Grałem w obie części MP i, jak chyba większość graczy, stałem się wielkim fanatykiem tej serii. Gdy usłyszałem o produkcji filmu z Wahlbergiem w roli głównej byłem pełen obaw. Słusznie, jak się okazało... Film jest po prostu słaby - poczynając od scenariusza, aż po spłycenie każdej postaci, każdego dialogu i każdej scenerii. Warto jednak wiedzieć, co się reżyseruje i kogo się gra! Nie wymagam od tego filmu, żeby wiernie kopiował grę, ale, jako fan, wymagam nie robienia ze mnie idioty. Obok Maxa Payne'a to to "dzieło" nawet nie stało. Takie akcje jak picie Walkirii, czy ryk Maxa po jej zażyciu (zacząłem się śmiać w kinie) sprawiały, że pozostało mi tylko rozkładać ręce. Nawet odcinając się kompletnie od gry, ten film zasługuje maksimum na 4.5 - drętwe dialogi (BTW gdzie rewelacyjne monologii Maxa ?) i ... zbyt wolna akcja. Scenariusz jest tak słaby, że czekałem na podkręcenie tempa. Niestety zwiększyło się ono pod koniec, kiedy tak szczerze nie chciało mi się już tego filmu oglądać.

Tym, co mnie jednak najbardziej zabolalo była scena z żoną : Max, jeszcze nie czas. Ludzie ! Do KU***Y nędzy, to miał być film noir, a nie kolejny film z Seagalem, który mówi, że wierzy w anioły... Cytując klasyka: Gdyby istniała komisja do spraw zbrodni przeciwko ekranizacjom gier komputerowych, to Max Payne byłby pierwszym i głównym podejrzanym.

OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM !