Scenariusz jakby świeżo wyjęty z młynka do kawy, dosłownie zmielony z kilkoma znanymi produkcjami sprzed ładnych paru lat. Ralph Fiennes wraz z Janet McTeer starali się jak tylko mogli, z kolei charyzmatyczny Paul Adelstein odegrał chyba najbardziej bezpłciową rolę w swojej karierze. Nad wyraz "irytująco" zaprezentował się za to Nicholas Hoult, i dla niego brawa. Tym też najpewniej przysłonił nieco blask pozostałych. Całość wypada bardzo przeciętnie, by nie powiedzieć słabo. W nawiązaniu do samego tytułu - podobnie jak nazwa potrawy w karcie dań nie jest żadnym gwarantem jej wysublimowanego smaku, tak i w tym przypadku mocna obsada nie miała wręcz najmniejszych szans, by rozwinąć skrzydła.