Dawno, dawno temu (ech ci piraci...) przyszło mi obejrzeć ostatni płód braci Wachowskich "The Matrix". Brawa dla pirotechników i grafików komputerowych. A co z fabułą? Cóż, poczciwi Andy i Larry wykazali się znajomością pióra W. Gibsona. Na deser podali co pikantniejsze motywy ze "Śpiacej Królewny" (uwaga! panie całują panów). Na koniec Neo zamienia się w Supermana i znika gdzieś w chmurach. I dobrze...