, którym wydaje się, że ze światem jednak nie jest wszystko w porządku...łatwo jest ich przekonać, że rzeczywistością jest coś zupełnie innego. To jest fundamentalna wada systemu, ale JEDNOCZEŚNIE, pamiętaj, warunek jego istnienia w ogóle.

Tak więc, Trinity i Smith to elementy, jakie zaimplementowała Wyrocznia do szóstej wersji, aby - w mojej opinii - rozpocząć nowy cykl, w którym nie będzie już Wybrańca; ponieważ położony został fundament pod pokojową koegzystencję ludzi i maszyn. Tak to się w duużym skrócie, mechanicznie ;), przedstawia.
Jednak - i tego po Rewolucjach nie wiem - nie potrafię stwierdzić, czy Architekt wiedział o tym wszystkim, czy nie. Jestem skłonny stwierdzić, że TAK, i że pomógł Wyroczni 'zmanipulować' Neo, chociaż ani na TAK, ani na NIE, udowodnić niczego nie można...uff, ale o tym już ewentualnie w następnym poście...

Reasumując, jestem skłonny przyznać Ci rację, że Architekt kibicował Neo, lecz z trochę innych pobudek... ;)

Uwagi?...

użytkownik usunięty
vainamoinen

to dopiero początek
"o rany" to dopiero będzie. Zaczęliśmy od jednego pytania a teraz już właściwie nie wiadomo o co chodzi, o co dalej pytać i w co się "wczepić", że by ten film rozgryźć.
No to się trochę skompromitowałam, bo wychodzi na to, że niewiele z tego rozumiem. Ale nie będę się tym załamywać, bo przecież podobno KAŻDY WIE TYLKO TYLE ILE MUSI WIEDZIEĆ, chociaż z drugiej strony to nie przeszkadza aby dowiedzieć się więcej.

Rzeczywiście Smitek był zamieniony w Bane'a (nie zaskoczyłam) czyli coś jednak potrafił i nie był uwięziony w Matrixie. Ale wydaję mi się, ze Agent Systemu nie rozpoznał Smitka jako agenta (chociaż może też) ale ogólnie jako "coś" co nie powinno tu być, "coś" czego się nie spodziewał (i to w takiej ilości).

Masz rację, że Smitek był zaprojektowany przez Wyrocznię, bo w 3-ce powiedział do niej MAMO (a swoją drogą skąd on to wie?). Nie wiem czy dobrze odczytałam Twoją wypowiedź, ale wywnioskowałam z tego, że Smitek powstał po to by zabić Wybrańca i uwolnić System od anomalii. Tak więc czy jego "wyrwanie się" spod kontroli Systemu było planowane (powinno, skoro "autorzy" programu byli tak wybornie dobrani) i chyba było, bo cel uśmiercenia Wybrańca został zrealizowany (ja już nic nie rozumiem!). A Smitek żeby ukatrupić Neo musiał umieć trochę więcej sztuczek niż Agenci Systemu, i po odłączeniu umiał (to po co oni w ogóle istnieli?)

A tak poza tym to z tego wszystkiego wychodzi, że Neo miał tylko pozorny wybór (drzwi z lewej lub z prawej) a tak naprawdę był zaprojektowany na wybór miłości (Trin) i nie mógł wybrać nic innego (choć sam tego nie wiedział). Natomiast Architekt z satysfakcją powiedział:"Już się nie spotkamy", czyli dobrze wiedział jak to się skończy. Mogło by tak być (i niech lepiej już tak zostanie!). Tylko czemu Neo był dopiero 6-tym a nie 3-cim Wybrańcem? Ile razy można popełniać ten sam błąd? Czy może Wyrocznia została stworzona dopiero za 6-tym razem? i kto ją stworzył, Architekt? (ja nic nie rozumiem!)

Do jednego wniosku doszłam, który wydaje mi się prawdziwy (chociaż pewnie nie jest). Kluczem do tego całego bałaganu jest nie kto inny jak...Trin (miłość). Po pierwsze to Trin ożywiła Neo w 1-ce i jakby od tej chwili stworzyła "nowego" Wybrańca, silnego i z nadludzkimi możliwościami. W 2-ce z kolei Neo wybiera miłość (Trin), co staje się kluczem do zmiamy zapisu w programie i jego dalszego,działania. W 3-ce śmierć Trin spowodowała, że Neo nie mając już dla kogo żyć, poświęcił swoje życie w zamian za ratunek dla kudzkości i pokój na świecie (a raczej w Matrixie). Jestem pewna, że gdyby Trin przeżyła Neo nigdy by się na to nie zdecydował. A zatem podsumowując, to aspekt miłości odegrał tu najistotniejszą rolę.

No, teraz Twoja kolej.....Tylko uważaj, żeby się nie zaplątać, bo na obecnym poziomie wtajemniczenia na jakim my jesteśmy nie trudno o nowe zakręcone dziwactwo. (((((a jeszcze niedawno naiwnie wierzyłam, że 90% filmu kumam. Ale jak się nad tym zastanowić, to właściwie dobrze że nie wszystko rozumiem. To jest właśnie ta pociągająca tajemnica MATRIXA, nigdy nie można być niczego pewny.)))))

Może wprowadzimy jakąś kojejną postać do tych naszych wywodów? Albo nie ...inne postaci wyjdą "w praniu". Przydałby się też rozgryźć Merovinga i Persefonkę.

No to do kolejnego wywodu ........... PA

wszystko co ma początek, ma też koniec ;))
Tagline trzeciej trzęści absolutnie jednak nie pasuje do rozgryzania samych filmów, przede wszystkim dlatego, że po prostu nie ma ostatecznej wersji całej tej historii. Można być jej pewnym najwyżej w...95% (? ;), a potem BEZ KOŃCA zastanawiać się nad resztą... Np. czy Architekt był tego wszystkiego świadom czy nie?... Tak jak mówisz - co do Matrix, nigdy nie można być (prawie:) niczego pewnym, i to jest jego pociągająca tajemnica... ;)

OK, powracając do dyskusji...

-----------------
Do jednego wniosku doszłam, który wydaje mi się prawdziwy (chociaż pewnie nie jest). Kluczem do tego całego bałaganu jest nie kto inny jak...Trin (miłość). Po pierwsze to Trin ożywiła Neo w 1-ce i jakby od tej chwili stworzyła "nowego" Wybrańca, silnego i z nadludzkimi możliwościami. W 2-ce z kolei Neo wybiera miłość (Trin), co staje się kluczem do zmiamy zapisu w programie i jego dalszego,działania.
-----------------
Tak jest! Właśnie o to chodzi w całeym tym bałaganie... Aby Neo, jako kolejna anomalia, nie wybrał drzwi po prawej, potrzebny był element, który spowoduje, że wybierze on lewe drzwi...

-----------------
W 3-ce śmierć Trin spowodowała, że Neo nie mając już dla kogo żyć, poświęcił swoje życie w zamian za ratunek dla kudzkości i pokój na świecie (a raczej w Matrixie). Jestem pewna, że gdyby Trin przeżyła Neo nigdy by się na to nie zdecydował. A zatem podsumowując, to aspekt miłości odegrał tu najistotniejszą rolę.
-----------------
To już interpretacja, oczywiście... :)
Trinity: w 1, 'ukazuje' Neo, że jednak jest Wybrańcem; w 2, doprowadza do wyboru drzwi po lewej; w 3, pomaga Neo dostać się do ostatecznego celu jego podróży, poświęcając się dla niego. Poza tym, oni obydwoje wiedzą (przeczuwają raczej), że tak naprawdę muszą zginąć - obydwoje wskrzesili się nawzajem. Odroczyli tylko swoje wyroki... ;)

Ja widzę to tak. FUNDAMENTALNYM ZADANIEM miłości między Neo i Trinity jest konsekwencja polegająca na wyborze lewych drzwi u wrót Źródła. Ale dlaczego? To jest ważne, widzisz, istnieje cały czas zagrożenie Smithem, który jest końcem wszystkiego...powstrzymanie go to uratowanie i ludzi i maszyn jednocześnie, przed wyginięciem. To jest PODSTAWOWE zadanie Neo i karta przetargowa w jego spotkaniu z Deus Ex Machiną (tak ją wszyscy nazywają, więc ja też :).

Poza tym, Neo musi zrobić to wszystko SAM, dokonując własnych wyborów, dlatego Wyrocznia NIGDY nie mówi mu nic wprost...mówi mu to co powinien usłyszeć, aby zrozumieć samemu i dokonać własnego, właściwego wyboru. Zrozumiałem to dopiero po Rewolucjach...wszystko jest kwestią WYBORU, i aby rzeczywiście uwolnić Matrix z cyklu - do czego chce doprowadzić Wyrocznia - człowiek, konkretnie Wybraniec, musi zrobić to sam, dosłownie WYBIERAJĄC swoją WOLNOŚĆ. Zauważ, że każdy wybór, którego dokonuje Neo, w każdym momencie trylogii, czyni go jeszcze bardziej wolnym, tak jakby osiągał coraz wyższe stopnie tej wolności, aż do finałowego Wniebowstąpienia......może się trochę zagalopowałem z tym wniebowstąpieniem, ale...Maszyny i ich świat to Niebo wobec Piekła podziemnego Zionu...a Neo jest Zbawicielem.

Piękno całej tej historii polega na tym, że zastosowanie w jej interpretacji znajdzie chyba każda możliwa istniejąca filozofia...Wachowscy chcieli nawrzucać do swoich filmów jak najwięcej odniesień, i udało im się niewiarygodnie dobrze. :I


-----------
Rzeczywiście Smitek był zamieniony w Bane'a (nie zaskoczyłam) czyli coś jednak potrafił i nie był uwięziony w Matrixie.
[...]
Nie wiem czy dobrze odczytałam Twoją wypowiedź, ale wywnioskowałam z tego, że Smitek powstał po to by zabić Wybrańca i uwolnić System od anomalii. Tak więc czy jego "wyrwanie się" spod kontroli Systemu było planowane (powinno, skoro "autorzy" programu byli tak wybornie dobrani) i chyba było, bo cel uśmiercenia Wybrańca został zrealizowany (ja już nic nie rozumiem!). A Smitek żeby ukatrupić Neo musiał umieć trochę więcej sztuczek niż Agenci Systemu, i po odłączeniu umiał (to po co oni w ogóle istnieli?)
-----------------

Po pierwsze, czym są agenci systemu. Agenci to część całego tego teatrzyku, którym jest Matrix dla ludzkich oczu. Ich podstawowym zadaniem jest utrzymywanie porządku wewnątrz programu. Czytaj: pilnują, czy wszystkie programy przeznaczone do kasacji, rzeczywiście zostają skasowane. To jest ich elementarna funkcja.
Poza tym, są częścią cyklu - Matrix musi się przecież zabezpieczać przed Zionitami próbującymi odłączać kolejne jednostki...w ten sposób, pozory zostają zachowane - Agenci próbują przeszkodzić również Wybrańcowi w spełnieniu jego misji i zakończeniu wojny...która w rzeczywistości wybucha na nowo, gdyż jest częścią cyklu; powstaje nowa przepowiednia, kolejni Zionici odłączają kolejnych nieświadomych, itd. itd.... Jasne?
[ Dodam, że wolę myśleć, że Agenci o samym cyklu nic nie wiedzą - tak jest sensowniej ;]

A Smith? Tak, jego urwanie się spod kontroli systemu było jak najbardziej planowane...i nie, nie po to, aby zlikwidować Wybrańca.

Smith i Neo wywodzą się z Jednego. Są swoimi idealnymi przeciwieństwami. Smith powstał, gdyż przez moment był Jednym z Wybrańcem, anomalią w systemie. Zamiast zostać zniszczonym, przetrwał, i to już jako: anomalia, program z pewnymi cechami człowieka, jak i Wybrańca...oraz z nowym celem. Zwróć uwagę, że przez cały czas Smith odpowiada na pytanie Neo "Czego chcesz?" w ten sam sposób: "Tego co pan.". Celem Wybrańca - jako anomalii - jest rozproszenie w Źródle. Naturalnym, nadrzędnym celem każdego ludzkiego życia jest...jego zakończenie. Smith tak odbiera swój nowy cel. Koniec i śmierć. Przypuszczam, że kopiuje się bezustannie, gdyż odczuwa potrzebę rozwoju (tak jak każdy człowiek, tak jak Neo :), a jedyne co może zrobić, jako program (i jako Agent), to zwiększyć swoją objętość (nadpisując się na inne programy i avatary ludzi w Matrix). Gdy opanuje już Matrix, będzie kontynuował swój rozwój na maszyny, w świecie rzeczywistym, aż pozostanie jedyną 'żyjącą' istotą na planecie. Tym samym doprowadzi do wyginięcia ludzi ORAZ maszyn. Jest zagrożeniem dla całego świata. Jedynie Neo może go 'pokonać', gdyż...on i Neo są Jednym. Gdy powstał z Neo, zaburzył każde możliwe prawo w Matrix. Jedynym sposobem na uratowanie systemu jest ponowne zbalansowanie równania. Czyli rzoproszenie anomalii w jej obecnie istniejącej postaci - czyli i Neo i Smitha. Za cenę pokoju i koegzystencji.

Dlatego też pewne wydaje się, że gdyby Neo wybrał drzwi po prawej, nie doszłoby do restartu systemu, ponieważ Neo nie miał w sobie już pełnego kodu, potrzebnego do rozproszenia w Źródle - w Matrix wciąż pozostawał Smith - który był anomalią, w takim samym stopniu jak Neo. Tylko czy wiedział o tym Architekt? Podejrzewam, że tak. Tak jak mówisz, m.in. słowa "Już się nie spotkamy" mogłyby sugerować, że wie on jak to wszystko się skończy, a NIE POWINIEN, gdyż jak mówi o nim sama Wyrocznia - nie jest on w stanie wyjrzeć poza ramy równań i obliczeń...poza tym nie rozumie on przecież samej istoty wyboru. Wie, że Neo wybierze lewe drzwi (cała gadka o "chemicznych reakcjach"...) - dlatego myślę, że w pewnym sensie - działa razem z Wyrocznią, a ich antagonizm jest jedynie powierzchowny...

Neo był szóstym Wybrańcem w trzecim Matrix. Pierwszy Matrix nie wypalił, drugi też nie, wtedy (istniejąca już) Wyrocznia podsunęła Architektowi rozwiązanie - powstaje Matrix nr 3. Neo jest szóstą kolejną anomalią w tej wersji.

To naprawdę dużo, piszę już chyba 45 minut... ;)
Dokonaj wiwisekcji mojego wywodu i dorzuć jakiś własny wątek, jeżeli chcesz rozgryzać co innego, bo przy moim rozpisywaniu się, nie mam jak i kiedy wrzucać nowych wątków............

Do usłyszenia!

użytkownik usunięty
vainamoinen

ale to co ma koniec musiało mieć też początek
Wszystko nie jest jeszcze jasne, dopiero się rozjaśnia. W końcu tyle interpretacji tego filmu się nasłuchałam, że czsem można się pogubić we własnych przemyśleniach.
Dobra, zostawmy tych wszechobecnych agentów i dorzućmy do dyskusji nowy element. Na ten przykład może wątek... ciastek, cukierków i ust Moniśki.
W "Cinemie" wyczytałam, że "wirtualne istoty zasiedlające Matrix" wymieniają informacje przez usta. Najpierw Neo musi połknąć pigułkę. Potem Wyrocznia daje Neo ciastko, mówiąc, że poczuje się po nim lepiej. W 2-ce pojawia się czerwony cukierek, który znów Wyrocznia daje Neo. Z kolei Persefonka całuje Neo, by w ten sposób doładować swoje informacje o nim. (teraz moje pytania)
*Jakie według Ciebie miało to znaczenie dla rozwoju wypadków w filmie?
*Czego chciała się dowiedzieć Wyrocznia, czytając kod Neo?
*A co ciekawego wyczytała w Neo Persefonka? A skoro sposób "doustny" miał być rodzajem WYMIANY informacji, to Neo (też jako wirtualna istota zasiedlająca Matrix) powinien się czegoś dowiedzieć czytając kod Persefonki lub zjadając cukierka od Wyroczni. Dowiedzał się? czy może nie był wirtualną istotą zasiedlającą Matrix?

Pewnie znowu wszystko jest jasne, tylko ja coś przeoczyłam.
A tak na marginesie to nasze "drzewko" na forum TROCHĘ zbacza z drogi i niedługo miejsca nam zabraknie. Trzeba coś z tym zrobić albo zacząć nowe......

POZDROWKI

interpretacje a domysły
Wątki 'ciasteczek, cukierków i ust Moniśki' to nieco problematyczna kwestia, ponieważ nie da się tego wszystkiego zinterpretować tak po prostu. To są, jakby to powiedzieć....rekwizyty same w sobie, które możemy połączyć z wydarzeniami jedynie w domyśle.

Szczerze mówiąc, śmieszą mnie wyrażenia w stylu "wirtualne istoty" w stosunku do takiej Wyroczni czy Persefony...niby racja i wirtualne i istoty, ale razem te słowa brzmią po prostu fatalnie... ;)
No i oczywiście nie jest tak, że "wirtualne istoty zasiedlające Matrix", czyli WIZMy ;), wymieniają informacje przez usta. Jakie znowu informacje? Jeżeli już - to dane... Poza tym pigułkę Neo dostał od Morfeusza, a nie od żadnego WIZMa; pigułka i jej kolor to poza tym tylko symbol, w rzeczywistości był to program, który pozwolił załodze Nabuchodonozora namierzyć kokon Neo. Można więc, na przykład, interpretować ciastko, które Neo dostał od Wyroczni, jeżeli je zjadł w ogóle (nie pamiętam... :), jako pewien rodzaj programu, który mógłby spowodować nadpisanie kodu anomalii na Smitha podczas połączenia - uwalniając Smitha od systemu.

Co do cukierka, pozostał on nie zjedzony, to raz, nie możemy nic z nim zrobić, to dwa....

Co do Persefony... To był właśnie największy zawód jaki mnie spotkał po Rewolucjach. To, że NIE WIEMY, i w żaden sposób nie możemy się obecnie dowiedzieć, kim są, jak funkcjonują, i dlaczego - Merowing, Persefona i Serafin. Jedno mogę powiedzieć na pewno - jestem przekonany, że nie doszło do żadnej WYMIANY INFORMACJI między Persefoną i Neo podczas pocałunku. Przede wszystkim dlatego, że NIC w późniejszej części Reloaded - ani w Rewolucjach na coś takiego nie wskazuje. A trzymamy się zasady nie dopowiadania sobie żadnych absurdów, ok? :)

Poza tym, w Enter the Matrix, Niobe i Ghost spotykają Persefonę (osobno, zależnie od tego, kim grasz). Pozwolę przytoczyć przykład Ghosta, którym grałem - Niobe jest uwięziona w zamku Merowinga (przez Kaina i Abla, to te dwa wilkołaki, które oglądały film, jednego z nich zabiła Persefona, pamiętasz?), a Ghost próbuje ją odnaleźć. Trafia na Persefonę. Po krótkiej wymianie zdań, Persefona obiecuje mu, że wskaże mu drogę do przyjaciółki, jeżeli odda jej pocałunek. Musi poczuć, że Ghost daje jej to, co dałby swojej ukochanej. Ghost, opornie, decyduje się, wymienia z Persefoną namiętny pocałunek, ta wyraża zadowolenie, po czym wprowadza go do podziemi. Schemat jest IDENTYCZNY jak z Neo. W ścieżce Niobe, sytuacja jest identyczna - Ghost jest uwięziony, Persefona prosi Niobe o pocałunek (szkoda, że nie było go w filmie! ;), przy czym udowadnia Niobe, że wie kogo naprawdę kocha (imię Morfeusza nie pada, ale wiadomo ;). Po czym, wskazuje jej drogę do podziemi.

Jedyne co wynika z tego na 100%, to fakt, że Persefona jest istotą, która odczuwa miłość. Zna ją, wie do czego ona prowadzi, potrafi ogarnąć jej siłę oddziaływania... Kiedyś kochała Merowinga, teraz uczucie to zniknęło, więc karmi się każdą możliwością odczucia tego ponownie - Neo, Niobe/Ghost. Wymienia przysługi za pocałunki. Teraz uwaga - napisałem, że Persefona jest istotą, ponieważ nie wiemy, czy jest programem. Po Reloaded byłem przekonany, że tak, że Merowing i Persefona są programami, jednakże w Rewolucjach, Neo, w rozmowie z Ramą Kandrą, reaguje zdziwieniem, gdy Rama mówi o miłości do swojej córki. Co skłania mnie ku przekonaniu, że Neo wiedział, że Persefona nie jest programem, tudzież całkowicie programem... A może to po prostu luka w fabule? :I
Kolejna niewyjaśniona sprawa. O czym mówię - Merowing wspomina, że przetrwał wszystkich poprzedników Neo, co znaczy, że każdy z nich także przybywał do niego po Klucznika. Jednak obecny Neo dotarł do niego dzięki Persefonie, której dał próbkę swojej miłości do Trinity. Jego poprzednicy nie mieli 'swoich Trinity', jak więc dotarli do Klucznika?... Co dzieje się z Merowingiem i Persefoną, gdy restartuje się system? W jaki sposób Merowing zdobywa Klucznika ponownie, na własność? Można się tego wszystkiego jako tako domyśleć, ale nie o to chodzi.
Po pierwsze - jak widzisz, nie da się nawet próbować WYJAŚNIAĆ kwestii związanych z Mervem i Persefoną.
Po drugie - dopiero po drugim obejrzeniu, zrozumiałem, że Rewolucje są złe, bo są złe ;), a nie dlatego, że nie dowiedziałem się kim jest Merowing, dlaczego Persefona całuje wszystkich naokoło, kiedy przybyli do swojego TU (Matrix? zamek? co to jest TU?), dlaczego Serafin to Serafin, dlaczego Merv nazywa go cudownym dzieckiem, dlaczego jeden z mięśniaków Merva nazywa go 'Wingless', czyli bezskrzydłym...et cetera w nieskończoność. To jest część wielkiej historii Matrix, której rąbka nam uchylono, ale i tak musimy obejść się smakiem. Do końca życia będę zły na Wachowskich za to, tym bardziej, że teraz (podobno latem 2004) uruchamiają The Matrix Online i w ten sposób chcą kontynuować tą historię. Wstydziliby się.
:(

Szczerze mówiąc, może nie jest tak źle, może komuś coś jeszcze wpadnie do głowy w kwestii Merowinga czy Persefony, ale nie będzie to wiele. Tymczasem, zastanawiam się wciąż, czy Architekt był wtajemniczony przez Wyrocznię, czy nie, i mózg mi się od tego przepala. :I

Pa!

a propos 'Cinemy' i Ghosta
Po krótkim przeskanowaniu mojej odpowiedzi załączam dwa dopowiedzonka:

1. Moje nabijanie się z WIZMów to nabijanie się z Cinemy i ich śmiesznych, czasami niewiarygodnie zabawnych (absurdalnie, bardzo negatywnie ;) artykułów. Poza tym, nie zostawili (każdy jeden recenzent!) suchej nitki na Reloaded, a przed Rewolucjami, żeby nie zostać "w tyle", musieli, tak jak każde inne pismo, skrobnąć eseik o tym, jak to można interpretować Reloaded w stosunku do nadchodzącej trzeciej części. Fu. ;)
[ Gwoli wyjaśnienia, przeglądam Cinemę w EMPiKu, okazjonalnie kupuję FILM ]
2. Ukochana Ghosta, o której mówi Persefona to Trinity, jak już mówiłem, w tym momencie jeszcze tego nie wiemy, wydaje się, ze chodzi o Niobe...dopiero później okazuje się, że to w Trinity zakochany jest Ghost.

i jeszcze jedno... :]
Może rzeczywiście odpowiedz już nowym postem na początku listy, bo się robi straszny tłok po prawej stronie drzewka... ;)

użytkownik usunięty
vainamoinen

lol
oczywiscie nie patrzac na to ze Neo jest programem:P