Nie zaniże oceny, ponieważ jeszcze do wczoraj ten film wydawał mi się filmem Wszechczasów, biorąc pod uwage ile razy go widziałem, jakie wtedy robił na mnie wrażenie, jaki wpływ wywarł na kulturę, budżet, jak bardzo utrwalił się w zbiorowości oraz no ogólnie dla osoby przeciętnej ten film musiałbyć czymś niesamowitym, w roku 1999 nie było takich filmów.
A jednak obejrzałem go dzisiaj ponownie... i sam nie wiem, czy to był błąd. Zacząłem zwracać uwagę na drobiazki, które jednak nie dają o sobie zapomnieć i tak naprawdę z szerszej perspektywy, gdy zapomni się o klimacie filmu, zaczynają trącić kiczowatością. Do rzeczy:
1) Postać Neo wysnuwa się na pierwszy tor. Kontaktuje się on z organizacją przestępczą, ścigają go Agent Smith i inni. Anderson nie wie jeszcze, że to wszystko to symulacja - ale ja wiem. Skoro tak, to czy nie mogli po prostu jednym kliknięciem wykasować gościa, chociażby tak jak namierza się kogoś w dzisiejszych czasach po PESELu? Mogli. Czemu nie. Nie zrobili tego?
2) Bawiąc się w ceregiele, zauważyłem, że musi być jakiś zewnętrzny obserwator aby powiadomić agentów o tym, że ten czy tamten zbieg znajduje się w danym miejscu... po co? Nie mieli dostępu do ich świadomości zaś do świadomości jakiś randomów mieli? Gdzie tu logika? Po co więc bawienie się w Morfeuszem w ciuciu babkę, po co pluskwa w brzuchu Neo? Wystarczy treść mózgu zeskanować i już, macie informacje których chcieliście.
3) Pomijając te całe misteria oraz to, że w następnych częściach okazuje się to być jakimś zaplanowanym działaniem tłumaczonym przez Architekta, w filmie sypią się trupy. Nie ma znaczenia życie kogoś, jeżeli nie jest on głównym bohaterem. Widać to gdy Trinity walczy w opuszczonej ruderze, morduje niewinne osoby na rzecz... ja wiem, większego dobra a może dla zabawy?! Nie mniej, dochodzimy do sytuacji w której Neo ma wybrać niebieską lub czerwoną pigułkę, wybiera czerwoną. A co gdyby wybrał niebieską? Agent Smith napewno wybaczył by mu wszystko i przyjął z otwartymi ramionami i z pewnością nie skończyłby automatycznie jako kompost dla następnych pokoleń. Ergo, wybór nie miał znaczenia.
W całym filmie pokazana jest iluzoryczność wolnej woli, jednak tak naprawdę fakty są takie, że wyrocznia pier-oli od rzeczy, cały film to bieganie to w te, to w tamtą i tak naprawdę zaplanowana akcja robotów, która służy jako wentyl dla przegrzanego systemu. Zasade sobie również inne pytania: Dlaczego akurat ludzie, innych zwierząt nie było? Czy nie brakuje im w tych kapsułach witamin, w tym witaminy D? Czy z jej braku nie można umrzeć czasami? Rozumiem, że wedle koncepcji autorów cała materia krąży w jakimś magicznym zamkniętym systemie, ale to nie jest cholerne perpetum mobile, skąd więc energia dla nowonarodzonych ludzi? Populacja musi się więc zmniejszać drastycznie, nawet jeżeli ludzkie ciało jest formą baterii, to ta bateria musi coś jeść. Oddaje ciepło i ładunek elektryczny... a sama nie potrafi ich wytwarzać ex nihilo. Btw: Nie było innych zasobów naturalnych, tylko ludzie?
No i następna rzecz, tak jak już mówiłem, nie ma wyboru. Życie jest ciężkie, nie ma żadnego matrixa, stworzenie iluzji matrixa pozwala nam, w życiu codziennym już abstrahując od filmu, ulżyć w pewien sposób. To nie nasza wina, nie my jesteśmy odpowiedzialni za ten stan, my tak naprawdę jesteśmy wolnymi ludźmi, którym ktoś te wolność odebrał. Pracujemy jak roboty, non stop. Jesteśmy tylko biomasą, niczym baterie. Mamy jednak wybór i te wolność możemy odzyskać... otóż, nie, nie możecie. Nigdy nie było żadnego wolnego wyboru, to konieczność zmusza was do pracy, boski porządek świata a nie na odwrót. Poczucie tego, że w każdej chwili możecie się wyzwolić i zbuntować się, jest tak naprawdę wentylem, ozdobą w waszym życiu. Jak ten żyrandol czy kinkiet. Ma tylko walory estetyczne. (ściślej mówiąc, jest to resentyment!)
Kraina pieczonych gołąbków jest niemożliwa, zawsze ktoś będzie musiał zap-dalać. Zawsze ktoś będzie wyzyskiwał kogoś, biorąc na siebie to ryzyko. Kto zabroni silniejszemu znęcać się nad słabszym? Prawo Jungli, było, jest i będzie. Wszystko regulowane zgodnie z prawami biologii. Niby przemocy nie ma, ale jednak ona odpłynęła do innych sfer. Zdechniesz z głodu? A kogo to obchodzi. Przynajmniej "umrzesz wolny". :)