"Max Payne" jest ekranizacją jednej z bardziej znanych gier komputerowych. Gry oczywiście nie znam (nie gram w nic, co przeszkadzałoby w jednoczesnym korzystaniu z przeglądarki internetowej i nie jest freeware), więc porównywać filmu z pierwowzorem nie będę. Może gdybym poznał grę dołączyłbym do licznych nieprzychylnych filmowi opinii, ale na szczęście od skojarzeń z nią jestem wolny.
Mocnym atutem obrazu jest klimat wspierany przez stronę wizualną filmu. W mieście Maxa właściwie nigdy nie przestaje padać - deszcz jedynie czasem zastępuje śnieg. Ciemna tonacja całości, klub z piękną Rosjanką oraz liczna grupa osób mających do bohatera mniejsze (jego bliscy znajomi i współpracownicy) lub większe pretensje ciekawie prowadzą film sprawdzonymi ścieżkami filmów kryminalnych. Dobrze na ekranie wypada w swej małej rólce Olga Kurylenko oraz postać Bravury. Równie dobrze wypadają ciepłe scenki retrospekcji oraz ogniki towarzyszące kolejnym pojawieniom się tajemniczych walkirii. Same walkirie są niestety dość nieciekawe i przywodzą na myśl czorty z "Uwierz w ducha", tyle tylko że przeniesione na gorszy dla nich grunt.
Wady również były. Film ten zaczyna się od pewnej obietnicy, która niestety zostanie zerwana. Twórcy powinni wiedzieć, że ...:::[SPOILER]:::... jeżeli film zaczynamy migawką z przyszłości, to powinna się ona znaleźć w finałowej sekwencji, albo poprzedzać scenkę niezbyt rozbudowaną - inaczej mamy wrażenie, że zostaliśmy oszukani. ...:::[SPOILER OFF]:::... Finał rozczarowuje zbytnim popadaniem w efekciarskie wizje, których wydaje się być za dużo. Idiotycznie wypada też scenka umieszczona w napisach końcowych - przeczy temu co sugeruje finał. Sama obecność walkirii zostaje wytłumaczona w taki sposób, że równie dobrze można było ich wątek pominąć.
Film ma swoje zalety. Bardzo udane są zdjęcia i strona wizualna obrazu. Fabuła nie należy do najlepszych, ale film ogląda się całkiem nieźle. Sprawne, efekciarskie kino kryminalne, ale w kilku miejscach zepsute.
2/5