Pamiętam ten dylemat: "Quantum of Solance" czy "Max Payne". Po naciskach i namowach mojego kolegi wybrałem Maxa.. i po 25 minutach miałem chęć wyjść...
Na pewno ktoś kto nie grał w grę nie powinien brać się za ocenę tego filmu.Film NIE jest rewelacyjny ale jak dla mnie (fana gry Max Payne) całkiem nieźle zrobiony 6\10
Zgadzam się z Tomaszem. Film był tak głupi i denny, że wyłaczyłem po pół godziny.
PS Przeszedłem Max Payne 1 i 2 po kilka razy. Dalej uwarzam, ze ten film to nieporozumienie.
również grałem i jak dla mnie 100% porażka. Szczególnie ostatnie sceny mnie zabiły... dosłownie.
Ja zaś pozwolę sobie wyrazić zupełnie inną opinię i zacytować na wstępie recenzenta z Filmweba (jakaż szkoda, że takie głosy są w zdecydowanej mniejszości): "Zamiast jednak wikłać się niepotrzebnie w roztrząsanie zawiłości opowieści, należy poddać się szczególnej atmosferze "Maksa Payne'a"."
O tak. Zgadzam się w zupełności. Fantastyczny klimat z gry udało się prawie w całości przenieść do filmu. Prawie, bo jednak, jak zresztą zauważono w recenzji, pozbawiony został całkowicie swoistego poczucia humoru Maxa. Czy dobry to krok czy nie - trudno powiedzieć, ale wprowadzenie go "na siłę", wbrew reżyserowi, scenarzystom, z całą pewnością nie wyszło by obrazowi na dobre. Kto wie - być może sequel - jeśli powstanie - odpowie na to pytanie.
Wracając zaś do meritum - nie bardzo jestem w stanie pojąć tak negatywnego przyjęcia filmu. Czym ono mogło być spowodowane? Być może nie pasującymi do rzeczywistości oczekiwaniami fanów gry? W tym miejscu nasuwa się oczywiste pytanie - jakie były te oczekiwania? Co, ich zdaniem, zostało zrobione nie tak jak trzeba, a czego, z drugiej strony, nie było, a powinno było być?
Bardziej już jestem w stanie zrozumieć tych, którzy nie znali wcześniej trzonu opwieści. Fabuła może być wówczas w pewnym stopniu mętna i niejasna. Aczkolwiek trudno mi się z tej perspektywy wypowiadać. Według mnie film jest naprawdę bardzo dobry. Choć początek troszkę męczy i nudzi, film rozkręca się, a ponury i mroczny klimat, budowany chociażby przez niepokojące i fascynujące zarazem wizje korzystających z Walkirii, powoduje, że chce się poznawać tą troszkę chaotyczną wprawdzie, ale ostatecznie ciekawie poprowadzoną fabułę i losy detektywa Payne'a.
Ode mnie 8/10.
Niskie oceny rzeczywiście są odzwierciedleniem oczekiwań fanów gry. Ale nie "niepasującymi do rzeczywistości". Bo stwierdzenie, że klimat gry został przeniesiony do filmu jest bardzo przesadzony. Ok można powiedzieć że tak gra jak film były mroczne. Ale sama "mroczność" to nie jest główna cecha gry. Po zakończeniu niektórych rozdziałów a zwłaszcza poszczególnych części gry wrażliwy gracz miał ochotę przykleić się do poduszki i ryczeć nad losem Maxa. W filmie nic takiego nie miało miejsca.
Poza tym fabuła. Ja rozumiem, że nie musi ona się trzymać tej z gry na każdym kroku. Ale tutaj była kompletnie pozmieniana. Przyznam, że podczas gry (w 1 grałem 3x w 2 2x) czasami się gubiłem. Miałem nadzieję, że film mi niektóre rzeczy poukłada. Niestety - nie wiem naprawdę skąd się im wziął taki scenariusz.
Jak dla mnie ten film to świetny dowód na to, że nie z każdej gry czy książki (w tym wypadku gry) powinno się robić film. Przenoszenie niektórych na ekran, jest po prostu skazane na katastrofę. Ten film był katastrofą.. Czysta profanacja genialnej gry, ciekawej historii i wspaniałych postaci. Dno!! Miałam ochotę wyłączyć ten badziew w cholerę i obejrzeć po raz któryś Shawshank, od razu jak zobaczyłam Wahlberga. Nie jest on złym aktorem, ale jako Max? Nie, dziękuję. Zero charakteru Payne'a, z wyglądu też mi nie pasował (tylko Sam Lake). Nie jestem zbyt surowym krytykiem, jeśli idzie o filmy i nie wystawiam niskich ocen, ale ta produkcja zawiodła mnie pod każdym możliwym aspektem (może jedynie klimat był jako tako podobny do gry). I Ludacris jako Jim Bravura?! Litości! Moja ocena to 2/10. Całkowita porażka.
Można robić, ale nie tak jak oni się za to zabierają...czemu nie przenieśli fabuły z gry na ekran? o wiele przyjemniej by się to oglądało, slow motion, pomieszczenia pełne pocisków. A tutaj? kaszanka....Max nie ma swojego ironicznego humoru...on chyba wcale nie ma humoru... aż jestem ciekawe jak zrobiłby ten film mr. Uwe Boll....bo on stworzył by takie dzieło że by nam skarpetki spadły, wstawiłby do filmu gremliny i latające krowy. i Wtedy Ta wersja była by arcydziełem w porównaniu do Uwe Bolla ;p
HAHA :D Może powinien zabrać się za Maxa Tarantino albo Rodriguez? Przecież strzelaniny w MP były bardzo podobne do tych z Desperado! Dodać do tego klimat i estetykę z Sin City i byłby murowany hit!
to obejrzyj Alone in The Dark wyspa Cienia pana Uwe Bolla xD to jest dopiero piece of crap....
Cóż... Także jestem jednym z fanów gry Max Payne i, oceniając film jako coś zupełnie osobnego, to jest całkiem do przyjęcia. W ogóle, przyjemnie się ogląda. Szybki, zwarty, sporo akcji. Ale patrząc na to z perspektywy fana serii gier, brakuje mi w filmie wewnętrznych przeżyć Maxa. Te sceny z ogniem, aniołami i innymi zjawami przesadzone, brakuje mi tu, nie wiem jak to ująć, jego myśli. Coś jak w tych komiksach, przerywnikach, kiedy Payne, jako narrator, mówił, niekiedy dość zawile i metaforycznie, o uczuciach. No i zabrakło wiecznie łykanych przez Maxa tabletek przeciwbólowych :).