Wystarczy kogoś okraść, a potem jeszcze raz.
I na koniec solidnie wychędożyć!
Nie znałem tej historii, ale jakoś podświadomie unikałem tych "restauracji" od ponad 15 lat.
Bo niby są wszędzie, jest szybko, ale strasznie mnie potem bobrowało i wybulony jakiś się czułem jak tylko cokolwiek tam zjadłem .
Jestem obiektywny, więc muszę przyznać że tylko dwie rzeczy tam mają dobre:
To ciepłe ciastko w wiśniowym nadzieniem - mniam ;)
I darmowy (zazwyczaj) kibel ;)
Więcej zalet nie zauważyłem, a nazywanie tego czegoś... restauracją jest jednym z największych kłamstw XX wieku!