Gdy czytam te recenzje w ktorych autor co zdanie popisuje sie blyskotliwoscia i erudycja odnajdujac insipracje z ktorych pelnymi garscmi czerpali tworcy matrixa usmeicham sie z poblazaniem. Byc moze ktos, kto potraktowal serie Matrix jak probe znalezienia odpowiedzi na dreczace go pytania natury egzystencjonalnej ma prawo czuc sie rozczarowany. Dla mnie to po prostu swietnie zrobiony film science fiction. I tyle. Bez tej calej otoczki filozoficznej. Jakie sa "Rewolucje"? Dla mnie swietne - znacznie lepsze niz "Reaktywacja".