To prawie komedia, ale również dramat dla widza. Oczywiście jest kopciuszek, biedny bo pracuje w centrum handlowym, ale za to ma mieszkanie w centrum Gdańska (ot, paradoks życia), czyli stać kopciuszka na taki wydatek, no i jest książę na białym koniu, bogaty, piękny, aż niuniuniuniu. Oczywiście jest kłótnia (czyli niespodziewany zwrot akcji), ale jest potem szybkie kiss-kiss i wybaczonko, bo książę przyjeżdża sankami...do centrum miasta...zaprzęgiem ze zwierzaczkami. To takie głupie...znaczy przepraszam...to jest zwyczajnie idiotyczne i debilne - tak lepiej. Już mi się nie chce opowiadać o dyrdymałach w tym filmie...
Historie opowiedziane są w sposób infantylny, żerując na zidioceniu widza. Scenarzysta chyba chciał na siłę zrobić polski remake "To właśnie miłość" i wyszła podeszwa od buta. Poza tym film powinien mieć tytuł "Miłość jest bajką" to wtedy można byłoby próbować rozgrzeszać twórców...
Wraz z moją przyjaciółką zwyczajnie śmialiśmy się ze scen i historii. O dziwo reszta widzów zaakceptowała nasz stan. Przepraszamy i dziękujemy.
John Paul Young przegryzł pewnie sobie wszystkie żyły, no ale nie dziwię mu się.
Casting wypadł pozytywnie. Jedynie Julia Wyszyńska uratowała swoją historię
Wychodząc z sali kinowej rzuciłem głośno, że już nigdy nie pójdę na taki polski dramat. Wywołałem tym śmiech u pozostałych oglądaczy...
Sami zdecydujecie czy pójdziecie do kina - przecież za miesiąc będziecie mogli kupić to dzieło w jednym z miesięczników o niczym.
Smutek, żal, dramat i szczypie w oczy.