Czytam komentarze na forum i często przewija się opinia "film bardzo dobry, daje wiele do myślenia".
Prosił bym osoby które tak twierdzą o rozwinięcie tej myśli.
odpowiem co myślę o tym filmie, mam nadzieję że nie zdradzę za bardzo fabuły... więc oględnie powiem, że film jest dobry, dałam mu 8/10, ale ciężko mi sklasyfikować go jako jeden specyficzny gatunek, trochę komedia, ale były momenty że śmiejąc się raziła mnie myśl "chwila moment z czego ja się śmieję, przecież to tragiczne" i zamierał mi ten śmiech na ustach, trochę dramat ale bez przesady, tyle dramatu co zwykle w życiu bywa
jak dla mnie jest to film z przesłaniem, ale nie ostro dydaktyczny czy moralizatorski, po prostu ciepła opowieść o akceptacji, szaleństwie, rodzinie i miłości itd.
trochę przypominał mi klimatem kino skandynawskie, a tematycznie nasuwał skojarzenia z "He Was a Quiet Man" tzn wątek człowieka nieprzystosowanego do społeczeństwa, tylko tu jest bez przemocy, łagodnie i intymnie
to co "dał mi do myślenia" w skrócie:
jak dotrzeć do człowieka zamkniętego w sobie?
gdzie jest granica akceptacji dziwactw innych ludzi?
czy utwierdzać paranoików w ich przekonaniach, pomagając im kreować inny świat?
ile odwagi trzeba żeby wyjść przed szereg społeczności i wyciągnąć rękę do drugiej osoby?
czy każdy człowiek jest w mniejszym lub większym stopniu "nienormalny"?
zbiorowe szaleństwo może być pozytywne?
i to tyle :] pzdr