Odnoszę wrażenie że reżyser i scenarzyści nawet nie wiedzieli jakiego typu grą była gra "Max Payne", ponieważ totalnie zawalili sprawę. Brak tu spójności, logiki i jak by tego było mało to pozwolili sobie jeszcze pozmieniać bardzo ważne fragmenty fabularne. Przez nie jeszcze bardziej nie odczuwamy to że jest to ekranizacje tej jakże świetnej gry. Film wieje nudą od początku do końca, akcje (których jest zaledwie kilka) nie przykuwają do ekranu. Szkoda, może w 2 części będzie lepiej. Póki co czekam na Punisher: War zone.
Mniej więcej się zgodzę...
3 może 4 sceny, które naprawdę były fajne... i chyba tylko jedna scena, w której był "Bullet-Time", na którym przecież opierała się w sporej części gra. Resztę ciężko nazwać Bullet-Timem, bo jest to po prostu tylko "normalne" spowolnienie.
Do tego rozbawiła mnie postać Jim'a Bravury. Poważnie, co to do cholery miało być? Nasz zasłużony długą służbą gliniarz, zamienił się w młodego czarnucha, który chce na siły zaistnieć w swoim fachu?! Bez jaj!
No i na zakończenie, gdzie słynna scena z helikopterem, która kończyła grę?! Oczywiście nie było.
Ogólnie, sporo niepotrzebnego kolorowania fabuły i pomysłów z gry. Powstało takie coś, które bliżej jest nieokreślone. Za mało akcji, jak na film nakręcony na podstawie shootera... a przede wszystkim, za mało ta akcja efektowna jak na Payna! Film nie jest kompletną klapą, ale mnie po prostu zanudził.
2/10 to również moja ocena... gdybym nie grał w shootery praktycznie od dzieciństwa, mógłbym dać 4... ale na pewno nie więcej. Zdecydowanie nie obejrzę drugi raz (bo po co, jeśli za pierwszym razem już mnie nudził?!)