Mam wrażenie (może i mylne), że film opowiada o gatunku po łebkach - nieco o tym, nieco o tamtym, ale tak właściwie niewiele i o niczym. Trochę powiedzieli o latach '50 i o paranoicznym lękom przed atomówką, potem nieco o zimnej wojnie, a za chwilę ni z gruchi pietruchy o "Gwiezdnych wojnach" że były nowe i optymistyczne. Wspomnieli że "Łowca androidów" był dziełem ważnym i o nim zapomnieli. Ktoś stwierdził na przykładzie "Obcego" i "Jestem legendą", że to bardzo amerykańskie że bohater robi coś niebezpiecznego by ocalić innych, podczas gdy w obu produkcjach od bohaterów niewiele zależy bo sami znaleźli się w kiepskiej sytuacji.
IMO taki z tego dokument, że można go spokojnie ominąć, zwłaszcza jak się cokolwiek o SF kiedykolwiek czytało lub oglądało. Nic odkrywczego.