Bynajmniej nie dlatego, że film był słaby. Ale jako osobie neurotycznej, z silnym lękiem przed śmiercią i starością, ciężko mi było ten film oglądać. Głównie przez to, że jest taki naturalny. Haneke skupia się na bohaterach tworząc niezwykle kameralny dramat. Jak zawsze reżyser raczy nas wysmakowanymi kadrami, które doskonale oddają ten niepokojący, neurotyczny nastój filmu. Doskonale naszkicowany portret psychologiczny bohaterów, a w szczególności męża, który przez cały film tłumi swoje emocje, aż w końcu wybucha, by wreszcie na sam koniec pogrążyć się w katatonicznym stanie. Zakończenie filmu nie jest jakieś specjalnie nieprzewidywalne, bo ta chwila przez cały czas wisi w powietrzu. W niedokończonych zdaniach, czy w przerwanej muzyce. Film naprawdę wywiera bardzo dobre wrażenie i z czystym sumieniem mogę go polecić. Ale neurotyków ostrzegam: mocne kino :)