5,8 76 tys. ocen
5,8 10 1 75858
4,1 16 krytyków
Max Payne
powrót do forum filmu Max Payne

Kiedy zobaczyłem dumnie prezentujący się, napisany charakterystyczną czcionką tytuł MAX PAYNE, spodziewałem się przynajmniej udanej i efektownej ekranizacji jednej z moich ukochanych gier. Patrząc na twarz Wahlberga jeszcze przed obejrzeniem filmu, wiedziałem, że ten człowiek na pewno nie jest w stanie dobrze odegrać charyzmy i tajemniczości Maxa, ale nie oceniałem z góry całokształtu. Sam Wahlberg przyznał, ze nigdy nie grał w Maxa Payne'a. Po obejrzeniu filmu stwierdzam, że szkoda, bo odniosłem wrażenie jakby sam nie wiedział kogo gra i jak ma się zachowywać.
Przechodząc jednak do sedna...
Po pierwsze film wydał mi się...za krótki. Chaotyczny, okrojony i "po łebkach", zupełnie tak, jakby nieudolny reżyser dostał 1,5 h czasu, żeby tylko widz zdążył zrozumieć przed napisami końcowymi, że oglądał Maxa Payne'a.
Gdybym był głuchy i nie miał napisów do filmu, to mówię zupełnie poważnie - nie wpadłbym na to, że oglądam ekranizację Maxa.
Na szczęście, a w tym wypadku może i niestety głuchy nie jestem.
Fabuła - kiepsko, nie wiadomo o co tak naprawdę chodziło. Spodziewałem się wielkiej krucjaty Maxa, a tu "pif!", zabił trzech koleżków na krzyż i koniec. Nawet nie było "paf!"
Klimat - mam nieco mieszane uczucia. Brawa dla scenarzysty za śnieg i mroczną panoramę NYC, to było niezłe. Niestety cała reszta do dupy. Nowy Jork jakiś mało nowojorski, wstyd. Finom z Remedy udało się stworzyć fantastyczny klimat NY, Amerykanom niestety już nie.
Wiele rzeczy miało miejsce w ciągu dnia. Niepotrzebnie. Zepsuło to cały nastrój. Brakowało mi tej nocy, w które komputerowy Max bezustannie błąkał się po dachach i ciemnych zakamarkach północnego Manhattanu.
Muzyka - bezbarwnie. Brakowało motywów z gry, choćby tego głównego na pianinie.
Brakowało też narracji Maxa, która bardzo zbliżała do jego odczuć i samej fabuły; bullet time...słabo. Gdzie łuski? Bicie serca?Charakterystyczne "skoki w bok"?
Zabrakło specyficznego humoru z gry (groźby ludzi Lupino pod adresem Maxa itp.)
Latające Valkirie? Podobało mi się. Ale trochę przesadzone z ich ilością.
No i dwie rzeczy, które mnie ugryzły, jako fana gry.
Za mało akcji w klubie Ragnarock.
Lupino zginął dosyć nieefektownie i w dodatku nie z rąk Maxa.
I na samym końcu....ja naprawdę myślałem, ze na dachu Aesir Plaza będzie jatka i maszt powali śmigłowiec. Ale się przeliczyłem.
Zastanawiam się tylko, czy chcą oszczędzić efektów przed drugą częścią, czy budżet filmu był na tyle niski, że jeden zmiażdżony radiowóz NYPD wyczerpał limit efektów specjalnych :]
5/10 i ani grosza więcej.
Nie jest to totalny gniot, ale dobrym filmem, a tymbardziej ekranizacją nazwać go nie można.

ps. Do drugiej części radzę szanownym producentom zatrudnić kilku speców z Remedy albo Rockstar Games, którzy tworzyli grę, żeby nieco pomogli nieudolnym reżyserom zrozumieć co to jest Max Payne i nie dali go sprofanować, bo wszystko ku temu dąży.