Chyba twórcy nie mogli się zdecydować, czy to ma być komedia czy dramat, czy farsa. Dłużyzna bez sensu, kalka wszystkiego co było ostatnio w polskich komediach tylko zamiast złego Mikołaja Karolaka zły Mikołaj Lubaszenko, a zamiast Stuhra na białym koniu-Damięcki na zaprzęgu. Zaraz po seansie usłyszałam komentarz widza, że chyba się Englert zorientował jaka to chała i wymiksował zaraz na początku.Broni się tylko muzyka. Szkoda czasu przed świętami.