Poszedłem do kina bardzo pozytywnie nastawiony. Wywaliłem z głowy wszystkie negatywne opinie myśląc "dzieciaki pewnie by chciały, aby film był identyczny jak gra". Byłem pod wrażeniem niektórych detali takich jak pierwsza lokacja w metrze. Później już było tylko gorzej. Wiem, że adaptacja nie musi być super wierna xD ale ten film to przegięcie pały. Zacznę od bohaterów a skończę na gównianych strzelaninach i marnych efektach.
1. Bełkot bez sensu.
Dialog dialogu się nie trzyma. Jeden pierniczy bez sensu a drugi stara się mu dorównać. Max Payne to totalny oszołom który biega bez sensu z jednego miejsca do drugiego nie bardzo wiedząc po co to robi.
2 Jim Bravura jest młodym murzynem xDDD popłakałem się ze śmiechu. Ta poprawność polityczna xDD
3 B.B (Backstabbing Bastard) to przyjaciel twojego ojca i twój jakby mentor (UWAGA SPOILER DO KONCA AKAPITU) który osobiście zamordował twoją żonę.
5. Nicole Horne całkiem z dupy w tym filmie bez roli dla głównego bohatera. Przeciwieństwo gry.
6. Jack Lupino najbardziej spartaczona postać w tym filmie. Taki potencjał całkowicie zmarnowany przez kiepską wizję reżysera. Psychol bez polotu :/ najmniejszych kalibrów
a teraz
7. Każdy strzela ale nikt nie może trafić.
Najlepszy jest typ który wyskakuje i z karabinu (bliska odległość)próbuje do Maxa a w kolejnej scenie widać jak pociski lecą w innym kierunku gdzieś 3 metry obok xDDD
8. Science-fiction, czyli aniołki niepełnosprytnie połączone ze skandynawską mitologią. Naćpany Max Payne zamienia się w rambo... żal