To główna zaleta filmu! Do tego ujmująca gra aktorów - szczególnie Jeremiego Ironsa!
Wczoraj oglądałam ten film ponownie i dochodzę do wniosku, że jest naprawdę bardzo dobry! Przez cały czas wydawał mi się taki świeży, nowy, inny... Może to właśnie przez tą ,,mnogość interpretacji" - daje do myślenia, którzy bohaterowie byli prawdziwi, a którzy tworzyli jedynie fikcję literacką. .. Scenografia, gra aktorska, WSPANIAŁA MUZYKA to wielki plus dla tego filmu. Choć jak dla mnie cała historia Dennisa Quaida była wciśnięta trochę na siłę. Uważam, że bez niej film prezentowałby się równie dobrze ( może nawet lepiej ) ale nie ma co gdybać, bo skoro jest to jest i krzywdy ogółowi nie robi.
Ogółem 8/10 - co więcej, do debiut reżyserski! Więc jestem naprawdę mile zaskoczona.
ale to własnie historia Dennisa Quaida była naistotniejsza. To był film autotematyczny o pisarstwie o tym jak pisanie niszczy a jednocześnie pociąga. Cały film to nostalgiczna opowieść która wzrusza i porusza, ale dopiero ostatnie sceny w biurze Quaida pokazują o czym był ten film pod względem intelektualnym.
Może ,,niepotrzebna" to złe określenie. Miałam na myśli to, że jako jednak z przedstawionych historii ujęła mnie najmniej. Uważam, że jeśli skupić by się jedynie na pozostałych dwóch efekt byłby również całkiem niezły - oczywiście zmieniłoby to nieco całą konstrukcję filmu, ale kto wie? - ale to tylko takie moje ,,gdybanie". Ale ponieważ jest jak jest nie ma co gdybać, prawda?:) Ale tak, masz rację, jego historia jest rzeczywiście istotna.