Naprawdę złe kino, przepełnione wydumanymi scenami - jak ta z gołębiem. Tak ciężki temat wyprał z emocji bardziej niż tani proszek czarną koszulę z kolorów. Narracja z domowego hospicjum jest tak tragicznie prowadzona, że idzie usnąć na każdej scenie - oprócz dialogu z pielęgniarka. Na prawdę lubię kino Heneke, Biała Wstążka, Ukryte, Funny Games i szczególnie Pianistka to są według mnie świetnie filmy. Nowe dzieło to jednak straszna wydmuszka kreowana na okrzyczane arcydzieło.
''Haneke tak się onanizował w tym filmie chorobą kobiety i jej pogarszającym się stanem, że wydłużał jej cierpienia w nieskończoność - tym samym mąż zdawał mi się egoistycznym baranem i tchórzem, bo gdyby kochał mocniej swoją żonę to ukróciłby jej cierpienia już w połowie filmu (plus cierpienia widzów...)'' Jeden z najbardziej przereklamowanych filmów w historii festiwalu Cannes.
Popieram w całej rozciągłości. Długie to niemiłosiernie, strasznie nużące i kompletnie nieangażujące kino. Subtelne do wyrzygania.
cytat
... w historii festiwalu Cannes
koniec cytatu
Rozumiem Pan Historyk Festiwalu w Cannes?
Potwierdzam - ten film to faktycznie najgorszy obraz Haneke oraz jedno z największych nieporozumień festiwalu w Cannes. Produkcja, mimo że opowiada o rzeczach bardzo ważnych tj. miłości, cierpieniu, końcu życia i poświęceniu, jest całkowicie pozbawiona emocji oraz refleksyjnego klimatu. Nie wiem jakie trzeba mieć specjalne zdolności i ukryty talent, żeby z tak poważnych tematów zrobić takie nic, bo chyba nawet większe emocje przeżywałem, spoglądając w trakcie filmu na leżący za oknem śnieg. Obraz ma jeden plus - aktorstwo, reszta przeciętna lub nawet zła. Film dłuży się niemiłosiernie, jest strasznie nudny, wiele scen zupełnie niczego nie wnosi, a niektóre sceny są strasznie banalne (sceny z gołębiem), no ale to jest Wielki Artysta Haneke i jeszcze te nagrody, więc 8 się należy :-).
Nie polecam - słabe 4/10