Ostrzegam (upraszczając nieco), że będę pisać za sentencją naszego wieszcza: "czucie i wiara
silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko". Jeśli ktoś nie jest w stanie "wyjść" ponad
status quo serwowany przez tych i owych oraz tu i wszędzie, niech oszczędzi sobie nerwów i
dalej nie czyta.
Od dawna widać lansowanie pewnych trendów, "postęp" i nowoczesność. Mąż nie chciał
nawet słyszeć o eutanazji, kochał ją, bał się życia bez niej. Kobieta chciała ulżyć sobie i jemu.
Czy to źle? Miała tylko starego męża, dzieci, które powinny być przy niej, wyemigrowały daleko.
Takie czasy. Poza tym wiedziała, że jest umierająca i nic już tego nie zmieni.
Widzimy mękę obu małżonków, cierpienie, ból, wstyd, zażenowanie i bezsilność wobec
nieuniknionego.
Reżyser nie mówi nam tego wprost, ale konkluzja zdaje się być oczywista...
Mąż nie wytrzymał i sam postanowił wyręczyć śmierć. Czyż nie prościej byłoby zrobić to
wcześniej, humanitarnie i z godnością? Oszczędzić sobie i wszystkim cierpień, które prowadzą
i tak do nieuniknionego?
Oczywiście nie. Zdziczenie ludzi, którzy w imię wygody, zabijają samych siebie. Dzisiaj, w
cywilizacji śmierci nastawieni jesteśmy tylko na przyjemność, konsumpcję, wygodę, modę i
urodę, a bycie starym, czy chorym jest niemodne. Nikt z resztą starszych nie traktuje poważnie,
bo na czym oni się znają, co oni wiedzą o dzisiejszym liberalnym świecie, skoro sami żyli w
zaścianku?
Druga sprawa, to słynne: chapeau bas. Czy postawa mężczyzny była aż tak heroiczna? Czy nie
jest obowiązkiem męża zostać przy żonie w zdrowiu i chorobie, aż do końca? Oczywiście jest, a
jego postawa jest normalna i zwyczajna.
Zgadzam sie w calej rozciaglosci. To jest trudny film o waznej sprawie, o ktorej nikt nie chce pamietac, tym bardziej, ze moze dotknac nas wszystkich.
Co do postawy meza natomiast to jednak chapeau bas...od kilku lat zajmuje sie Mama, w podobnym stanie i przy licznych wizytach w szpitalach/ przychodniach itp. nasluchalam sie okropnych opowiesci. Niestety norma w naszym spoleczenstwie to oddawanie najblizszych gdziekolwiek byle w domu miec spokoj. Zatem jednak szacunek.
Nie wiem... Możemy się tylko domyślać co on czuł, co czuła ona. Możemy snuć przypuszczenia co do swojego zachowania w takiej sytuacji, ale czy możemy być pewni? Uważam, że absolutnie nie! Podobnie myślę, że nic tu nie jest jasne i oczywiste. To się tylko może tak nam wydawać :)
Może, dlatego warto wychować dobrze swoje dzieci, żeby potem nie odwróciły się od nas w potrzebie. Zaszczepić w nich odpowiedzialność, wrażliwość, ale także wdzięczność.
Właśnie, u nas czymś wielkim zaczyna być zwykła pomoc bliskim. Nie twierdzę, że nie jest to poświęcenie, ale twierdzę też, że jest to obowiązek. Tak jak oni nami w młodości, tak my nimi na starość.
W filmie pokazane jest, że starzy skazani są tylko na siebie. Córka pyta matkę: "co mogę dla ciebie zrobić?". Bardzo uboga emocjonalnie ta córka, skoro zadaje takie pytania. No cóż, w imię szeroko rozumianego "postępu" i nowoczesności pozbywamy się problemu.