"Max Schmeling" okazał się całkiem udanym filmem. Zaangażowanie do roli ikony niemieckiego boksu innego świetnego i utytułowanego niemieckiego boksera - Henry'ego Maske, sprawiło, że sceny treningu i walk wyglądają bardzo autentycznie, szczególnie że sfilmowane są bardziej w stylu relacji sportowej niż "filmowej opowieści".
Historia opowiedziana dość oszczędnie i w stonowany sposób, w tle biografii - nazistowskie Niemcy, włączone fragmenty archiwalnych kronik filmowych dopełniają dobrze uchwycony klimat tamtych czasów. Może nie jest to wybitny film i gra aktorska niekoniecznie oscarowa, ale trzyma poziom i dobrze się go ogląda, a fani boksu na pewno nacieszą oczy scenami walk w wykonaniu profesjonalistów.