Matrix Rewolucje

The Matrix Revolutions
2003
7,1 222 tys. ocen
7,1 10 1 222079
5,2 36 krytyków
Matrix Rewolucje
powrót do forum filmu Matrix Rewolucje

Nie szlam na Rewolucje ze szczegolnymi nadziejami i chyba dzieki temu nie trzyma sie mnie w tej chwili jakis szczegolny zal zwiazany z nieudolnoscia tej produkcji.
Przyznam, ze poczatek calkiem mi sie podobal. Historia kolejarza calkiem pozytywnie zapowiadala rozwoj akcji. Teraz dochodze do wniosku ze byl to jedyny motyw ktory tak naprawde przypomina nam ze to jest kontynuacja kultowego Matrixa powstalego w 1999r. W tej bardzo krotkiej sekwencji poglismy poczuc znowu klimat dusznosci, zniewolenia i tajemniczosci. I na tym konczylaby sie interesujaca strona Matrixa Rewolucje. Reszta to byla juz tylko bajka sci-fiction, przepelniona niepotrzebnymi zawijasami akcji, zbednymi i nuzacymi motywami. Mozna powiedziec ze Rewolucja dotyczyla tylko i wylacznie efektow specjalnych. Scena walki o Zion jest naprawde widowiskowa i nie da sie zaprzeczyc ze czegos takiego kino jeszcze nie widzialo. Starcie Neo i Smitha nie jest juz niestety tak ekscytujace i mile dla oka, jak to bylo w pierwszych czesciach, a slowa "We've missed you Mr. Anderson" nie budza juz takiego dreszczyka emocji. Przede wszystkim jednak Matrix Rewolucje mial nam rozswietlic znaczenie calej trylogi....Moze gdybym obejrzala to wszystko jeszcze raz i skupila sie tylko na watkach filozoficznych to udaloby mi sie zbudowac jakas mniej wiecej spojna calosc, w troche wiekszym stopniu tlumaczaca to cale zagmatwanie (W koncu, jak powiedzial Meroving, nic nie dzieje sie bez przyczyny..). Mimo wszystko zeby to zrobic, to musialabym w trzeciej czesci wylaczyc sobie mozg na jakiejs 3/4 filmu. Nierobiac tego moj najwiekszy skarb bylby w zbyt duzym stopniu przyzwyczajony do samoistnego przyswajania obrazu, by rozkrecic troche bardziej polaczenia ze wszystkimi swoimi pokladami, zmuszajacymi do tworczego myslenia..
Jestem jednak troche rozczarowana, bo po obejrzeniu trzeciej czesci coraz bardziej przekonuje sie do tego, ze ten film (cala trylogia) zostal stworzony tylko po to by ukazac w patetyczny i bardzo przeslodzony, tracajacy bardzo hollywodzka superprodukcja sposob narod ludzki, jego piekne i wzniosle uczucia takie jak milosc i patriotyzm niosacy za soba poswiecenie wielu istnien (bo niestety sama lamiglowka kto jest kim i jakie jest jego zadanie w Matrixie, nie pokazuje jeszcze zadnej glebii). Pierwsza czesc Matrixa trafiala jeszcze do ludzi bo mowila o zagrozeniach wiazacych sie z postepujacym bardzo szybko rozwojem cywilizacyjnym. Ten film mogl byc dla nas nauczycielem, ktory zauwaza ze ludzie sa naiwni, plytcy i glupi, a mimo wszystko stara sie w jakis sposob wskazac im droge. Po dwoch nastepnych czesciach odnosze jednak wrazenie, ze uwielbienie do gatunku ludzkiego (a zwlaszcza narodu amerykanskiego, bo tak wlasciwie to czy po tej calej wojnie z maszynami musiala ostac sie tylko garstka "wielkich" Amerykanow?? Co sie stalo z innymi??) nie zna granic i kazda, nawet najwieksza glupota bedzie zawsze przycmiona i przewyzszona dobrem i wielkim bohaterstwem porzadnych obywateli..Zreszta oczywiscie tak jak w kazdej slodkiej bajce, dobro zawsze musi wygrac nad zlem, nawet przy uzyciu cudow..heh...Szkoda, ze to tylko taka naprawde przeslodzona bajka..A mialo szanse na stanie sie czyms naprawde wielkim..heh.. Mysle ze gdyby pierwsza czesc nieodniosla az tak wielkiego sukcesu kasowego, moglo by byc zupelnie inaczej..