Ludzie, co wy widzicie w tym filmie. Tam nic nie trzyma się kupy, brak sensu. Dlaczego kiedy
bohaterka siedzi zrozpaczona w parku, nagle podchodzi do niej łysy dres, zagaduje itd a w następnej scenie widzimy, jak ona ubrana w sweter/szmaty idzie z nim po czerownym
dywanie - o co chodzi? Kim on jest? Skąd on się wziął, z nią? Czemu się nie przebrała? Nie
raczyli wytłumaczyć tego wątku.
Teksty, metafory i przenośnie, które były stosowane, np jak puszka coli na pustyni, lub
poziom hormonu głupoty - to się nie trzyma kupy! Drętwe aktorstwo Tila, teksty które wzięły
się z nikąd. Zero ładu i składu. Żenada!
Naprawdę żałuję, że obejrzałam tego gniota i nie wiem jakim cudem wytrzymałam do
końca.
1/10
No to chyba łatwo zinterpretować - ten 'dres' tak naprawdę był gwiazdą filmową, Anna się z nim związała, na jednej gali pokazała się z nim. Dlaczego się nie przebrała? Może dlatego, że to nie było w jej stylu.
Film nie jest rewelacyjny - ale za to bardzo śmieszny i niesamowicie przyjemny. I, według mnie, dobrze zagrany. :)
I tak też to zinterpretowałam :P Ale to nie ma sensu, nagle natknęła się na gwiazdę filmową, to jakiś bezsens.
Oj tam, oj tam :) widziałam w filmach prawdziwe idiotyzmy, przy których ten absurd wydaje się być niezauważalnym. Pozdrawiam ;)
Pamietacie - na samym początku filmu był wywiad z chodzącą operacją plastyczną - zębaty i pupiasty aktorzyna, który popiera operacje plastyczne. To właśnie ten drech bez włosów. Jurgen Vogel grał tam sam siebie i udając produkt operacji plastycznych zakpił sobie z głodnych sensacji dziennikarzy z brukowca. W pewnym momencie szef Ludo pokazuje mu ten artykuł z uśmiechniętym łysym Vogelem.
na szczęscie koleżanka z którą widziałam film oglądała go już wcześniej imnie uświadomiła, bo też nie rozpoznałam tej postaci;p
To jak Ona siedziała na ławce i moment robienia zdjęć na czerwonym dywanie był ten sam. Ten aktor wziął tak jakby Ją z tej ławki i od razu pojechali w tamto miejsce. Rzeczywiscie nie pasuje to, ze On się zdążył przebrać. Ale może przeslanie jest inne- bo On sam nabijał się z tego, ze aktorzy tak się poprawiają pod każdym względem i wziął dziewczynę z ulicy, żeby pokazać, że jest przeciwny temu lansowaniu i sztucznemu pięknu z dywanów.
Żenujący też jest, ale coś tam mnie musiało widocznie rozśmieszyć... tylko nie pamiętam co. W każdym razie obie części są dla mnie nieporozumieniem i nie wiem co ludzie w tym widzą.
Bo zakończenie było nieszablonowe, nawet śmieszne :D
Ale odczucia mam podobne: "nie wiem co ludzie w tym widzą."
Dałbym dwa punkty, gdyby "tfurcy" zatrudnili do g(ł)ównianych ról Szyca z Wilczakiem i Dereszowską do świńsko-mięsnych dialogów.
Może rzeczywiście trochę nie ma składu w nim, ale ten klimat, światło w scenach, bajkowe miejsca, muzyka, ładni aktorzy - to są duże plusy komedii romantycznych. Mi się podoba, bo to nie kolejna idiotyczna komedia z USA albo jakaś bzdura z PL, w której aż razi kolorami i ciągle ci sami aktorzy.
Zgadzam sie, ja tez mam dosc filmow z Hollywood i zaczelam ogladac produkcje europejskie. Te filmy, ktore akurat sa masowo reklamowane najczesciej sa beznadziejne. Jesli podobala wam sie gra Schweigera to polecam z nim film Knocking on Heavens door- o wiele lepszy niz ta komedia.
A mi się film podobał- w końcu normalny, nie w typowym amerykanskim stylu- sztuczne cycki, biale zęby i nieskazitelna twarz. Tylko gdzieś tam normalni ludzie. Ona trochę groteskowa- ale dzięki temu film mnie bawił. Tylko nie wiem dlaczego cały czas polazywali ta dziewczynkę w czapce- przypadkowo czy sens był jakiś glębszy?
Mi się film podobał, bo to film, taka "bajeczka" w typie "i żyli długo i szczęśliwie". Nie oczekiwałam tutaj ambitnego kina. Ale w prawdziwym życiu nie uwierzyłabym, że taki bohater jak Ludo mógłby się zakochać w tak zaniedbanej kobiecie i być z nią; wstydziłby się jej i tyle. Więc film nierealny. Ale właśnie tu chodzi o nastawienie widza: ja np. nie oczekuję realnych filmów, realne to mam życie :)