zakończenie było kwintesencją całości, antyteza fundamentalnej religijności potępiona w całym filmie została złagodzona do tezy o czysto moralnym aspekcie wiary, wiara czyni cuda, i czasem warto zawierzyć nieoczekiwanemu ..
mądre.. a co do maggie oO: ktoś chyba nie dorósł do tego filmu, jak w każdej opowieść Stephena Kinga zakończenie jest nieprzewidywalne i tajemnicze. W tym przypadku człowiek popełnia straszliwy błąd, to jakby mroczna wersja powiedzenia nie chwal dnia przed zachodem słońca". autor chciał nas czegoś nauczyć dając takie zakończenie. Porównałabym to z przypadkami w których chorzy ludzie zostają odłączani od respiratorów. To na tyle.
Wszystko co występuje w nadmiarze jest szkodliwe, przesada w każdym kierunku grozi powikłaniami...
Religijność jest dobra dopóki nie kłóci się z ideą którą propaguje, racjonalizm natomiast nie może wyłaczać poczucia człowieczeństwa oraz nadziei płynącej z wiary w opatrzność i nieobliczalność natury...
King ujął to w całość i chwała mu za to.