reżyserów filmów ani odtwórców głównych ról. Jak się ktos nie chce zawieść na filmie, to lepiej, żeby go po prostu nie oglądał i pozostał przy grze. To tak jak z ekranizacjami powieści- nie zawsze odtwarzający głównych bohaterów zgadzają się z naszym wyobrażeniem o nich. Cóż..., w przypadku Maxa, mamy fizjonomię bohatera i Mark Wahlberg nawet nie za bardzo od niej odstaje. Ale przecież liczy się także portret psychologiczny postaci, któremu chyba tenże Wahlberg może nie sprostać. Ja grając zawsze wyobrażałem sobie, że filmowym bohaterem będzie Micky Rourke, zwłaszcza po roli w "Harry Angel". Ale niestety Rourke jest chyba już za stary na Maxa. Z młodego pokolenia, może Kiefer Sutherland by się nadawał. Co do reżysera i ogólnie filmu, to obawiam się nie sprostania klimatowi gry, pewnie wyjdzie znowu typowy, amerykański, komercyjny gniot bez ducha(obym się mylił). To powinien zrobić europejski reżyser za amerykańskie pieniądze. ;-)
Ups, my foult! Na usprawiedliwienie dla mojej ignorancji, bardziej mi chodziło o styl kina europejskiego, nie opierającego się na schematach hollywoodzkich, bez obowiązkowego happy-endu i czarno-białego podziału ról, bez natrętnego moralizatorstwa i politycznej poprawności. Ale dzięki za zauważenie błedu.