Po kilkakrotnym obejrzeniu rzeczonego filmu, jak też wielu dyskusjach (jak i przeczytaniu wielu recenzji i wypowiedzi), doszedłem do wniosku, że... kto wie - nie mówi, a kto mówi - nie wie. Zarówno wypowiedzi fanatycznych zwolenników, jak i fanatycznych przeciwników, trącą. Oglądającym i recenzentom, ciągle jakby umyka to, co w moim mniemaniu jest istotą tego filmu. Niestety pisanie niewiele tu pomoże. To tak, jakby próbować opisać niewidomemu od urodzenia, jak wygląda kolor. Słowa są jak drogowskazy prowadzące do celu, ale: "kiedy mędrzec wskazuje Księżyc, głupcy patrzą na palec". Można wiedzieć czym (i o czym) jest "Matrix", ale żeby go zrozumieć, trzeba to czuć. Rzeczywistość i fantastyka, akcja i fabuła, wydarzenia i uczucia - wszystko to jest tylko pretekstem, do tego by skłonić cię do tego, byś poczuł własnym "ja", gdzie jest matrix. Zapewniam cię, że dużo, dużo bliżej niż przypuszczasz. Spróbuj tylko poczuć.