Trzeba zaznaczyć że nie ma tutaj nacisku na horror, dlatego gatunek horror słusznie widnieje na końcu. Jest do bardziej dramat, i to czasami nawet psychologiczny.
Steven King w tej całej fantastycznej oprawie próbuje zobrazować, jak zachowuje się człowiek w całkowitym odcięciu od świata, w pewnego rodzaju kataklizmie. Co dzieje się z grupą ludzi kiedy dopada ich kataklizm. Tutaj jest to mgła ze stworami, ale i tak mgła ma kontekst jakby metaforyczny.
Te stwory są krwawe, ale pokazane są w sposób taki baśniowy, tak jakby to wszystko działo się we śnie, w głowie człowieka.
I przyznam że dawno nie widziałem tak przykrego zakończenia.
Polecam!
ps. tylko jeszcze raz zaznaczam aby nie napalać się na horror, bo owszem są elementy są sytuacje akcji ale bardziej chodzi tutaj o relacje miedzy ludzkie, o relacje grupy w sytuacji zagrożenia.
Może lepiej się poprawie żeby ktoś nie zarzucił mi że piszę nie logicznie. Steven King jest autorem powieści więc pisząc że próbuje "zobrazować(...)" chodzi mi o to co sobie wyobrażamy w głowie czytając powieść.
Frank Darabont zobrazował to dosłownie.
..spoiler..
Votum separatum co do zakończenia. Moim zdaniem nie jest takie przykre, bo jakoś szczególnie nie kibicowałem tym ludziom, owszem babcia była sympatyczna, ale jak już Ollie zginął to nie było kogo żałować - za to motyw z czołgiem, wkraczającymi żołnierzami podnosi na duchu - Americas Army da popalić tym skubańcom! (wiwaty w amerykańskich kinach). No i piękna muzyka... Ogólnie film dla mnie max 7/10 - skonstruowany po Kingowsku - ciekawy początek, nuda nuda i mocna końcówka.