Gdybym miał stworzyć tort na cześć science fiction, to z pełną pewnością w formie wisieńki
użyłbym Matrixa. Pomysłodawca i scenarzysta przeszli samych siebie wzbijając się na istne
apogeum kreatywności. O buncie maszyn słyszeliśmy już w "Terminatorze" ,ale tu chodzi
jeszcze o coś więcej.
Coś co moja matka (wychowana na banalnych groteskach jak "Ania z zielonego wzgórza" i " Przemineło z wiatrem") nazwała głupotą do kwadratu.
Film rzeczywiście jest tylko dla wybrańców... :-P
Jednym wadzi ,a drugich doprowadza do zachwytu swą zawiłością.
Poprostu nie każdy dorósł do tego filmu. O ile wogóle jego osobiste IQ pozwala nadążyć za
fabułą tego filmu.
Teraz screenem rządzi kino alternatywne, a ta pozycja stanowi tego potwierdzenie. Tak jak
przygotował nas na to "Pulp fiction" przejął to na przełomie wieku jako prekursor "Matrix".
Węc nie czekajmy już dłużej, tylko wybierzcie niebieską tabletkę:-P