Szczerze mówiąc liczyłam na coś lepszego. Nie jest to paździerz, jak zdecydowana większość polskich komedii romantycznych, ale moglo być lepiej. Fabuła przewidywalna, historia bardzo naiwna. Trudno uwierzyć w uczucie głównych bohaterów, bo o ile postać głównej bohaterki bardzo sympatyczna i dobrze zagrana, to jednak jej romans z młodszym i obiektywnie atrakcyjniejszym ratownikiem (wesoło chadzającym z blond koleżanką ratowniczką) mało wiarygodny. Trudno było mi uwierzyć w to „wielkie uczucie”. Film ma jednak swoje pozytywy, po pierwsze piękne zdjęcia krajobrazu (od razu ma się ochotę pojechać w góry), po drugie, miło patrzy się na niewypełnione botoksem twarze dojrzałych kobiet. Panie Suchora, Olszówka, Chotecka udowadniają, że można pięknie wyglądać w dojrzałej i naturalnej odsłonie. Panie zdecydowanie na plus. Podsumowując, film idealny do niedzielnego obiadu z rodziną na kanapie. Nic wybitnego, ale są sympatyczne momenty.
Zgadzam się, że wątek miłosny nie przekonuje, choć może nie dlatego, że pani jest starsza od pana, tylko dlatego, że nie ma rozwoju relacji. Pitu, pitu, my się nie znosimy, co głupia idiotka lezie w szpilkach na Giewont i jeszcze żałuje krzesełka, no ale pokażę ci pszczółki, a teraz poobściskujemy się w wysokich partiach gór „bo Ty jesteś jedyna i wyjątkowa”… Eee, gościu, a skąd to się wzięło?