Mark Wahlberg jako Max Payne? Byłem trochę rozczarowany na długo przed powstaniem filmu, kiedy zobaczyłem go na plakacie. Dla mnie zawsze okładka "Maxa Payne'a" na PC była zarezerwowana dla aktora "Mickey'go Rourke". Ja przez długi czas byłem pewien na okładce widnieje narysowany Mickey Rourke. Ten aktor byłby pewnie już za stary na tę rolę, choć i tak wg mnie najlepszy. Ostatnio widziałem tez Timothy'ego Olyphanta w roli producenta porno w filmie "The Girl Next Door", z fryzurą jak Max Payne w grze i od razu stwierdziłem, ze to powinien być on, jeśli nie może to być Mickey Rourke. A jak wypada w tej roli Wahlberg?
Aktorstwo nie jest gorsze niż w "Hitmanie", jednak raziło mnie tu znacznie bardziej. To głównie dlatego, że w filmie jest sporo dialogów, a wszystko przygotowane dla mało wymagającego widza - dialogi aż rażą sztucznością - przy "Hitmanie" nie zwracalem na nie wielkiej, bo znacznie wiecej sie tam dzialo. Biorąc pod uwagę, że to film dla 13-latków, rozumiem jaki był zamiar twórców. Mark Wahlberg co prawda dostał nominacje do Oscara za drugoplanowa rolę w "The Departed" i teraz będą pisać przy filmach z jego udziałem - "nominowany do Oscara", jednak nie zmienia to faktu, że zaczyna on się kojarzyć wyłącznie z rolami super gliniarzy, super snajperów, samotnych wilków z okładek filmów akcji. Także nie wróżę mu świetlanej przyszłości, pewnie skończy jak Steven Seagal w filmach kategorii B. Ponoć nie grał on nigdy w grę "Max Payne" ale utożsamił się z bohaterem - trzeba przyznać w miarę pasuje do tej postaci. A na pewno bardziej niż Olyphant do "Hitmana".
Nie bez powodu wspominam o "Hitmanie", bo w obie gry grałem, obie są przecież grami sensacyjnymi z widokiem TPP. "Hitman" trzymał średni poziom, co jak na ekranizacje gry komputerowej to i tak dobrze. "Max Payne" zapisał się w historii gier efektem "bullet time" znanym z "The Matrix", udanie zaimplementowanym w rozgrywkę. W filmie takich momentów jest niewiele i większość z nich zobaczymy w zwiastunie. Poza tym momenty te są przesadzone, bardzo powolne, nachalne i przez to sztuczne i mało wiarygodne... Choć przyznam, ze w miarę efektowne. Zdjęcia to najmocniejsza strona filmu. Nawet nie wyobrażałem sobie, że ktoś będzie w stanie zachować klimat gry. Co prawda nie przypominam sobie deszczu, tylko śnieg i zamarznięte ulice Nowego Jorku, ale to chyba mało istotne. Najbardziej podobało mi się stworzenie realiów, które kojarzą mi się z wczesnymi latami 80-tymi (klimat, ubrania, kapelusze, biura) - ale takowymi przecież być nie mogą. Muzyka też jest całkiem w porządku, daleko jej do kategorii B. Efekty nie powalają, ale nie rażą obciachem i niedopracowaniem, kilka scen jest naprawdę efektownych. Chyba wszystkie można zobaczyć wzwiastunie. To czego się czepiam to nawet nie (tradycyjna już) fabuła tylko luźno nawiązująca do gry, ale okropna, niewybaczalna wręcz nuda, dzięki której zwątpiłem w płacenie za bilety kinowe.
Definitywnie postanowiłem nie chodzić do kina na takie filmy z trzech powodów. Po pierwsze, podobnie do filmu "Fire Down Below" czy "Hitman" (nie chodzę zwykle na filmy sensacyjne) wieje nudą, chociaż zwiastuny na to nie wskazują. Po drugie - na dobre przestałem już wierzyć w atrakcyjność ekranizacji gier, będę je traktował jako produkty, których najczęściej największym plusem jest samo logo z tytułem. "Maxa Payne'a" bardzo lubię, poza tym muzykę do pierwszej i drugiej części skomponował basista/wokalista mojego ulubionego zespołu Waltari. Ostatni powód to cenzurowanie tych filmów i wydawanie później na DVD wersji "uncut". Jeśli wziąć pod uwagę jak mało scen zwykle ucina się z takiego filmu, można by powiedzieć, że te kilka minut nic nie znaczy. Jeśli jednak nic nie znaczy, dlaczego się je wycina? Ja nie jestem fanem oglądania jednego filmu więcej niż raz. Wole pamiętać film jak za pierwszym razem, który zwykle jest lepszy niż drugi czy trzeci, a w kolejce czekają do obejrzenia inne. Dlatego za każdym razem, kiedy widzę jakąś wersję okrojoną, po czym dowiaduję się, że wyszła wersja reżyserska, jestem wkurzony na takie oszustwo. Uważam, że powinniśmy jako widzowie mieć do wyboru, czy chcemy oglądać wersję okrojoną czy reżyserską. "Max Payne" dostał z miejsca kategorie "R" i producenci nie mieli wyjścia, jak tylko wyciąć wszystkie bardziej drastyczne sceny. W rezultacie film przypomina granie w grę z opcja "no blood", czy też "less violence", co nijak pasuje do tego tytułu.
Jak zwykle zostałem do końca napisów i zdziwiłem się, dlaczego została połowa widzów - bo zwykle nikt więcej nie zostaje. Przypomniało mi się, że na forum czytałem o jakimś zakończeniu po napisach końcowych. Faktycznie takowe jest. Mam nadzieje, ze ta scena na końcu to jakiś żart. Patrzyłem na Wahlberga i zastanawiałem się, czy po słowie "cięcie" nie zaczynał się czasami śmiać na planie filmowym. W końcu bez śmiechu podczas filmu musiał wytrzymać sporo godzin, co na pewno nie było łatwe, biorąc pod uwagę płytkość dialogów i serwowanie przy tym jak najpoważniejszych min. Na przykład Max biegnie ratować skoczka (samobójcę), wymierza w nieuzbrojonego ćpuna z pistoletu, mówiąc "relax!". Detektyw prowadzący śledztwo w sprawie Maxa nie ma pojęcia o podstawowych faktach z życiorysu naszego bohatera, takich jak okoliczności śmierci jego rodziny. Gangster, któremu zależy na śmierci Maxa Payne'a, najpierw ratuje go z opresji po to, aby za chwilę go utopić. Scena z Rosjanką rozbierającą się u Maxa w mieszkaniu jest co najmniej niepotrzebna - tak naprawdę, film jest wypełniony masą zupełnie nie mających sensu scen, które mają wypełniać czas projekcji.
Szczególnie jeśli chodzi o kinowe adaptacje gier, to zawsze staram oceniać je z przymrużeniem oka. Dlatego podobał mi się "Resident Evil", wytrzymałem na "Hitmanie", ale "Max Payne" nadwyrężył moją cierpliwość. Nie lubię kiedy z widza robi się kretyna, niezależnie czy ma on docelowo 13 lat. Nie rozumiem jak film akcji prawie bez akcji mógł się tak dobrze sprzedać w kinach. Oby wspomniane ukryte zakończenie nie było zwiastunem drugiej części...
za długa wypowiedź żeby ktoś to miał czytać, ja się zgodzę po części z dwoma pierwszymi słowami jakimi zacząłeś swoją myśl... - "Maksymalna Nuda".
Owszem jak na film akcji również uważam, że film był nudny... i mam takie odczucie po jego obejrzeniu, iż chyba twórców kinowego Max Payne'a chyba za bardzo poniosła fantazja w niektórych elementach. Film zwyczajnie średni, jak już ktoś chce obejrzeć to polecam zacisze domowe... bo moim zdaniem szkoda i 10-15zł za seans w kinie. Ocena: 6/10 (a ponieważ jadłem popcorn to dam 6,5/10) :D
"za długa wypowiedź żeby ktoś to miał czytać"
A co, czyżby problemy z przeczytaniem tekstu o większej objętości?
Dzieki, ja w ogole mialem nadzieje, ze film bedzie 6/10, naprawde z calego serca dalbyum tyle, ale nie moge sie doszukac niczego powyzej 2/10 i to nie dlatego, zeby sie wyzyc, ale naprawde nie moge sie doszukac plusow poza muzyka i zdjeciami.
Plus jest taki, ze za drugim razem nie zasnalem, a minus taki, ze ja nie mialem popcornu i placilem 22zl za bilet!!!
Mysle, ze warto film ocenic, kiedy wyjdzie na DVD w wersji nieocenzurowanej.