„Matrix to film dla idiotów” powiedział tak, bo nie zrozumiał. Nie zrozumiał, więc sam jest idiotą. Nie podobał mu się film, więc sam sobie zaprzeczył. Trzeba wyjaśnić tym matołom krytykującym matrixa, o co w nim tak naprawdę chodzi. Wiem, że są zabawni, ale powoli zaczyna to być irytujące. Wszyscy krytykujący mają tylko jeden argument: sieczka z efektów specjalnych pozbawiona fabuły. Czy wy, aby na pewno oglądaliście ten film?? O ile ja dobrze pamiętam w 1999 r. (będąc o te parę lat mniej dojrzałym), to właśnie liczyłem na efekty specjalne i strzelaniny. Jakże się zawiodłem. Przez 65% filmu tylko gadanina. Prawie na nim usnąłem. Dopiero po paru miesiącach i kilkakrotnym obejrzeniu zrozumiałem istotę tego filmu. No, ale przejdźmy do wyjaśnienia fabuły (wiem, że można o niej mówić długo i rozwiąźle, że zawiera bardzo dużo symboli i znaczeń i na pewno nie wymienię wszystkiego, ale cóż, choć troszkę).
Jest rok grubo ponad 2100 (tego dokładnie nie wiemy). Postęp technologiczny doprowadza ludzkość do zguby - światem rządzą maszyny (to akurat niezbyt oryginalny motyw). Ludzie zasnuli niebo dymem, więc maszyny wymyśliły inny sposób czerpania energii. Na ogromnych polach „uprawiają” sobie ludzi. Zamykają w specjalnych pojemnikach i zamieniają w bateryjki. Kontrolują ich umysły za pomocą Matrixa - programu komputerowego, który ma za zadanie wmówić im, że żyją w czasach zbliżonych do naszych. Zamknięci ludzie myślą, że mieszkają w domach, że jedzą, uczą się, chodzą do pracy, jeżdżą samochodami i.t.d. Wszystkie rzeczy, które mogą poczuć swoimi zmysłami, są tylko programami komputerowymi. Ptaki latają, ponieważ tak zostały zaprogramowane. Kurczak ma smak taki, jaki został mu zaprogramowany. W matrixie istnieją również strażnicy zwalczający intruzów, coś jakby programy antywirusowe – agenci. Jedyną nadzieją dla ludzkości jest Zion. Ostatnie ludzkie miasto położone przy samym jądrze ziemi – tam gdzie jeszcze jest ciepło, tam gdzie żyją tradycyjnie urodzeni ludzie oraz ludzie wyzwoleni z matrixa – rebelianci. Ludzie w prawdziwym świecie poruszają się w kanałach na poduszkowcach, które są obładowane komputerami i maszyneriami. Podłączają się oni do nich i za pomocą pirackiego sygnału wchodzą do matrixa by wyzwalać nieświadomych i kontaktować się z wyrocznią (ich przewodnikiem). Niejaki Morfeusz (kapitan Nabuchodonozora) dowiedział się od niej, że odnajdzie wybrańca - człowieka, który jakimś cudem pokona maszyny, zniszczy system i uwolni ludzkość z wirtualnego świata. Morfeusz postawił na jedną kartę i postanowił uwolnić Thomasa Andersona – hakera działającego pod kryptonimem „Neo”. Neo z czasem poznaje prawdę. Zostaje poddany różnym programom szkoleniowym (sztuki walki, obsługa pojazdów, posługiwanie się bronią i.t.p). Po prostu wkładasz odpowiednią dyskietkę...cyk...i umiesz :) (chciałbym mieć takie urządzenie w domu). Ale to nie te umiejętności dają rebeliantom przewagę nad ludźmi. Ich najważniejszą bronią jest świadomość. Rebelianci wiedzą, że to jest tylko wyimaginowany świat. Wiedzą, że łyżka nie istnieje. Wykorzystują potęgę ludzkiego rozumu. Poznają odpowiednie kody, a swoją wiedzę wykorzystują w praktyce. Potrafią uderzać silniej niż najsilniejszy człowiek, skakać na odległość 20 m., biegać i poruszać się z ponaddźwiękową prędkością. To tak jakbyś był w śnie i o tym wiedział, a wszystko o czym pomyślisz staje się. A Neo dzięki swojej miłości do Trinity poznaje matrixa od kuchni. Już w pierwszej części podniósł się pomimo, że dostał kilka kulek, następne kule zatrzymał w locie. Odparł atak agenta jedną ręką, a na końcu wszedł w jego [Ciało]:? I go zlikwidował/uwolnił. On już nie nagina praw systemu, on je łamie. Nie on sam się nim staję i zmienia na żywo. W drugiej części potrafi latać jak Superman, pokonywać stu Smith’ów jednocześnie, a w trzeciej to on już jest Bogiem. No ale mieliśmy mówić o pierwszej części. Nie będę się już dłużej rozpisywał bo można tak mówić i mówić z resztą i tak już się nieźle rozpisałem.
W każdym filmie Sci-fi pojawia się coś niezgodnego z rzeczywistością. W „Matrixie” twórcy przekonują nas, że cała rzeczywistość jest sztuczna. Prosty, ale jakże genialny pomysł. Skoro nie lubicie filmów sci-fi to ich nie oglądajcie, nie krytykujcie i nie wkurzajcie ludzi. Ja nie lubię horrorów więc ich nie oglądam i nie oceniam. A niech mi, który jeszcze powie, że ten film jest KOMPLETNIE POZBAWIONY fabuły to śmiechem zabiję!