PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=104454}

Między słowami

Lost in Translation
2003
7,4 180 tys. ocen
7,4 10 1 179539
8,0 79 krytyków
Między słowami
powrót do forum filmu Między słowami

Film jest przepiękny i jednocześnie bardzo filozoficzny, w pozytywnym sensie. Zacząć można od Boba, który swoją relację z żoną zawężał tylko do rozmów telefonicznych, rzadko bywał w domu, nie miał kontaktu z rodziną. Czas, który im poświęcał to tylko puste słowa. U Kelly sytuacja wyglądała podobnie, nie spędzała czasu z mężem, on był zbyt zajęty, w ich relacji nie było bliskości. A jak wynika z tytułu najważniejsze jest to, co się dzieje "między słowami". Żadne zdanie, choćby nie wiem jak mądre i pełne miłości, nie ma w sobie tyle siły, artyzmu i "serca", jakie posiada zwykły dotyk. Pamiętacie scenę, gdy Bob, leżąc na łóżku, kładzie powoli kładzie rękę na stopie Kelly. Tej czułości, piękna i wzruszenia nie zastąpi nic, to było po prostu genialne. Niby nic się nie stało, a jednak czuć było w tej prostocie moc przekazu i elektryczność, oddziaływanie na osobę trzecią sięgnęło zenitu. Za tym tęsknili, za zwykłym dotykiem, za poczuciem czyjeść obecności, musnięcia jego dłoni. Człowiek potrzebuję kogoś blisko swego serca, wszak jesteśmy stworzeni do miłości. To uczucie nie zaprowadziło ich do seksu. W miłości dwojga osób nie jest to najważniejsze, ważne jest ciepło, wręcz ogromny płomień który przekazuje ci druga osoba. Ten czar, magia tego filmu, poraziła mnie.

ocenił(a) film na 10
ravaell

Wczoraj natknąłem się na ten film przypadkowo i wciąż nie mogę przestać o nim myśleć. Całkowicie zgadzam się wyżej przedstawioną opinią. Jeszcze nigdy nie wiedziałem, żeby film tak wspaniale przedstawił relacje rodzącą się między dwojgiem ludzi. Dokładnie to uczucie nie zaprowadziło ich do łózka, choć fakt, że Bob przespał się z tą kobietą z baru świadczyłby, że byłby wstanie przekroczyć tą granicę mimo, że był żonaty. Przez cały film czekałem czy jednak zdecydują się pójść o krok dalej i bardzo chciałem, żeby Bob jednak nie wyjeżdżał. W tym film panuje tak wyjątkowa atmosfera, że tych bohaterów się poprostu czuje. Jeszcze nie pamiętam, żebym tak emocjonalnie przeżywał jakikolwiek film. Chętnie obejrzę go jeszcze raz, ale dopiero za jakiś czas, bo jak napisałem to dla mnie za duży ładunek emocjonalny.

Alex17KAROLEW

Nie wiem do końca o co chodziło z tą dziewczyną z baru, jaki był sens pojawienia się jej w filmie. Bob był wtedy pijany, niczego nie pamiętał i żałował tego z całego serca. Na szczęście nie popsuło to jego więzi z Kelly. Na chwilę obecną ta scena wydaję mi się niepotrzebna.

ocenił(a) film na 10
ravaell

No właśnie, bo innego wyjaśnienia niż napisałem wyżej nie widzę. Później razem poszli do baru i Bob jej o wszystkim powiedział. Dla spokoju mojego ducha i myślę wielu innych osób ten film powinien posiadać drugie zakończenie, gdzie Bob decyduje się jednak zostać, bo inaczej za każdym razem gdy będę to oglądał (a naprawdę mnie kusi) przez kilka dni nie będę się mógł pozbierać.

Alex17KAROLEW

Osobiście nie uważam, aby happy-end pasował do tego filmu. Bohaterowie nauczyli się żyć czułością, emocjami, a nie tylko komunikować się za pomocą słów. Ten słodko-gorzki finał idealnie pasuję do konwencji, a przy okazji można uronić na nim łezkę. To właśnie takie małe chwilę czynią życie piękniejszym.

ocenił(a) film na 10
ravaell

Wiesz nie twierdzę, że by pasował i zgadzam się, że takie zakończenie jakie jest pasuje, tylko oglądając ten film po raz pierwszy widz ma jednak nadzieje, że to zakończy się szczęśliwie. Co do uronienia łezlki to dotychczas myślałem, że takie rzeczy mnie wogóle nie ruszają, a jednak się myliłem. Tu mogę o tym napisać, ale w realu nie sądzę bym komuś o tym powiedział nawet podczas wspólnego oglądania filmu;)

Alex17KAROLEW

Osobiście sam nie ukrywam tego, że popłakałem się na tym filmie, ale też nie obnoszę się z tym za bardzo. Jeśli ktoś spyta się mnie, czy widziałem Między słowami to odpowiem, że tak i nawet udało mi się popłakać na tym filmie. Cieszę się, że masz podobne odczucie, to mały znak, że nie jestem w tym odosobiony.

I masz rację, ja też przez cały film pragnąłem, aby to się szczęśliwie dla nich skończyło. Jednak po seansie odczułem ulgę, że sparwy przybrały taki właśnie obrót :)

ocenił(a) film na 10
ravaell

No, a ja właśnie narazie nie mogę się otrząsnąć po zakończeniu, bo gdy coś zagra mi na emocjach to będę rozmyślał nad tym długo. I od wczoraj krążą mi obrazy i sceny z filmu po głowie. Na 100% powrócę do tego filmu nie raz. Wyjątkowo sensualne kino. Również się ciesze, że nie jestem odosobniony;)

Alex17KAROLEW

Sofia Copolla stworzyła dzieło minimalistyczne, a przy tym tak mądre i poruszające. Nie wliczają wątku dziewczyny z baru, gdyż jeszcze nie do końca zrozumiałem tamtą sceną, film uważam za osobiste apogeum. Nie mogę znaleźć tu wad czy słabych stron.

ocenił(a) film na 10
ravaell

Zgadzam się całkowicie. Widzę, że moglibyśmy tu rozmawiać i rozmawiać na temat tego filmu;) No nic chyba muszę go niedługo jeszcze raz zobaczyć. Szczególnie ta scena jak leżą razem na łóżku i rozmawiają. Brak słów.

ocenił(a) film na 10
Alex17KAROLEW

PS. W 3 poście chodziło Ci oczywiście o Charlotte, a nie Kelly;)

Alex17KAROLEW

Pomyliły mi się imiona :) Wszędzie, gdzie miała być Kelly, chodziło oczywiście o Charlotte :) Też planuję niedługo ponowić seans, zwracając uwagę na szczegóły. Odkrywać na nowo ten piękny film.

ocenił(a) film na 10
ravaell

To jak coś to podziel się swoimi przemyśleniami, chętnie przeczytam. Wczoraj oglądałem go na Filmboxie to może go jeszcze niedługo powtórzą, jak nie to skorzystam z zasobów internetu albo poprostu kupie.

Alex17KAROLEW

Warto mięc taki film w osobistej kolekcji :) a seans ponawiam pewnie w weekend, więc musisz jeszcze trochę poczekać :)

ocenił(a) film na 10
ravaell

Ok, poczekam;) Może do tego czasu też sobie obejrzę, a potem będę się zbierał wewnętrznie przez kolejne kilka kolejnych dni;)

Alex17KAROLEW

Szykuję się kolejne niesamowite 2h życia :) a potem boskie rozmyślanie przez następny miesiąc :)

ocenił(a) film na 10
ravaell

Weź nic mi nie mów, sesje będę miał zaraz i muszę się skupić, ale jak?;) Kusi mnie żeby obejrzeć ponownie, ale sam nie wiem. Po 2 dniach ciut mniej rozmyślam o tym, ale wciąż kołacze mi się mnóstwo scen po głowie.

Alex17KAROLEW

Ok, nie będę przeszkadzał :) P.S. Jestem teraz chory i nie wiem, czy nie obejrzeć go sobie dzisiaj :)

ocenił(a) film na 10
ravaell

Nie no jak obejrzysz to pisz, będziemy rozkminiać ten film na milion sposobów. Jak go już obejrzałem to teraz i tak mi nic już nie może;) I tak będę myślał o filmie czy chcę czy nie;) Na początek proponuje wziąć pod rozwagę wszystkie momenty, w których dają widzowi do zrozumienia, że coś wyjątkowego zaczyna się dziać między nimi - gesty, spojrzenia itp. A później jak wyczerpiemy temat pójdzie się dalej;)

ocenił(a) film na 5
ravaell

tylko wątek kobiety z baru uważasz za bezcelowy? a nie sądzisz, że cała prawie cała pierwsza godzina była praktycznie o niczym?

ocenił(a) film na 10
ravaell

To może ja zacznę pierwszy;) Scena karaoke. Wszyscy siedzą tacy zadumani, panuje taka wyjątkowa atmosfera. Wiadomo, że alkohol też zrobił swoje. I myślę, że w rozpatrywanym kontekście najważniejszy moment sceny kiedy Charlotta zapowiada Boba, ten bierze jednego dla odwagi i zaczyna śpiewać "More than this" (nie słyszałem bardziej nastrojowej nuty) . Wszyscy jakby falują, ich spojrzenia spotykają się, lekki uśmiech z jej strony (spowodowany jego fałszowaniem), ale gdy podnosi głowę spojrzenie jest pełne uczucia, czułości i właśnie tego czegoś. Duże brawa dla Scarlett za tak piękne wyrażenie emocji. Później gdy Charlotta śpiewa jej wzrok również spotyka się z Bobem. Jedna z piękniejszych scen filmu.

Alex17KAROLEW

Pamiętam ją, chociaż jakby przez gęstą mgłę. Kocham takie filmy, które pokazują jak życie jest piękne, a raczej jakby mogło być, gdybyśmy zrzucili kajdany lenistwa i braku odwagi. Zwrócę na tą sceną ogromną uwagę, gdy jutro o 13 zacznę magiczny seans :)

ravaell

Zacznę może od pierwszej sceny (właściwie to drugiej), kiedy Bob przejeżdża taksówką przez centrum Tokio. Nie bez powodu Sofia Coppola wybrała właśnie japończyków jako tło do swojego filmu. Widzimy dookoła zupełnie obcy świat, szczególnie dla nas, Polaków, gdyż w Ameryce, może w mniejszym stopniu, następuje podobna sytuacja. Gdzie nie spojrzymy tam znajdujemy inną reklamę, pełną niepotrzebnych słów, starających się przyciągnąć jak najbardziej widza do siebie. Bardzo podobał mi się ten wyraz zażenowania na twarzy Boba, przejawiający się także w późniejszych scenach. Nie może pojąć do czego to wszystko służy, dlaczego świat zmienił się w takie bagno. Bardzo dobry, wręcz rewelacyjny moment.

ocenił(a) film na 10
ravaell

Zgadzam się, ta jego mina świetnie to wyraża. Tylko, że nie do końca użył bym słowa "bagno", bo wiesz taki nachalny krajobraz reklam wynika z ich kultury. Właśnie, załóżmy, że jedziemy do USA gdzie taki kolorowy styl ulic jest również popularny. Mniej lub więcej możemy odczytać otaczające na hasła itp, a w Japonii nie ma na to szans (zakładając, że nie znamy japońskiego). Stan wyobcowania przez ta niemożliwość zrozumienia = się dzięki temu 100% + ta nachalność. Zgadzam się, że to był fajny moment. A wracając do sceny karaoke. Bardzo wymowny jest moment gdy Bob wychodzi z tego pokoju i spotyka Charlotte. Na myśl przychodzą mi sceny z innych filmów, gdy bohater jak po dobrym seksie spokojnie pali papierosa. Tu właśnie mamy coś takiego, po czym ona kładzie głowę na jego ramieniu. Nie potrzeba słów, czuje się świetnie w jego towarzystwie i jest zadowolona z chwil spędzonych przed kilkoma minutami. Dodatkowo te specyficzne spojrzenia, które wyrażają tą magiczną atmosferę panującego transu. Twoja kolej;)

Alex17KAROLEW

Ja bym zostawił jednak słowo "bagno". W tym stwierdzeniu chodziło mi o to jak bardzo świat się zmienił na przesterzeni lat. Czy mamy z tym doczynienia na porządku dziennym, tak jak w Japonii czy USA, czy tak jak my, Polacy, takie sytuację możemy oglądać tylko na obrazie, niczego nie zmienia. Za dużo słów to za dużo słów. Nie mamy już czasu na to, aby przystanąć, poczekać i zastanowić się chwilę. Powiem inaczej, poprostu nie chcę nam się myśleć o otaczającej nas rzeczywistości. Tak naprawdę nie potrafimy odpowiedzieć na bardzo proste pytania. O tym traktuje filozofia. A ten film jest bardzo filozoficzny.

Nie oglądałem dzisiaj filmu, za dużo nauki, a za mało czasu, jednak dokładnie pamiętam tę scenę, o której wspomniałeś. Użyłbym nawet stwierdzenia, że jest ona kwintesencją całego filmu. Nie ma tu zbędnych monologów, wszystko jest na miejscu, każda rzecz jest mądra i przejmująca. Charlotte kładzie głowę na ramieniu Boba. Chyba się wtedy popłakałem. I jestem z tego dumny, nie można wstydzić się łez. One określają nas samych, nasze wnętrze, a jak wiadomo, to ono jest najważniejsze.

Przez cały film ciągnie się bardzo ważne przesłanie o bliskości drugiej osoby, o tym, że to ona nadaje sens naszemu życiu. Kiedy mamy kogoś u boku, kiedy wiemy, że ktoś nas kocha, jesteśmy szczęśliwi. Lecz jeśli ten kontakt jest utrzymywany na poziomie rozmów telefonicznych, tak jak u Boba, cierpimy. Wiesz co mi to przypomina? Buntownika z wyboru. "Można przeżyć całe życie i tak naprawdę nikogo nie poznać". Jeśli go nie oglądałeś, szczególnie polecam.

btw - jak tam sesja? :)

ocenił(a) film na 10
ravaell

No tak przy takiej interpretacji słowa "bagno" zgadzam się. Może trochę za bardzo spłyciłem interpretacje. Filozofem nie jestem;) Wracając do momentu z tej sceny gdy ona kładzie głowę na jego ramieniu to chwila jest tak magiczna, że chciałoby się by trwała wiecznie, ale wiadomo takie rzeczy są bardzo ulotne. Co do "Buntownika z wyboru" to widziałem go kilka razy i dokładnie pamiętam przytoczony przez Ciebie piękny, a zarazem bardzo prawdziwy cytat. Co do sesjo to w poniedziałek mam jeden egzamin, ale chyba jutro dopiero się za niego poważnie zabiorę, bo dzisiaj już nie ma na to szans;)
Btw. miło mi, że mam okazje z kimś w ten sposób rozkładać ten film na czynniki pierwsze;)

Alex17KAROLEW

Takie rozkładanie ukazuję nam z jak wielkim kinem mamy doczynienia, jest to wielki plus :) Praktycznie znam tylko jedną osobę, z którą na poważnie mógłbym porozmawiać o filmach. Ty jesteś drugą :)

Ryszard Riedel śpiewał kiedyś: "w życiu pięknę są tylko chwilę". Te słowa dobitnie współgrają z twoimi. Te scena zostanie w mojej pamięci na długo, może nawet na zawsze, jeśli będę ją sobie sytematycznie utrwalał. Dla mnie właśnie dla takich chwil powstało kino, powstały filmy i cieszę się, że miałem okazje ją "przeżyć". Tak, aby ten komentarz był zgodny z moimi ideologiami, pozwolę sobie zmienić odrobinę słowa Riedla: "w życiu NAJPIĘKNIEJSZE są właśnie chwilę".

ocenił(a) film na 10
ravaell

Nawet nie wiem co mógłbym tu dodać, bo w tej kwestii wszytko zostało powiedziane. Mam już w kolekcji przedmiot naszej dyskusji, bo nie mogłem się powstrzymać, ale i tak później dokonam bardziej oficjalnego zakupu;) Więc dzisiaj zrobię sobie seans (lepiej dzisiaj to może przez weekend się czegoś nauczę;). Kiedy Charlotta śpiewa ta piosenkę w pokoju karaoke, normalnie się w niej zakochałem. Może nie bierzmy tego tak dosłownie, ale wiesz chyba o co mi chodzi. Niby taka niczym nie wyróżniająca się w tym swoim sweterku i koszuli na początku film, ale właśnie gdy śpiewa tą piosenkę dochodzi do mnie jaka jest piękna i ujmująco urocza. Kolejny moment bomba to ten jak Bob zanosi ją do pokoju. Ta chwila gdy okrywa ją kołdrą i ten jej uśmiech. Widać, że czuje się dobrze i bezpiecznie. I teraz wahający się Bob, który zastanawia się czy wrócić do tego pokoju. Nie chciałbym być posądzony o dopatrywanie się rzeczy, których nie ma, ale jak już odszedł od tych drzwi zamyślony to jednak się uśmiechnął jakby na samą myśl co by się jednak stało gdyby został (właśnie przeglądam tą scenę). I właśnie ta świetna gra twarzą, wyrażenie emocji bez słów pasujące do całej konstrukcji filmu, bardziej lub mniej zamierzone w scenariuszu i samych aktorów, którzy tak świetnie to robią jest jedną z wielu mocnych stron tego filmu.

Alex17KAROLEW

Właśnie uświadomiłeś mi jak bardzo chcę objerzeć ten film jeszcze raz :) To pragnienie sięgnęło głębokości Rowu Marniańskiego. Ten film posiada tyle smaczków, tyle dobrych, wręcz wspaniałych scen, że nie chcę się go zapomnieć ani na minutę. Dzisiaj i tak nie ponowię seansu, mam jutro kurs na sędziego pływania, więc trzebasię trochę pouczyć :)

Przed seansem Bill Murray był dla mnie przede wszystkim Philem z Dnia Świstaka. W każdym jego filmie widziałem go tylko jako Philla. Po Między Słowami tworzy jakoby dwie osoby. To niesamowite subiektywne uczucie.

Nie wiem, co mam pisać dalej, można powiedzieć do zobaczenia jutro, być może wtedy znajdę odrobinę czasu, by film ponownie obejrzeć.

ocenił(a) film na 10
ravaell

Spoko, ucz się, ja jak pisałem wcześniej na dzisiaj się poddałem. I choć sporo osób stwierdziłoby, że mam lekkiego świra i to wszytko to już duża przesada to idę dalej żyć tym filmem i dobrze mi z tym, byle tylko zaliczyć w pon egzamin z makroekonomii;) Jak jakaś scena mnie natchnie (a to pewne) to napiszę o tym, a Ty się nie przejmuj tym i ucz dalej;)

Alex17KAROLEW

Jutro, z mojej inicjatywy, przed klasą będzie wyświetlane "Między słowami" :)

ocenił(a) film na 10
ravaell

Fajnie;), ale wiesz nie wiem czy każdy to tak odbierze jak to tu rozczajamy (musiałem zrobić przerwę i wrócić do reala, bo bym nie zdał egzaminów, ale nadrobię;). Ja jestem wstanie oglądać ten film tylko w samotności, bo bym się w takim stanie emocjonalnym nie pokazał się chyba publicznie po seansie;) Po za tym wtedy ta atmosfera filmu tak świetnie się sączy. Ale napisz jak było;)

ocenił(a) film na 10
ravaell

I jak tam wyszła projekcja filmu?;)

Alex17KAROLEW

Można powiedzieć, że nie za rewelacyjnie. Nikt się nie śmiał, nie płakał, mało kto w ogóle z zaangażowaniem poświęcił się projekcji. Niestety.

ocenił(a) film na 10
ravaell

Dlatego tak jak napisałem, "to" działa tylko w samotności i skupieniu, przynajmniej głównie wtedy. Sobota/niedziela wieczór seans nr 3 się zapowiada to wtedy dorzucę parę nowych wątków do tej dyskusji;)

Alex17KAROLEW

Czekam z niecierpliwością :)

ocenił(a) film na 8
ravaell

Nieładnie jest się wcinać w czyjąś rozmowę, ale dzięki Wam chyba pokuszę się w te wakacje jeszcze raz oglądnąć Między słowami, a oglądałam go dziś. Od założenia tu konta zawsze czytam co ludzie piszą pod filmem przed lub częściej po seansie, wychodzę wtedy na tym korzystniej, dlatego, że ludzie mają tendencję do zdradzania fabuły. Ludzie przekładają filmy różnie, różnie je odbierają i przeżywają. To jest piękne i wspaniale jeśli ktoś się tym dzieli. Po coś tu ludzie w końcu piszą. Dlatego czytam i próbuję spojrzeć inaczej albo dostrzegam więcej. Chcę wyciągać coś ze słów innych, to wzbogaca.
Wiecie, jako, że oglądam dużo europejskich filmów, mnóstwo dziwnych produkcji, czasami aż udziwnionych na siłę, tak ten film trochę mi przemknął, nie poświęciłam mu takiej uwagi. Tak, widziałam te sceny o których mówicie i były właśnie takie, jakie mi się w filmach podobają, ale na tym filmie trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte, bo tu wszystko dzieje się "między słowami".
Uwielbiam pokręcone kino europejskie, jego wyjątkowy klimat, ale czasem sam klimat wystarczy i sprawia, że zakochujemy się właśnie w takich filmach. Z przekazem, nad którym nie musimy się głowić, bo mówi o tym czego sami potrzebujemy. Uczucie uchwycone w niezwykły sposób, nieskonsumowane, nie budzące napięcia zdrady, tylko wszystko przychodzące naturalnie.
Dzięki Waszej dyskusji widzę więcej w tym filmie i jeśli przyjdzie mi go znów oglądać to, wzbogacona o Wasze przemyślenia, oglądnę go mądrzej i uważniej :-) I super, że gadacie tak otwarcie:-)
"Im lepiej znasz siebie i wiesz czego chcesz tym mniej życie może Cię dotknąć"

lamalaeducacion

Film jest niezwykły i na pewno wart każdej poświęconej mu minuty. Osobiście cieszę się, że nowa osoba dołącza się do dyskusji, zawsze można dowiedzieć się więcej i łatwiej wychwycić filmowe detale. Głęboko poruszył mnie filozoficzny aspekt filmu, że słowa nie są ważne, najpiękniejsze jest to, co dzieje się poprzez dotyk, miłość czy zwykły uśmiech. Jest to zaprzeczenie tego, w co wierzył Sokrates, że słowo posiada w sobie magię i samo w sobie jest jednym z najważniejszych aspektów życia. Dla niego spełnieniem było utrwalenie nowej definicji - szczęścia, radości, smutku. Jednak spojrzyjmy głęboko w serce - co sprawi ci większą radość, poruszy całym światem? To, że ukochana osoba powie "lubię cię", "kocham cię", czy to, że mocno, ale zarazem z delikatną miłością przytuli cię do piersi, pocałuje namiętnie i oprze głowę na twoim ramieniu? O tym jest ten film, o pokazaniu prawdy.

ocenił(a) film na 8
ravaell

Ładnie powiedziane. Osobiście w tych najboleśniejszych momentach życia przekonuję się jak nic nie warte są słowa. Słowa nie są pokryciem dla uczuć. Nie objawiają smutku, bólu, czy radości. To tylko wiadomości dobre lub złe. To tak jak z pisaniem. "Nie piszę się tak jak się kocha, nie piszę się tak jak się cierpi"
i nie mówi się, tak jak się kocha i nie mówi się tak jak się cierpi.

użytkownik usunięty
Alex17KAROLEW

zakończenie z happy endem nie pasowałoby w ogóle do tego filmu, takie zakończenie natomiast jest najlepsze z mozliwych, pokazuje klasę bohaterów filmu, to że wolą iść pod prąd, bo takie jest życie, bo tak postepują ludzie dojrzali emocjonalnie, nie uciekają, idą dalej. to spotkanie między nimi było magiczne, dało im obu bardzo wiele do myślenia, ale nie sprawiło, że postawią krzyżyk na swoich dotychczasowych partnerach, może słusznie, może niesłusznie. Bob miał rodzinę, Charlotte miała mężą którego pewnie kochała i ktory pewnie ją kochal byl swietnym koleisem, ale chyba gdzies po drodze zgubił to co ona cenila sobie najbardziej. To jeden z tych filmow ktore wrzynają się w duszę na reszte zycia. Obok Buntownika z Wyboru i Gattaci mój ulubiony film traktujący o emocjach. pozdro dla fanów filmu

ocenił(a) film na 10

Dawno mnie tu nie było, ale w piątek jeszcze raz obejrzę sobie ten film to poruszę jeszcze kilka wątków, bo z braku czasu wyłączyłem się z dyskusji.

ocenił(a) film na 5

Trudno byłoby w tym filmie o happy end - ktoś musiałby ucierpieć tak czy inaczej, ale wydaje mi się, że Charlotte mogłaby bez wyrzutów rozstać się z mężem. Nie kojarzę żadnej sceny, w której okazywaliby sobie uczucia, facet wydał mi się bardziej właśnie typem podrywacza i bajeranta, mając na boku "koleżanki" oraz jedną stałą "dziewczynę", która go nigdy nie opuści...

Matrixiu

Czy ja wiem, chyba nie o to w filmie chodziło. Ten film raczej nie miał na celu ukazania procesu zakochania, tylko pokazanie, jaką wartość w życiu ludzkim ma dotyk. Gdyby Charlotte rozstała się z mężem, byłoby to zaprzeczeniem całego filmu.

ocenił(a) film na 9
ravaell

hmm - gdy oglądałem ten film pierwszy raz to myslałem, że zakończenie jest takie jak mówicie - teraz myślę, że zupełnie inne... :-)