PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=610244}

Miłość

Amour
2012
7,7 49 tys. ocen
7,7 10 1 48922
8,1 72 krytyków
Miłość
powrót do forum filmu Miłość

Wiem, że narażam się fanatykom, którzy nie dają o tym filmie powiedzieć nic złego, traktując go jako coś w rodzaju świętości.
Jedna gwiazdka za podjęcie się przez Hanekego trudnego i mało popularnego tematu – śmierci, choroby , kalectwa.
Druga za rolę Ann dla Emmanuelle Rivy .
Trzecia za muzykę, która jest tutaj jakby jednym z bohaterów. Życie Ann i Georgesa było przecież nierozerwalnie z muzyką związane , z nią łączą się radości smutki.
Czwarta za początkową scenę śniadania, podczas którego Ann dostała wylewu. Wiedziałam z recenzji, że dramat zacznie się podczas śniadania, a mimo to scena ta trzymała w tak niesamowitym napięciu, że przypominało to przez moment film sensacji, tylko bez strzelaniny czy pościgu. Grozę potęgowało jeszcze wydarzenie z poprzedniego dnia, kiedy to małżonkowie po powrocie z koncertu zauważyli na zamku do drzwi ślady , przypominające próbę włamania. Kobieta przejęła się tym faktem, mężczyzna podszedł do tego z większym dystansem. Jakby przeczuwał, że niebezpieczeństwo, jakie im grozi nadejdzie i tak, mimo zamków i że nie da się go uniknąć. Faktycznie to paradoksalne, że boimy się w gruncie rzeczy nie tych wydarzeń, które nie są aż tak straszne .
Piąta gwizdka za wątek relacji małżonków z córką , czyli opis braku więzi pod płaszczykiem tego, ze wszystko jest w porządku.
Szósta za portret psychologiczny Georgesa i opis tego, czego nie waham się nazwać szaleństwem. Ta część mogłaby stać się zarzewiem dyskusji o tym, czy w przypadku tak strasznej sytuacji oddanie chorego do hospicjum i spędzanie tam z nim czasu nie byłoby lepszym wyjściem , niż opieka w domu 24 godziny na dobę.
I to byłoby na tyle co do plusów. Za to dostrzegam potężne minusy, porażającą powolność ujęć, nudę wręcz. Spoglądałam na zegarek z dość duża częstotliwością. Ogląda się wiec film ciężko. O zgrozo, nie odbierałam też filmu w wymiarze emocjonalnym, nie wzruszał mnie – w przeciwieństwie do wielu innych - i nie czułam współczucia dla Ann. Czułam je w tylko wymiarze intelektualnym, wiedząc, że mądra, zdrowa kobieta stała się kaleką i umiera. Relacje między małżonkami przed chorobą też były nietypowe, chłodne, bez emocji. . Wbrew ochom i achom uważam, że „Miłość” nie jest zbyt odkrywcza. Nie zauważyłam, aby wniosła ona coś nowego i aby czymś mnie zaskoczyła

ocenił(a) film na 8
LadyBlackCat

Współczesny świat wytwarza masy, które nie potrafią usiedzieć minuty w skupieniu i spokoju. Wszechobecne reklamy, klipy, miliony programów tv, po których się skacze, sprawiają, że mózg wymaga od nas ciągłych dawek emocji. Drobny bezruch, chwila na refleksję męczy mózgi typu adhd. To stąd tak częste spogladanie na zegarek i uczucie zmęczenia filmem. Amerykanie już dawno to zauważyli i z pietyzmem dostosowali poziom emocji w kinie, a często także poziom samego kina, do poziomu przeciętnego odbiorcy. Twórcy europejscy jeszcze się łudzą, że mogą walczyć z pokoleniem MTV, Big Brothera i innych reality show. Jak widać, zdaża się często, że budzi to sprzeciw, który głośno jest wykrzykiwany, nawet na forum poświęconym 10. muzie.
P.S. Rozbiłaś film na gwiazdki tak skrupulatnie, że aż boję się zapytać, jakich to plusów, i w jakiej liczbie, doszukałaś się w filme np. Dzień świstaka, który oceniłaś na 10. Oczywiście to dwa różne filmy, któych nie da się porównać, ale ciekawi mnie Twój mechanizm oceniania.

ocenił(a) film na 6
edgemoon


O ile dobrze zrozumiałam, to uważasz, ze jeżeli ktoś nie jest zachwycony „Miłością”, to oznacza to, że mózg tej osoby ma charakter mózgu ADHD, a osoba ta lubuje się tylko w rozrywce takiej jak Big Brother, MTV, reality shows itp. rozrywkach. Osoby te są „masą, która nie potrafi usiedzieć w skupieniu”. Czyli inaczej mówiąc, że osoby niezachwycone „Miłością” są mądre inaczej, delikatnie mówiąc. Ty oczywiście jesteś w tej lepszej części, czyli po Twojemu mądrzejszej, wiesz co jest dobre , potrafisz usiedzieć w skupieniu, a nawet – co za łaskawość- jesteś w stanie tych głupszych pouczyć i uświadomić im ich ciemnotę .
W jaki sposób doszedłeś do tych konkluzji, nie wiem. Jak wpadłeś na to, że ten, komu nie podobał się ten konkretny film, nie lubi w ogóle filmów wymagających skupienia ??? Wiem, że zdecydowana większość osób, idących do kina wie, na co idzie i w tym przypadku była gotowa zmierzyć się z tematem śmierci i choroby . Część z nich film rozczarował. I takie są fakty.
Poza tym wielką sztuką jest nakręcić film, który wymaga ciszy i spokoju, a jedocześnie przykuwa uwagę i powoduje, że widz się nie nudzi i zapomina o zegarku. Takim filmem ostatnio była np. „Elena” Zwiagincewa. W ”Miłości” się to nie udało, zdaniem dużej części widzów, w tym moim . Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że część osób , dających ‘Miłości” wysoką ocenę, powiela bezkrytycznie zdania krytyków i boi się wypowiedzieć swoje zdanie. Mówię o części osób, nie o wszystkich.
Co do „Dnia świstaka” sugeruję lekturę innej dyskusji, np.
http://www.filmweb.pl/film/Dzie%C5%84+%C5%9Bwistaka-1993-5293/discussion/Tak%2C+ da%C5%82am+10%5C10+czyli+%22arcydzie%C5%82o%22,1486387
tam w bardzo dużym skrócie napisałam swoje zdanie. Mogę je oczywiście szerzej rozwinąć, jeżeli Cię to interesuje.

ocenił(a) film na 8
LadyBlackCat

Obawiam się niestety, że nie zrozumiałaś mojego postu. Odniosłem się w nim jedynie do krytyki długich ujęć w filmie oraz do Twojego sposobu naliczania punktów.
Nie jestem fanem długich ujęć, bowiem chwyt ten jest często nadużywany. Wielu reżyserów chwyta za tę metodę, aby wdrapać się na nieco inną półkę prestiżu, co niestety często nie przekłada się na obraz, który tworzą. Z Miłością jest zupełnie odwrotnie. Nie wyobrażam sobie tego filmu bez długich ujęć, które pozwalały na chwilę zadumy i złapania oddechu przed następną dawką ciężkich emocji. Mało tego! Uważam, że długie ujęcia w filmie Miłość, to jego największa zaleta.
Spotykając się z odmiennym stanowiskiem postanowiłem wyrazić, co na ten temat sądzę.
A jak się ma niecierpliwość, którą wykazałaś podczas seansu, z Twoją inteligencją, nie wiem, i nawet nie miałem potrzeby, aby próbować to rozstrzygnąć.

ocenił(a) film na 5
edgemoon

"Współczesny świat wytwarza masy, które nie potrafią usiedzieć minuty w skupieniu i spokoju. Wszechobecne reklamy, klipy, miliony programów tv, po których się skacze, sprawiają, że mózg wymaga od nas ciągłych dawek emocji. Drobny bezruch, chwila na refleksję męczy mózgi typu adhd. To stąd tak częste spogladanie na zegarek i uczucie zmęczenia filmem. Amerykanie już dawno to zauważyli i z pietyzmem dostosowali poziom emocji w kinie, a często także poziom samego kina, do poziomu przeciętnego odbiorcy. Twórcy europejscy jeszcze się łudzą, że mogą walczyć z pokoleniem MTV, Big Brothera i innych reality show. Jak widać, zdaża się często, że budzi to sprzeciw, który głośno jest wykrzykiwany, nawet na forum poświęconym 10. muzie. "

Bardzo ciekawy wywód, zresztą muszę przyznać, że się z nim zgadzam, ale...podobnie jak założyciel tematu pozostałem nie wzruszony na walory najnowszego filmu Haneke(którego jestem wielkim fanem), co ciekawe w ostatnim czasie ujęły mnie filmy takie tytuły jak "Elena", "Gra", "Koń turyński", "Raj: Miłość", czy "Dawno temu w Anatolii" - każdy z nich charakteryzuje się długim czasem projekcji i wolną, szczegółową narracją, więc jak widzisz Twoja teoria nie zawsze znajduje zastosowanie:) - pozdrawiam serdecznie.

ocenił(a) film na 8
tomimi1981

Dzięki, pozdrawiam!

ocenił(a) film na 7
LadyBlackCat

Ja dałem 7 gwiazdek. Ta dodatkowa jest za finałową i kluczowa scenę przy łóżku (była tak absolutnie zaskakująca, że nie miałem nawet czasu się zdziwić). Zgadzam się natomiast, że film trochę rozczarowuje. Być może też za sprawą entuzjastycznych recenzji? Oczekiwałem arcydzieła który przeora mój światopogląd i/lub emocjonalnie sponiewiera. A obejrzałem jedynie film dobry. Niezwykle realistyczny (jakbyśmy obserwowali życie przez dziurkę od klucza), opowiedziany własnym językiem ale niestety odrobinę nudnawy. Po za tym w tym filmie o miłości zabrakło mi miłości właśnie. Nie wiem, być może więcej miejsca należało poświęcić wspomnieniom? Wszak właśnie przeszłość oraz wszystkie dobre (jak i te trudne) chwile są kluczem w tej historii.
P.S. Ja również uwielbiam "Dzień świstaka". Zadziwiające jak wiele z tego filmu wciąż pamiętam (swoją drogą ciekawe ile zapamiętam z "Miłości", obawiam się, że niewiele). Natomiast "Elaną" nie byłem zachwycony (bardziej podobał mi się "Wtorek po świętach" polecam też "Walc z Baszirem" i "Rozstanie"). Nie rozumiem też zachwytu takim filmem jak "Tron: Dziedzictwo" (edgemoon ocenił na 9). Chcę przez to powiedzieć, że każdy ma prawo do własnego gustu. Uszanujmy to

ocenił(a) film na 8
robinson777

Za mało miłości w Miłości? Hmmm... Dla mnie zabójstwo ukochanej, dla której każda chwila na tym świecie jest niewyobrażalną torturą psychiczną i fizyczną, jest wspięciem się na przedostatni stopień miłosnej skali. Ostatnim stopniem jest samobójstwo z miłości, które przypuszczam, że główny bohater również popełnił.
Z tych dwóch powodów uważam, że film Miłość, jest miłością przepełniony. Nie miłością hollywoodzką, radosną, młodzieńczą, ale miłością starczą, smutną, tragiczną, która sprawiła, że kochankowie wyczerpali już wszelkie pokłady szczęścia, a miłość miała im do zaoferowania jedynie cierpienie. To jednak wciąż jest miłość!

ocenił(a) film na 7
edgemoon

a uderzenie w twarz gdzie jest w Twojej skali miłości? bo w mojej go nie ma.

ocenił(a) film na 8
kochamfilmy

Nigdy nie zraniłaś ukochanej osoby?

ocenił(a) film na 7
edgemoon

ja nie mówię, że siebie nie ranimy, pytam Cię gdzie to jest w Twojej skali? skoro jest tam morderstwo to bicie zapewne też. odesłał pielęgniarkę, żeby sekundę później uderzyć swoją ukochaną...egoizm, pycha i niedojrzałość.

ocenił(a) film na 8
kochamfilmy

Miłość to dziwne zjawisko. Uderzenie ukochanej w twarz było oznaką bezsilności głównego bohatera. Miłość zgotowała mu piekło, czego wynikiem jest ta scena. Ukochana kobieta zamieniła się w warzywo i pragnęła śmierci, czego dowodem jest odmawianie przez nią jedzenia. Załamany bohater, trochę z bezradności i trochę z miłości, bije ją w twarz, aby już po chwili solennie ją przepraszać. Uderzył nie dlatego, że jest egoistą, pyszałkiem i infantylnym staruszkiem. Uderzył z miłości...

użytkownik usunięty
edgemoon

Cha, cha, cha, cha, cha... Aleś Ty, chłopie, przenikliwy! "Uderzył z miłości" - kandyduj w najbliższych wyborach parlamentarnych, zostaniesz posłem!

ocenił(a) film na 5
kochamfilmy

Ta scena akurat to najlepszy moment w filmie, pokazuje że wszystko ma swoje granicę, że nawet najbardziej kochająca osoba jest zdolna to rzeczy okrutnych, gdyby cały film był taki to wtedy moglibyśmy mówić o Haneke jakim znamy.

ocenił(a) film na 8
tomimi1981

SPOJLER!!!!!!!! Zabójstwo, nie było wynikiem okrucieństwa, lecz ulitowania się nad ukochaną kobietą. Filmy Hanekego nie epatują okrucieństwem, lecz pokazują dlaczego ludzie są okrutni. To wielka różnica! Haneke zastanawia się dlaczego jesteśmy zdolni do okrucieństwa. To główne pytanie stawiane przez reżysera. I dlatego, film Miłość jest na wskoś Haneke`owski! Okazuje się, że możemy być okrutni z miłości...

ocenił(a) film na 8
edgemoon

dzięęęki, tak myślałem, że chodzi o eutanazję. Nasi europejscy sąsiedzi to akceptują, my niekoniecznie, co kto woli. Nieważne, nie chcę w to wnikać. Nie chcę teraz oglądać tego filmu, ale ciekawość mnie skręca . Może kiedyś za 20 lat najdzie mnie ochota na tego typu kino, na razie unikam jak ognia, ale oglądałem co nieco i ciekawią mnie środki artystyczne.
Czy mógłbyś napisać , czy Georges zabił też siebie? czy zwariował ?

ocenił(a) film na 8
clavier

SPOJLER!!!! MEGA SPOJLER!!!!
Nie zwariował, choć z tęsknoty widział zmarłą żonę na jawie. A czy popełnił samobójstwo? Film ma zakończenie otwarte i wprost nie jest powiedziane co stało się z mężem. W finałowej scenie wychodzi on jednak z mieszkania wraz ze zjawą-żoną. Symbolizm ten odczytuję, jako chęć dołączenia do żony, co zrobić mógł jedynie poprzez samobójstwo.

ocenił(a) film na 8
edgemoon

dzięki.

ocenił(a) film na 7
edgemoon

Film jest opowieścią, jakąś historią która posiada fabułę. Gesty są ważne ale emocje buduje wszystko to co poprzedza te gesty. Można wszak stworzyć film w którym wszyscy bohaterowie popełniają samobójstwo z miłości a widzowie będą... ziewać z nudów. Ważny temat to nie wszystko liczy się przede wszystkim umiejętność opowiadania.
Swoją drogą (nie to żebym się czepiał) ale zastanawiam się czy aby zdradzenie finałowej sceny (bez uprzedzenia) nie pozbawi widzów przyjemności oglądania?
Co do sposobu oceniania przez LadyBlackCat to mam wrażenie, że potraktowałeś to zbyt dosłownie. Zdaje się (choć tylko spekuluję), że przypisanie gwiazdek za konkretne rzeczy w filmie miało raczej charakter symboliczny (no bo za muzykę np czemu nie 1 i 1/2 gwiazdki albo 3/4?).
P.S. Trochę zmienię temat, właśnie wróciłem z kina gdzie obejrzałem "Kryptonim: Shadow Dancer". Polecam (oczywiście w oparciu o mój gust;)

ocenił(a) film na 8
robinson777

Masz absolutną rację! To spojler! Przepraszam...

ocenił(a) film na 5
robinson777

To dziwne, też wczoraj byłem na "Shadow Dancer" i też polecam:)

ocenił(a) film na 8
robinson777

P. S. odnośnie oceniania filmów.
Oczywiście każdy film zasługuje na osobną ocenę i każdy ma prawą ją wystawić. Nie zamierzałem wrzucać do jednego worka Dnia świstaka, Tronu czy Miłości. Uważam, że każdy z tych filmów może zostać oceniony na 10 lub 1, pod warunkiem jednak przyjęcia odpowiedniej skali.
I do skali właśnie stosowanej przez LadyBlackCat się przyczepiłem. Uważam, że nie należy punktować filmów na zasadzie: 1 punkt - za rolę głównej bohaterki, 2 - za scenę przy łóżku, 3 - za dialog w scenie pierwszej, 4 - za kolor firanek w łazience bohatera, 5 - za piosenkę finałowa - itp. Podążając tą drogą oceny filmów musiałyby osiągać dwucyfrowe wyniki.
Poza tym, np. w Dniu Świstaka, który oceniłem na 5, mógłbym wymienić kilkanaście elementów tego filmu, które przypadły mi do gustu. Nie oznacza to jednak, że podniósłbym finalną ocenę tego filmu.
Film działa na naszą wyobraźnię, porusza struny emocji, które każdy ma inne. Dlatego uważam, że mechaniczne naliczanie punktów, bez uwzględnienia emocji, jest błędem.

ocenił(a) film na 7
edgemoon

Bardzo ciekawie prawisz Panie edgemoon, na Miłość mam zamiar się wybrać, oglądałem do tej pory 3 filmy Hanekego: Siódmy Kontynent (i chciałem po nim umrzeć), Benny's Video i Funny Games (1997)...

ocenił(a) film na 5
robinson777

Mam takie drobne pytanko, czy scena przy łóżku nie skojarzyła się nikomu z "Lotem nad kukułczym gniazdem":)

ocenił(a) film na 6
tomimi1981

Oczywiście, że tak. Skojarzyła mi się niemal automatycznie. Nie wiem tylko, czy było to specjalne nawiązanie do „Lotu” i co w tym przypadku miało oznaczać, czy tylko tak wyszło i może niepotrzebnie szuka się w tym głębszych skojarzeń.

ocenił(a) film na 5
robinson777

Szacunek dla czyjegoś gustu to podstawa, jako kinoman który chłonie filmy tonami nie rozdzielam ich na gatunki, kraje pochodzenia, czy budżet, najważniejsze jest by wychodzić z sali kinowej z uśmiechem na twarzy lub ze łzami w oczach:) - w pozytywnym rzecz jasna aspekcie.

ocenił(a) film na 9
tomimi1981

Nie prześledziłam całej dyskusji, przepraszam, ale odniosę się do tej rzeczy, którą napisała Lady Black Cat w ostatnim akapicie. A kto powiedział, że powinniśmy być po dobrym filmie wyprani emocjonalnie? Można tak brać kino, ale nie ma takiej potrzeby. Nastawienie intelektualne jest równie ważne, a często pozwala zobaczyć, zrozumieć, wyważyć więcej. ja cenię i jedno i drugie uczucie. też po "miłości" nie byłam wyprana emocjonalnie. i bynajmniej nie uważam, że jestem przez to osobą pozbawioną empatii. po prostu nie te rejestry. natomiast film kotłuje mi się po głowie od kilku dni i ważę racje, przyglądam się różnym aspektom na nowo. Np. ich otoczeniu, statusie społecznym (francuskie intelektualne mieszczaństwo ze swoim racjonalistycznym postkartezjańskim racjonalizmem?) i zaczynam się zastanawiać - jakimi mogli być ludźmi w tym, co ich spotkało i jako to się przekłada na rozwój wydarzeń w filmie. To już z emocjami nie ma wiele wspólnego, a daje dużą satysfakcję. A zasługuje na wysoką ocenę, bo zbyt często zdarza mi się wychodzić z kina i zapominać. Haneke, jak w literaturze T. Bernhard np. wbija szpileczki w czułe miejsca, żaden fakt, żadna okoliczność nie są obojętne. Wszystko domaga się czułości i krytycyzmu jednocześnie. To bardzo uwrażliwia, ale z emocjonalną subtelnością nie ma wiele wspólnego.

LadyBlackCat

Kilka uwag.
"Wbrew ochom i achom uważam, że „Miłość” nie jest zbyt odkrywcza." - bo miłość nie jest odkrywcza za to wymagająca czasu i poświęceń. "Relacje między małżonkami przed chorobą też były nietypowe, chłodne, bez emocji." W ogóle nie odniosłam takiego wrażenia ; dla mnie były one całkiem naturalne- trudno oczekiwać , że po kilkudziesięciu latach związku małżonkowie będą się zachowywać jak podczas miesiąca miodowego. Zamiast wszechobecnego w różnych wątpliwych produkcjach lukru była proza życia. Uważny widz i tak wychwycił wielkość tego uczucia w opiece roztaczanej nad Ann przez jej męża, w pełnym przerażenia spojerzeniu (scena w kuchni) w chwili ujawnienia się pierwszych objawów jej choroby, w tym że Ann chciała już na początku zrezygnować z dalszego życia, żeby nie być dla męża ciężarem, a wreszcie i w ostatniej decyzji jej męża - do której dojrzał , a którą w imię wielkiej miłości do żony musiał podjąć nie mogąc dużej przyglądać się jej cierpieniu.
"czy w przypadku tak strasznej sytuacji oddanie chorego do hospicjum i spędzanie tam z nim czasu nie byłoby lepszym wyjściem" Lepszym wyjściem dla kogo? Dla chorej która wolała umierać pośród rzeczy i ludzi których kochała ? Dla męża, który w codziennej opiece wyrażał głęboką, dojrzałą miłość do Ann ? Dla ich dziecka, które nie przywykło być bezradne i postąpiłyby na zasadzie "co z oczu to z serca"?
Zgadzam się z tym co napisała przedmówczyni. Nie sądzę, żeby bohaterka tej opowieści potrzebowała współczucia (chyba w takim wymiarze w jakim sami sobie możemy współczuć -niewielu z nas przecież uniknie starości, kalectwa czy śmierci). Zamiast oczekiwać fal wzruszenia (nie wiem na jakiej podstawie oczekiwałaś tego po filmach Hanekego!) a w chwili gdy one nie przychodzą ziewać z nudów ,lepiej byłoby się skupić na refleksji nad relacją łączącą bohaterów , poddać się powolnemu rytmowi narracji i zobaczyć dokąd ta ścieżka doprowadzi...

ocenił(a) film na 6
KotArystokrata

Arcydzieło musi budzić emocje, dla mnie z cała pewnością. Nie może być to coś, wobec czego przechodzi się beznamiętnie i obojętnie. W każdym oczywiście co innego te emocje będzie budzić. W moim przypadku ulubionymi filmami czy książkami są właśnie te, które coś we mnie poruszają. Po których chociaż w minimalnym stopniu jestem już kimś innym. Tak samo jeżeli chcę gdzieś pojechać , w miejsce które znam, to nie jadę tam, gdzie mi się tylko podoba, ale tam, gdzie miejsce mnie zachwyciło, było absolutnie wyjątkowe , coś we mnie poruszyło. Arcydzieło musi poruszyć i umysł i emocje. Wśród ludzi są osoby z tzw. charyzmą, oddziałują oni na innych nie tylko poprzez intelekt. Trudno mówić o charyzmie filmu, ale zdecydowanie brakło tu tego czegoś. Taki film nie porwie tłumu

„Miłość nie jest odkrywcza” piszesz. Dlaczego wiec od zarania dziejów to o niej stale piszą poeci, pisarze, komponuje się o niej muzykę, kręci filmy ? A relacje między małżonkami dla mnie absolutnie nie były naturalne. Haneke rzeczywiście nic odkrywczego w filmie nie odkrył, ale to nie dlatego, ze nie ma czego odkrywać. Naturalnie jest wtedy, gdy ludzi zdejmują maski, bywają i spokojni i niekiedy zdenerwowani, czasem płaczą , czasem krzyczą czy przeklinają itp. A relacje małżonków z filmu były sztuczne. Czy oni się kochali? Czy od kochającej i kochanej osoby można wymagać , aby wykończyła się psychicznie i fizycznie w krótkim czasie i padła ? W tym miejscu mam spore wątpliwości. Oczekiwałam emocji , to oczywiste. Gdy główna bohaterka umiera przez cały prawie film a mąż wpada w obłęd ze zmęczenia, to chyba naturalne , że powinna obudzić się empatia .